Około 8 tysięcy poznaniaków szalało 19 maja 1982 na stadionie Śląska we Wrocławiu, kiedy kapitan Kolejorza Marek Skurczyński odbierał trofeum.
- Pamiętam, że finał miał odbyć się w Warszawie, ale ze względu na to, że obawiano się demonstracji "Solidarności", bo był to stan wojenny, niemal w ostatniej chwili przeniesiono mecz do Wrocławia - wspomina ówczesny kierownik drużyny Mirosław Jankowski.
- Lech 27 lat temu w starciu z Pogonią nie był faworytem. Wygraliśmy dzięki bramce Mirosława Okońskiego, który dobił strzał z rzutu wolnego Józia Adamca. Ciekawostką jest też fakt, że dotarliśmy do hotelu we Wrocławiu grubo po północy, bo po drodze zepsuł się nam autobus i długo nie mogliśmy załatwić części zamiennych. Dziś można śmiać się z takich historii, ale wtedy wcale nie było nam do śmiechu - dodaje Mirosław Jankowski, który uważa, że teraz w starciu z Ruchem to Lech jest zdecydowanym faworytem.
- Kolejorz ma zdecydowanie lepszy zespół, nie wyobrażam sobie innego wyniku jak wygrana naszego zespołu - stwierdził były działacz poznańskiego klubu.
Kolejorz dobrze radził sobie w finałach Pucharu Polski z rolą faworyta. W 1984 roku Lech zagrał w finale już w glorii mistrza Polski. Decydujące spotkanie z krakowską Wisłą rozegrane zostało na stadionie przy Łazienkowskiej i zakończyło się gładką wygraną 3:0. W kolejnych dwóch finałach z udziałem Kolejorza rywalem naszej drużyny była Legia. Na stadionie Widzewa po 120 minutach był remis 1:1 i o tym, kto zdobędzie trofeum, decydowały rzuty karne. Bohaterem był bramkarz Ryszard Jankowski, który obronił decydującą jedenastkę strzelaną przez Iwanickiego.
Na następny triumf w tych rozgrywkach czekaliśmy 16 lat. Kolejorzowi prowadzonemu przez Czesława Michniewicza udało się w Poznaniu pokonać Legię 2:0 po dwóch golach Piotra Reissa, a w rewanżu utrzymać zaliczkę. Warszawski zespół zdołał strzelić tylko jedną bramkę i 2 czerwca na Starym Rynku odbyła się wielka feta.
Jutrzejszego przeciwnika nie należy się bać, ale nie wolno zlekceważyć. Chorzowianie są podbudowani wygraną z Arką, poza tym w tym sezonie mają z Lechem korzystny bilans bezpośrednich pojedynków (2:0 i 1:1). - Dla kilku z nas to może być ostatnia szansa na wywalczenie jakiegoś trofeum, więc nastawienie w zespole jest bojowe - mówi Wojciech Grzyb. Wszyscy chcą zagrać w tym meczu. Nawet Rafał Grodzicki, który w Gdyni złamał nos. - Jest twardy, może zagra w masce - dodaje Grzyb.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?