Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłkarze Lecha dostosowali się do poziomu kolegów

Maciej Lehmann
Trzech piłkarzy Lecha Poznań występowało w sobotę w drużynie biało-czerwonych w spotkaniu eliminacyjnym mistrzostw świata 2010. Na boisku Sparty Praga przez dziewięćdziesiąt minut grał tylko Seweryn Gancarczyk. Sławomir Peszko i Robert Lewandowski weszli po przerwie.

To, co wystarcza na naszą ekstraklasę, nie wystarcza w starciu z piłkarzami grającymi w o wiele lepszych klubach. Leo Beenhakker często mówił o poziomie międzynarodowym, i niestety, kolejny mecz potwierdził, że jest różnica w grze przeciwko zawodnikom z ligi tureckiej, belgijskiej czy niemieckiej, a piłkarzom z Jagiellonii Białystok, Odry Wodzisław czy Piasta Gliwice jest kolosalna.

Wielkich zastrzeżeń nie można mieć do Seweryna Gancarczyka, który w Pradze jako jedyny z lechitów pojawił się w podstawowym składzie. Był obok Wojciecha Kowalewskiego najlepszym graczem naszego bloku defensywnego. Gancarczyk popełnił najmniej błędów, ale nie ustrzegł się od kiksu, który mógł mieć poważne konsekwencje.

Pod koniec pierwszej połowy lechita próbował ratować piłkę przed wyjściem na aut. Udało mu się, ale gdyby pozwolił futbolówce opuścić plac gry, prawdopodobnie nic groźnego by się nie wydarzyło. Tymczasem po zagraniu Gancarczyka gospodarze przejęli piłkę, która bardzo szybko trafiła do znajdującego się w idealnej sytuacji Milana Barosa. 28-letni napastnik Galatasaray skorzystał z prezentu i strzelił gola. Na szczęście asystent duńskiego arbitra Bo Larsena dopatrzył się spalonego i bramki nie uznał. Czesi jeszcze w przerwie pytali sędziego o motywy tej decyzji, bo telewizyjne powtórki pokazywały, że była ona bardzo kontrowersyjna.

- Błędów było dużo, Czesi wykorzystali ledwie dwa. Gdyby nie Wojtek Kowalewski przegralibyśmy wyżej - przyznał lechita. Pewnym usprawiedliwieniem dla niego i jego partnerów z obrony jest fakt, że po raz pierwszy zagrali w takim ustawieniu.

Dwóch kolejnych piłkarzy Kolejorza pojawiło się na boisku po przerwie. W 63. minucie Robert Lewandowski zmienił słabo spisującego się Ireneusza Jelenia. "Lewy" w końcówce meczu po podaniu Macieja Iwańskiego z 12 metrów strzelił bardzo niecelnie. Boisko w Pradze po opadach deszczu było bardzo nierówne, ale przecież lechita także w lidze nie grzeszył skutecznością, więc zmarnowana sytuacja nie powinna nikogo dziwić.

- Robert powinien spokojniej zachować się pod bramką. Na takim poziomie sytuacje, jakie mieliśmy dzisiaj, trzeba wykorzystać - mówił przed kamerami TVP kapitan biało-czerwonych Mariusz Lewandowski. Niedawno lechita narzekał, że krytykują go tylko frustraci. Widać, że to grono po każdym meczu się powiększa.

Trzecim lechitą na boisku w Pradze był Sławomir Peszko, który w 67. minucie zastąpił Jakuba Błaszczykowskiego. Piłkarz Borussi Dortmund jest w tym sezonie w słabej dyspozycji, więc media domagały się powołania najskuteczniejszego piłkarza polskiej ekstraklasy. Lecz Peszko podobnie jak jego poprzednik niczym się nie wyróżnił. Żaden z jego rajdów nie był udany, bo na proste dryblingi nie dali się nabrać Czesi. Z trybun mecz śledził Jakub Wilk. Podobny los spotkał Semira Stilicia. Bośniacy byli jednak po swoim meczu w siódmym niebie, bo pokonali Estonię 2:0 i zapewnili sobie udział w barażach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski