O klubie, o przyszłości, o wzajemnych relacjach mieli rozmawiać na ostatnim posiedzeniu klubu parlamentarnego politycy Platformy Obywatelskiej. Nie dziwne, skoro w oczy zagląda im cały czas przeszłość i dawne podziały. Kto za Grzegorzem Schetyną, a kto za Jackiem Protasiewiczem? - zdaje się cały czas rozbrzmiewać w partyjnych kuluarach. Tyle że sytuacja polityczna w kraju już nie ta. Na lidera opozycji wyrasta Ryszard Petru, udowadniając to m.in. przez przyciąganie polityków PO, a rządzące PiS cały czas trzyma się na fali, spełnia swoje obietnice i góruje w sondażach. Quo vadis, Platformo?
- Ktoś, kto interesuje się polityką, może słyszał o niedawnych wydarzeniach we Wrocławiu, ale większość raczej zapyta nie o podziały w PO, a o to, gdzie ona w ogóle się podziała - mówi prof. Dorota Piontek, politolog, kierownik Zakładu Komunikacji Społecznej WNPiD UAM. - Zamiast debaty programowej i scalania przez Schetynę, w formacji cały czas - od przegranych wyborów parlamentarnych - trwają roszady personalne. PO była typową partią władzy, bez wyraźniej spoistości programowej. To nie wada, a raczej normalność w dużym ugrupowaniu, ale nigdy tak okazywana na zewnątrz. Tu powinna scalać wspólna idea.
Konkurencja uderza w matecznik
Kolejne sejmowe burze, kontrowersyjne wystąpienia czy wspólne manifestacje opozycji niewiele zmieniają. Sondaże wciąż dają ogromne poparcie PiS. I nie pozostawiają złudzeń Platformie Obywatelskiej. Przynajmniej - nie powinny pozostawiać.
33 proc. poparcia dla PiS i wzrost o cztery punkty procentowe w ciągu miesiąca - to wynik sondażu przeprowadzonego pod koniec kwietnia dla „Faktów” TVN i TVN24 przez Millward Brown. Wzrost również o cztery punkty odnotowała cały czas utrzymująca się na drugim miejscu Nowoczesna z wynikiem 22 proc. poparcia. Platforma, według badania, mogłaby liczyć na 15 proc. poparcia, co oznacza spadek o dwa punkty. Do Sejmu weszłaby jeszcze tylko jedna formacja - Kukiz’15, na którą zagłosowałoby 7 proc. ankietowanych. Bardzo podobne wyniki przedstawia także najnowszy sondaż przeprowadzony przez Instytut Badań Rynkowych i Społecznych dla portalu Onet.pl. Chęć oddania głosu na PiS zadeklarowało 34 proc. badanych, na Nowoczesną - 22,5 proc. PO znów była trzecia z wynikiem 16 proc. poparcia. I tak od miesięcy.
Nie dość, że w PO nie widać żadnego ożywienia, nowego ducha i zapału, to jeszcze nie potrafi zapanować nad konfliktami wewnętrznymi. A konkurencja polityczna skrzętnie to wykorzystuje. Nie mogła lepiej tego rozegrać, niż podzielić Platformę w mateczniku jej przewodniczącego Grzegorza Schetyny - na Dolnym Śląsku. Najpierw partia straciła władzę w tamtejszym sejmiku województwa na rzecz nowego klubu, który stworzyli odchodzący z PO radni (w tym sam marszałek województwa) i ludzie związani z prezydentem Lubina. Teraz koalicja rozpadła się także w radzie miasta Wrocławia. Zamiast klubu prezydenta z Platformą, jest umowa Rafała Dutkiewicza z Ryszardem Petru i przejście sześciorga polityków PO do Nowoczesnej. W efekcie władze krajowe PO rozwiązały wrocławskie struktury i zarządziły audyt. A to przyniosło nową odsłonę wewnętrznego konfliktu.
Grupa polityków PO pod wodzą sprzyjającego Protasiewiczowi wrocławskiego posła Michała Jarosa złożyła odwołanie od decyzji o rozwiązaniu struktur, nazywając ją autorytarną. Mocno odpowiedział na to Stanisław Gawłowski, sekretarz PO, stwierdzając, że ci posłowie szkodą partii. I każdy, kto jej źle życzy, powinien odejść.
- Platforma zamiast odbudowywać swoją pozycję, zajmuje się sobą. Nie przetrwa bez pomysłu na działanie - uważa prof. Dorota Piontek. Czy to oznacza koniec PO? Według prof. Piontek, z każdej sytuacji można wyjść obronną ręką, ale pytanie: kto partię z tego dołka wyciągnie? - Grzegorz Schetyna? Po wyborach były nadzieje, że zdyscyplinuje ludzi do działania, ale mam wrażenie, że zajmuje się tylko czystkami - mówi politolog. - Totalne czyszczenie, bez uzasadnienia, a przede wszystkim - budowania nowego, prezentuje się bardzo źle.
Sam Schetyna kilkukrotnie powtarzał, że w partii nie ma czystek ani „osobistych porachunków”. To samo twierdzi np. poseł i szef wielkopolskich struktur Rafał Grupiński, który uchodzi za stronnika przewodniczego. Co innego mówią w kuluarach jego przeciwnicy. A niektórzy nawet publicznie wyrażają wątpliwości. Stefan Niesiołowski dopytywany w Radiu Zet o jego rzekome plany odejścia z PO stwierdził, że takich nie ma, ale to „zależy trochę, co będzie robił pan Schetyna”. - Na razie rozwiązuje regiony i przeprowadza czystki różnego rodzaju, mniej lub bardziej sympatyczne, więc sytuacja jest trochę dynamiczna - ciągnął dalej Niesiołowski. A Hanna Gronkiewicz-Waltz w RMF FM przestrzegała przewodniczącego, żeby uważał na swój wizerunek, bo „ma taki, że może się mścić”.
- Boli mnie sytuacja na Dolnym Śląsku, bo tworzy nam wszystkim złą, niesprawiedliwą opinię - przyznaje też Jan Grabkowski, starosta poznański i szef PO w powiecie. - To matecznik Schetyny, więc powinien najlepiej wiedzieć, jak rozwiązać problem. Czystki dla mnie na pewno nie są najlepszym rozwiązaniem.
Radni PO stracili cierpliwość
Starosta podkreśla, że w przeciwieństwie do centrali partii, w powiecie poznańskim Platforma ma się dobrze, tworzy stabilną koalicję i solidnie pracuje. To samo słyszymy od miejskich działaczy. Spoglądając jednak na tę lokalną politykę od kuchni, można odnieść zgoła inne wrażenie. Naznaczony przez PO - choć wówczas bez większej wiary w sukces - na prezydenta Poznania Jacek Jaśkowiak zdaje się być samotnym żaglem. Dokąd dopłynie? To może być nie lada niespodzianką.
Od początku urzędowania miał tendencję do rzucania pomysłami bez wcześniejszych konsultacji, czym wprawiał w osłupienie radnych swojego klubu. I nie tylko, bo i staroście włos niejednokrotnie jeżył się na głowie. Zaczęło się na początku 2015 r. od pomysłu włączenia do Poznania kilku okolicznych gmin, jak Luboń, Suchy Las, Komorniki. Hasło rzucone bez konkretów i rozmów z gminami. - Po co to wszystko? Żeby miasto miało dodatkowe wpływy do budżetu? Oczywiście, najlepiej wchłonąć coś gotowego. Przykro mi, że prezydent w taki sposób podejmuje debatę - grzmiał starosta Grabkowski. A większość radnych PO nabierała wody w usta. Ledwo miesiąc minął, gdy Jaśkowiak wypalił z nowym pomysłem odnośnie gmin. Tym razem rozważał zwężenie dróg dojazdowych do Poznania. Sprzeciwiał się za to budowie wyczekiwanego wiaduktu nad torami pomiędzy Poznaniem a Plewiskami. Tu znów z powiatu spłynęła na niego ostra krytyka.
- Powoli dochodzimy do porozumienia, udaje się nam niektóre topory zakopać - twierdzi teraz Grabkowski. - Jedni musieli się kilku rzeczy nauczyć, drudzy nauczeni doświadczeniem - cierpliwie poczekać.
Cierpliwość zdążyło już jednak stracić kilku miejskich radnych Platformy, którzy zaczęli głośno krytykować kolejne inicjatywy prezydenta Jaśkowiaka. Nie podobało im się podejście i zwlekanie z decyzją w sprawie wiceprezydenta Jakuba Jędrzejewskiego zamieszanego w tzw. aferę fakturową oraz cisza wokół mobbingu w urzędzie, a przede wszystkim - zmian personalnych. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że to radni mieli też spory wpływ na to, że Jacek Jaśkowiak pojawił się na obchodach Czerwca 1956 r., choć pierwotnie miał w planie start w wyścigu „Rowerem na Szrenicę” w Szklarskiej Porębie. W ogniu krytyki znalazł się także, gdy wziął urlop i nie pojawił się na obchodach 97. rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego.
Dziś z kolei ponownie gorąco robi się wokół tematu dróg. Nie wszystkim radnym Platformy, a także - znów - władzom powiatu, podoba się pomysł odejścia od pierwotnej koncepcji przebudowy ulicy Gdyńskiej. Zamiast dwukierunkowej jezdni z czterema pasami i dwoma rondami, władze Poznania zasugerowały bowiem, że być może lepszym rozwiązaniem byłaby budowa po jednym pasie, ze skrzyżowaniami. A bodaj największe kontrowersje wywołały pomysły zwężania jednych z głównych ulic miasta na rzecz wyznaczenia ścieżek rowerowych. Bartosz Zawieja, radny i szef poznańskiej Platformy, nazwał fanaberią projekt wydzielenia torowiska i zabrania jednego pasa jezdni dla rowerzystów na ul. Grunwaldzkiej. Pomysłodawców określił z kolei ignorantami. Oburzenie budzą też zapędy do zwężenia np. ul. Królowej Jadwigi czy Roosevelta oraz plan przebudowy ul. Piłsudskiego, którą ma przecinać nowa trasa rowerowa. Marek Sternalski, szef klubu PO, w internecie kpił, że oficer rowerowy za chwilę każe wyznaczyć pasy rowerowe na lotnisku.
- To naturalne, że media wychwytują partyjne różnice zdań. Dlatego w PiS nikt swojego zdania nie powie głośno - uważa Sternalski. - Gdyby jednak policzyć przyjęte przez nas w radzie uchwały i porównać z liczbą konfliktów, okazałoby się, że w 99 proc. spraw zgadzamy się z prezydentem. Różnice zdań dotyczą szczegółów, pojedynczych ulic.
Także prezydent Jaśkowiak twierdzi, że współpraca z radnymi PO układa się dobrze i świadczą o tym głosowania. - Koledzy z miejskiej PO są bardziej zachowawczy, a ja jestem zazwyczaj zwolennikiem bardziej odważnych rozwiązań - mówi. - Mój udział w Radzie Programowej Platformy Obywatelskiej świadczy o tym, że na poziomie krajowym moje poglądy na temat zrównoważonego transportu w miastach, współdziałania z ruchami miejskimi, ale także podejście do rozdziału państwa i Kościoła, zyskały akceptację.
Jeden prezydent całej opozycji?
Skoro Jacek Jaśkowiak jest tak ceniony przez centralę, po co angażuje się w rozmowy z liderem Nowoczesnej? Przyznaje, że niedawno spotkał się z Ryszardem Petru.
- Dotarły do niego informacje o prowadzonym w urzędzie miasta audycie kosztów wydziału promocji i mojego gabinetu. Chciał się dowiedzieć, czy członkowie Nowoczesnej, którzy wcześniej tu pracowali, są zamieszani w wątpliwe transakcje - tłumaczy prezydent Poznania. - Rozmawialiśmy też o Polsce, Platformie, Nowoczesnej i Komitecie Obrony Demokracji. Ryszard Petru wspomniał o wyborach samorządowych i celowości wystawienia w nich jednego kandydata Nowoczesnej i PO na prezydenta Poznania. Uznałem rozmowy na temat wyborów za przedwczesne.
Ale czy niemożliwe? To już budzi wątpliwości. Zwłaszcza że okazuje się, iż politycy PO też mówią o możliwości wystawienia wspólnego dla rządowej opozycji kandydata na prezydenta miasta. - W tak dynamicznej sytuacji politycznej, jaką mamy przy rządach PiS, nie można wykluczyć takich oczekiwań społecznych - mówi Marek Sternalski. - Wybory samorządowe będą początkiem walki z obecną władzą państwa. Najgorszym scenariuszem byłoby rozdrobnienie komitetów, zwłaszcza w dużych miastach, jak Poznań.
Scenariusz może być jednak jeszcze inny. Jacek Jaśkowiak co rusz - bardziej lub mniej świadomie - prezentuje swoją niezależność od Platformy. W ciągu dwóch lat może całkowicie wybić się na niepodległość. I np. wystartować przy wsparciu ruchów miejskich, społecznych. - Prezydent pokazuje, że jest marką samą w sobie, ale przez dwa lata wiele może się zdarzyć i zmienić - uważa prof. Dorota Piontek. - Nie wiemy, co zdarzy się w samej PO, czy w ogóle będzie jeszcze tworzyć jakiś szyld.
A przykład - nomen omen - Wrocławia i Dutkiewicza pokazuje, że silne osobowości mogą startować i wygrywać pod własnym szyldem. Choć przy cichym poparciu partii, które nie wystawiają konkurentów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?