Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Woźniacki: Najgorszy trener, najlepszy tata

Maciej Łosiak
Z Piotrem Woźniackim, ojcem Karoliny Woźniacki, najlepszej tenisistki świata, o tym, jak połączenie otwartości Skandynawów z polską dyscypliną potrafią ulepić mistrzynię rozmawia Maciej Łosiak

Pytany o tenisowe sukcesy córki mówi Pan o sobie "podwójny ojciec". Skąd takie określenie?
Piotr Woźniacki: - To proste. Jestem ojcem biologicznym i ojcem... sukcesu Karoliny. Karierę córki prowadzę od początku, choć nie jestem wykwalifikowanym trenerem tenisowym. Dlatego też nie wstydzę się stwierdzenia, że od 10 lat ma ona najgorszego szkoleniowca na świecie. Nie jestem coachem numeru 1, ale jestem ojcem numeru 1. To, że osiągnęła ona takie wyniki to przede wszystkim zasługa tego, że zawsze byliśmy razem. Rodzina to mój największy sukces.

Jak Woźniaccy trafili do Danii?
Piotr Woźniacki: - Oboje z żoną Anną jesteśmy sportowcami. W swojej rodzinie od zawsze miałem kontakt z futbolem. Ojciec był piłkarzem w latach 70., ale pracował na etacie w fabryce. Tak to wyglądało w czasach PRL. Nie przelewało nam się. Kiedy trochę podrosłem i sam zacząłem grać, pożyczałem korki od taty. Lubiłem też lekką atletykę. Na 100 metrów biegałem bardzo szybko - 10,8 sek. Zostałem zawodowym piłkarzem. Rozpocząłem też studia na AWF-ie w Białej Podlaskiej, gdzie poznałem Annę, reprezentantkę Polski w siatkówce. Gdy podpisałem kontrakt z Odense sprowadziłem ją. Dzieci - Patryk i Karolina - urodziły się już w Danii.

Kiedy Karolina zaczęła grać w tenisa?
Piotr Woźniacki: - Miała 6 lat, gdy pierwszy raz przyszła na kort, bo zawsze chciała naśladować brata. Patryk nie za bardzo chciał odbijać z młodszą siostrą. Karolina sama brała rakietę i potrafiła przez dwie, trzy godziny uderzać piłką tenisową o ściankę. Widziałem, że ma ogromne chęci, więc jej trochę pomagałem. Wymyślałem różne zabawy. Gdy wyjeżdżaliśmy całą rodziną na wakacje, mnóstwo czasu spędzała ze mną na korcie. Duńczycy, którzy nas obserwowali, pukali się w czoło pytając, dlaczego się męczymy, a nie opalamy. Ale dla nas to była sama przyjemność. Zawsze lubiliśmy spędzać aktywnie czas. W końcu jednak Karolina musiała trafić pod skrzydła profesjonalnego szkoleniowca. Miała ich - jak pamiętam - siedmiu. Każdy wniósł coś nowego do jej rozwoju.

Czy była szansa, żeby Karolina grała dla Polski?
Piotr Woźniacki: - Do dziś jest oficjalnie reprezentantką AZS Poznań. W wieku 12 lat została zarejestrowana w klubie w stolicy Wielkopolski i zgłoszona w Polskim Związku Tenisowym. Zdobyła złoty medal drużynowych mistrzostw Polski właśnie do lat 12. Mówiąc już jednak całkiem serio, urodziła się w Danii, ma tam przyjaciół. Po prostu czuje się Dunką.

Jednak w domu mówicie po polsku...
Piotr Woźniacki: - Od zawsze. Dzieciom nigdy nie zabranialiśmy rozmawiania po duńsku, ale w domu uczyliśmy języka polskiego. Zresztą na korcie podczas turniejów także udzielam wskazówek w swoim rodzinnym języku, choć były sugestie Duńczyków, żebyśmy rozmawiali po duńsku. Stwierdziłem jednak, że tylko mógłbym rozśmieszyć Karolinę.

Co zdecydowało o sukcesie córki?
Piotr Woźniacki: - Wpływ na to miało kilka czynników. Dla mnie najważniejsza zawsze była rodzina. Nigdy nie zgodziłbym się oddać córki do akademii tenisowej. Uważam, że to często wyciąganie pieniędzy od rodziców. Fakt, że byliśmy razem, że miała w nas oparcie wpłynęło na jej nie tylko emocjonalny, ale także sportowy rozwój. Sukces córki to również efekt jej ciężkiej pracy. Talent to dużo, ale bez harówki nie będzie wyniku. Podczas treningu pot musi spływać po tyłku. W pracy z Karoliną udało się połączyć dwie ważne sprawy: mentalność Skandynawów, która polega na łatwym nawiązywaniu kontaktów, byciu osobą bezpośrednią ze wschodnią dyscypliną, którą przywiozłem z Polski.

Ulubiona rozrywka Woźniackich?
Piotr Woźniacki: - Łowienie ryb. Od małego zabierałem dzieciaki na ryby. Wędkarstwo pomogło też przejść Karolinie do historii tenisa. Przed prestiżowym turniejem w New Haven miała trzy wygrane w tych zawodach. Nikomu nie udało się wygrać cztery razy z rzędu. Dzień przed finałem zrobiłem wypad na ryby. Połów był obfity, kolacja wyśmienita. Forma Karoliny na drugi dzień także. Wygrała.

Wraz z Karoliną odwiedził Pan latem Polskę, a niedawno sam przyjechał do Poznania. Czy to znak, że częściej będziecie w kraju?
Piotr Woźniacki: - Postanowiliśmy w Polsce otworzyć drugą, po działającej w Danii akademię tenisową pod jej patronatem. Skorzystaliśmy z propozycji marszałka województwa kujawsko-pomorskiego, stworzyliśmy fundację, która będzie nadzorować to przedsięwzięcie. Będziemy zachęcać zdolne dzieci do gry. Naturalnie wszystko pod nadzorem i we współpracy z ich rodzicami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski