Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna: Lech szuka talentów nie tam, gdzie trzeba

Radosław Patroniak
W rezerwach Lecha nie ma aż tak wielu niezwykle utalentowanych piłkarzy, jak można byłoby wnioskować na podstawie wypowiedzi działaczy
W rezerwach Lecha nie ma aż tak wielu niezwykle utalentowanych piłkarzy, jak można byłoby wnioskować na podstawie wypowiedzi działaczy Fot. Adrian Wykrota
Środowy finał Pucharu Polski na szczeblu strefy poznańskiej, Lech II Poznań – Polonia Środa Wlkp. (3:5) był okazją do spotkania środowiska futbolowego w naszym regionie, przeglądu zaplecza Kolejorza i wyciągnięcia kilku wniosków.

Na Stadionie Miejskim w Poznaniu kibice i to głównie ze Środy (to oni przeważali na trybunach), zobaczyli bardzo emocjonujące spotkanie. Ktoś nawet zażartował, że Bułgarska już dawno takiego meczu nie widziała. W 89 min Kolejorz doprowadził do stanu 4:3, a piąta bramka dla Polonii padła w piątej minucie doliczonego czasu gry. Do tego trzeba dodać intensywne tempo gry, dużą zmienność sytuacji i absolutny brak zahamowań piłkarzy obu drużyn przed strzałami z dystansu.

Podopieczni trenera Ivana Djurdjevica dysponowali lepszym wyszkoleniem technicznym od rywali, ale nie przekładało się to na płynność akcji i grę kolektywną. Nie była to też taka przewaga w umiejętnościach, by choć przez chwilę pomyśleć, że Kolejorza za cztery lata będzie w połowie oparty na wychowankach Akademii Lecha, a często można spotkać się z taką opinią w wypowiedziach działaczy, na czele z wiceprezesem klubu, Piotrem Rutkowskim.

Na tle kolegów wyróżniał się 18-letni Paweł Tomczyk, który mijał przeciwników niczym slalomowe tyczki, wykorzystując swoje walory szybkościowe. Szkoda tylko, że jego predyspozycji do gry na skrzydle nie zauważyli jeszcze trenerzy pierwszego zespołu. – We współczesnej piłce szybkość ma kolosalne znaczenie. Dlatego jak ktoś nie widzi miejsca w reprezentacji dla Kamila Grosickiego, to znaczy, że nie docenia jego dynamiki – tłumaczył mi na niedawnym spotkaniu, skądinąd bardzo słusznie, Piotr Reiss.

Szkoda też, że w rezerwach Kolejorza nie za bardzo widać jego następców. Widać natomiast było, że najsłabszą formacją zespołu jest defensywa, która popełniła kilka kardynalnych błędów. Ten największy to zasługa kapitana drużyny, Tomasza Dejewskiego. Przy trzecim golu dla Polonii źle obliczył lot piłki i praktycznie sam wpakował piłkę do własnej bramki.

Katem lechitów okazał się 27-letni Krzysztof Bartoszak. Autor hat-tricka zwiedził już całą Wielkopolskę, począwszy od rodzinnego Lubonia, poprzez Jarotę Jarocin, Wartę Poznań, a skończywszy na Polonii.

– Miał „papiery”, by grać w ekstraklasie. Zresztą wystarczy spojrzeć na jego ruchy, by wciąż w nim widzieć piłkarza pełną gębą. Gdyby jeszcze zawsze futbol był u niego na pierwszym miejscu, to nie mówilibyśmy o nim jako o niespełnionym talencie – zauważył Zbigniew Śmiglak, były dyrektor Warty. „Bartoszak show” to też dowód na to, że Lech za wszelką cenę powinien szukać utalentowanych piłkarzy w regionie, obok siebie, a nie w klubach ekstraklasy czy w przeciętnych ligach europejskich.

A na koniec jeszcze refleksja rodzinna. Wielkopolską piłką rządzą obecnie bracia Bekasowie. Mariusz zdobył bowiem z Polonią PP, a jego brat, Tomasz prowadzi lidera III ligi, czyli Wartę Poznań.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski