Pluskwy w mieszkaniu socjalnym w Poznaniu zmorą ciężarnej z dwójką dzieci. Gryzą ją i dzieci. Oczekuje od ZKZL wymiany mieszkania

Ada Mruk od 2019 r. mieszka w bloku komunalnym przy ul. Nadolnik 15.

- Zapewniano mnie, że mieszkanie, które otrzymałam, nadaje się do użytku, niestety nie jest to prawda. Od początku zmagam się z pluskwami

- mówi Ada Mruk, której już 4 razy przeprowadzono dezynsekcję mieszkania. Ostatnią miała w czerwcu, a z początkiem października znów zauważyła pasożyty.

Zobacz też: Uwaga na oszustów w sieci!

Aby mieć pewność, że dezynsekcja wytępiła niechcianych gości, Ada Mruk wymieniała łóżka i meble. Po pierwszym zabiegu wydała na to ok. 2,5 tys. zł, a jak podkreśla, nie stać jej na takie koszty. Sytuacji jej nie ułatwia świadomość, że cierpią też jej dzieci: 5-letnia Kaja i 2,5-letnia Malwina, a trzecie – w drodze.

- Za dwa tygodnie mam termin porodu. Jak mam przynieść mojego malutkiego synka do domu, w którym zaraz pojawią się znów te pasożyty?

- pyta się i dodaje, że jest już wykończona psychicznie: "a ZKZL odsyła mnie z kwitkiem, że mam sobie radzić sama".

Dlatego poznanianka złożyła wniosek o natychmiastową wymianę mieszkania. Jak podkreśla, nie jest teraz w stanie wynająć niczego na swój koszt, a do pracy nie może pójść ze względu na zbliżający się poród.

Łukasz Kubiak, rzecznik prasowy ZKZL poinformował, że problem z pluskwami występował wcześniej w tym bloku, jednak za każdym razem spółka wykonywała dezynsekcję części wspólnych, jak również informowała najemców o tym, że należy taki zabieg wykonać we własnym zakresie w mieszkaniach. Dodał też, że pani Ada wprowadziła się do mieszkania w połowie 2019 roku, a pierwsze zgłoszenie dotyczące pluskiew pojawiło się w lutym 2020 roku.

- Przed przejęciem mieszkania podpisywany jest protokół zdawczo-odbiorczy lokalu i pani nie zgłaszała usterek, w tym uwag co do stanu sanitarnego. Mieszkanie, które odebrała pani od ZKZL było czyste i opróżnione z ruchomości

- zaznaczył Kubiak.

Zapewnił nas też, że wszystkie lokale, które przekazuje poznaniakom ZKZL są w jak najlepszym stanie i nigdy nie zdarzyło się, żebyśmy przekazywali mieszkanie z pluskwami czy innymi insektami.

ZKZL na ul. Nadolnik w 2020 r. 3 razy przeprowadził dezynsekcje części wspólnych, a w 2021 r. - dwa: w lutym oraz w lipcu. Jak wyjaśnił Kubiak, przed lipcową dezynsekcją mieszkańcy zostali poinformowani, że będzie przeprowadzana taka akcja poprzez plakat umieszczony w skrzynkach pocztowych. ZKZL rekomendował przeprowadzenie jej też w mieszkaniach na koszt najemców.

- Jednocześnie chciałbym podkreślić, że po ostatniej dezynsekcji nie pojawiły się żadne informacje od mieszkańców, żeby problem powrócił

- powiedział.

Po ostatnich artykułach pojawiających się w lokalnych mediach ZKZL miał dostać wiele głosów od mieszkańców, że u nich ten problem nie występuje.

- Nie mniej w związku z dwoma sygnałami od najemców już zleciliśmy ponowną dezynsekcję części wspólnych, która zostanie wykonana jeszcze w tym tygodniu. Kolejną dezynsekcję wykonamy 2 tygodnie później

- dodał rzecznik ZKZL.

W przypadku pojawienia się pluskiew w mieszkaniu komunalnym w pierwszej kolejności należy zgłosić to do administratora budynku, który zleci przeprowadzenie dezynsekcji w częściach wspólnych. Mieszkańcy powinni wykonać tą samą czynność w swoich mieszkaniach. Kubiak doradza, że jednocześnie można zgłosić się o pomoc finansową w tej sprawie do np. MOPR-u lub innych jednostek zajmujących się pomocą socjalną.

O pluskwach w budynku przy ul. Nadolnik 15 w Poznaniu "Głos Wielkopolski pisał już w 2014 r.

Pluskwa domowa jest to owad pasożytniczy, który żywi się ludzką krwią. Żeruje w nocy, kiedy człowiek śpi i się nie rusza, ponieważ ona sama nie wykazuje się dużą mobilnością. W związku z tym pluskwa będzie trzymać się w okolicy łóżka do 3 m. Wiele osób gryzionych nie ma żadnej reakcji alergicznej i może nawet przez wiele miesięcy nie wiedzieć o problemie.

- Powszechnie pokutuje przekonanie, że pluskwy biorą się z brudu, co prawdą nie jest

– stanowczo zaznacza Agnieszka Graclik, doktorantka w Katedrze Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.

Jak dodaje, przez to mylne myślenie ludzie wstydzą się i pogarszają jeszcze sytuację. Nie wzywają profesjonalistów, tylko starają się je usunąć na własną rękę, co nigdy się nie uda.

Doktorantka wyjaśnia, że pluskwy można sprowadzić nawet do bardzo czystego domu, np. z meblami, które są przywiezione przez firmę zajmująca się transportem nie tylko nowych rzeczy i przez to szkodniki mogą osiedlić się w samochodzie. Dosyć często można przywieźć niechciane owady też z podróży, kiedy nocowało się w hostelach. Pluskwy mogą być także pasażerami na gapę w zamawianym produkcie, który był owinięty kawałkiem starego materaca. Sprawę pogorszy się jeszcze, gdy przyniesiona pluskwa będzie zapłodnioną samicą - jedna składa ok. 20 jaj dziennie, co zwiększa szansę na szybszą inwazję w domu.

Ponadto często w wynajmowanych mieszkaniach, kiedy przez dłuższy czas stoi ono puste, pluskwy mogą przemieścić się do sąsiada, aby znaleźć nowego żywiciela.

Pluskwy domowe na szczęście nie stwarzają dużego zagrożenia dla człowieka, ponieważ ze względu na małą ruchliwość trzymają się jednego żywiciela, więc nie przenoszą żadnych chorób. Ugryzienia ich mogą jednak wywołać reakcje anafilaktyczne u osób, które są uczulone. Natomiast bardzo silnie obciążają psychicznie człowieka, co może nieść negatywne dla niego konsekwencje.

Po powrocie z podroży warto prać ubrania w min. 60 st. C. przez ok. 2 godz., a inne rzeczy, np. walizki, spsiukać odpowiednim środkiem na pluskwy i zamknąć w worku na śmieci na 3 dni, aby wytruło się to, co mogło się przynieść.

Natomiast do usuwania pluskiew trzeba zatrudnić profesjonalistów z firm DDD i to jak najszybciej, kiedy tylko zobaczymy problem.

- Pluskwy to owady, które uwielbiają się z nami ludźmi bawić się w chowanego. Ich płaska budowa ciała pozwala im się ukryć w takich miejscach jak: gniazdka, ramki, wgłębienia ram kanap/łóżek

- mówi Lukas Grzesiak z "Pogromcy Szkodników".

Wyjaśnia, że przy profesjonalnych akcjach usuwania pluskiew, są to min. 2-3 zabiegi z zaznaczeniem, że może być ich więcej. A jest to związane z jajeczkami pluskiew, które są niezwykle odporne na działanie środków chemicznych.

- Po 1 zabiegu czekamy od 7-14 dni. Jest to związane z okresem, gdy wykluwają się nimfy z jajeczek, uderzamy drugą dawką. Tutaj uwaga - działamy środkami chemicznymi rotacyjnie opryskiem metodą ULV (właśnie, aby zaskoczyć ich chemioodporność)

- wyjaśnia Grzesiak.

- Zauważyliśmy też, że sporo ostatnio pojawiło się firm, które "ozonują pluskwy". Niestety ta metoda nie działa. Pluskwy, gdy pojawią się niezdatne warunki do życia, są w stanie blokować swoje przetchlinki (służące im do oddychania), więc niepotrzebnie wyrzucimy pieniądze w ozon

- dodaje.