Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po 10 latach gehenny sąd mówi: Niewinni

Rafał Cieśla
Losy opisanych przez nas przedsiębiorców przypominają dramatyczną historię bohaterów filmu „Układ zamknięty”
Losy opisanych przez nas przedsiębiorców przypominają dramatyczną historię bohaterów filmu „Układ zamknięty” Tomasz Bolt
W 2013 r. ujawniliśmy, że afera meblowa, która trafiła do sądu, może zakończyć się fiaskiem. Bo część oskarżonych przedsiębiorców była niewinna. Teraz potwierdził to poznański sąd.

Stało się to, co musiało się stać. Sąd Okręgowy w Poznaniu uniewinnił przedsiębiorców z branży meblarskiej, których historie opisaliśmy trzy lata temu na łamach „Głosu Wielkopolskiego”. Już wtedy wskazywaliśmy, że w samym akcie oskarżenia były liczne błędy. Ustaliliśmy, że część przedsiębiorców usłyszała zarzuty za dokładnie takie same przestępstwa. Przykładowo jeden z oskarżonych przed sądem w Rzeszowie miał, według prokuratora, wyłudzić meble od konkretnego producenta i dokładnie taki sam zarzut dotyczący tego samego towaru miał biznesmen, którego proces toczył się w Poznaniu.

Teraz, po kilku latach procesu, do podobnych ustaleń doszedł sąd w Poznaniu i uniewinnił grupę przedsiębiorców. Sąd nie dopatrzył się w ich działaniu żadnego przestępstwa, a tym bardziej tego, że działali w zorganizowanej grupie przestępczej, choć faktycznie w ogóle się wcześniej nie znali.

- Generalnie wszyscy oskarżeni, o których pan pyta, zostali uniewinnieni - potwierdza Joanna Ciesielska-Borowiec z Sądu Okręgowego w Poznaniu. - Wyrok nie jest jeszcze prawomocny, wpłynęły wnioski o jego uzasadnienie - zaznacza sędzia Ciesielska-Borowiec.

- Ta sprawa od początku była oczywista. I to teraz potwierdził poznański sąd, który uniewinnił oskarżonych - podkreśla adwokat Sławomir Szczęsny z Poznania.

W tej aferze zapadły też liczne wyroki skazujące, bo grupa przestępcza istniała. Jednak, jak uznał sąd, nie wszyscy do niej należeli

- W przypadku moich klientów akt oskarżenia oparto na fałszywych tezach - całkowicie nielogicznych, a nawet wprost sprzecznych z podstawowymi zasadami prawa i ekonomii. Prokurator Pietrzak z Katowic uznał, że moi mandanci działali w zorganizowanej grupie przestępczej, choć tak naprawdę, oprócz wątpliwej jakości zeznań świadka koronnego, żadnych innych dowodów nie było. Były natomiast dowody przeciwne, wręcz wykluczające wiarygodność „skruszonego” przestępcy - chociażby obszerna opinia biegłego, która została przygotowana na zlecenie prokuratora, a następnie pominięta przez niego przy wniesieniu aktu oskarżenia. Jedyną winą tych przedsiębiorców było to, że działali w tej samej branży. I tylko tyle. Mimo to przez lata musieli udowadniać, że są niewinni. I to nie tylko w sądzie, ale także we własnym środowisku. Trafili też do aresztu, zabezpieczono ich majątek, m.in. firmowe samochody. I taki stan trwał przez ponad 10 lat, dokładnie do 11 marca tego roku - dodaje Sławomir Szczęsny.
Życie pod okiem prokuratora
- Oczywiście, że jesteśmy szczęśliwi, że nasza gehenna się skończyła - opowiada Jan Bieńkowski, jeden z niesłusznie oskarżonych biznesmenów. - Jednak trwała ona zdecydowanie za długo, ponad 10 lat. Dokładnie w marcu 2006 roku zostaliśmy zatrzymani i trafiliśmy do aresztu. Wiadomo, że ciężko to przeżyłem. Areszt, życie z zarzutami... Jeśli chodzi o prokuratora, który mnie oskarżył, to zadra w sercu pozostała. Ale takie wtedy były czasy - wspomina Bieńkowski.

Przedsiębiorca był jedną z wielu osób, które dekadę temu zostały zaliczone do mafii meblowej. Zaczynał w latach 90., właściwie od początku zajmował się handlem meblami. Nigdy nie miał konfliktów z prawem, był niekarany. Skąd zatem znalazł się na ławie oskarżonych w wielkiej aferze meblowej? Bieńkowski meble kupował od firmy Syntex. A jej właściciel faktycznie należał do mafii zajmującej się wyłudzaniem towarów od producentów z całego kraju. - Moja firma Janbox zatrudniała 20 osób. Sprzedawałem meble m.in. Ukraińcom. Nie miałem pojęcia, jak działa firma Syntex. Kupowałem od niej towar, ale to wszystko - przekonywał trzy lata temu Bieńkowski na łamach „Głosu Wielkopolskiego”.

Jednak właśnie związki z Synteksem doprowadziły Bieńkowskiego do aresztu. Tak samo jak i innych przedsiębiorców działających w tej branży. - Miałem większą firmę, pracowało u mnie około 40 osób. Nawet tego właściciela Synteksu nie znałem. Miałem osoby zajmujące się kupowaniem mebli, to one prowadziły negocjacje, za to były odpowiedzialne. Jednak, co ważne w moim przypadku, związki z firmą Syntex były bardzo małe. Wartość towaru kupionego od Synteksu wynosiła mniej niż jeden procent całej działalności mojego przedsiębiorstwa - relacjonował „Głosowi” kolejny przedsiębiorca, także ostatnio uniewinniony w poznańskim procesie.

Fakty się jednak nie liczyły. Dla prokuratora Romana Pietrzaka z Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach liczyły się nawet najmniejsze związki z Synteksem, który prowadził interesy w tej branży. I to, wraz z twierdzeniami świadka koronnego, którym został... Robert B. - właściciel Synteksu, było podstawą do zatrzymań, aresztów, zabezpieczeń mienia. Prokurator uznał bowiem, że towar, który sprzedawał Syntex, był później przez jego nabywców legalizowany. Na tej podstawie stworzył grupę przestępczą, którą tworzyły także osoby w żaden sposób ze sobą niepowiązane.

Ostatecznie zarzuty postawiono kilkudziesięciu przedsiębiorcom z kraju, z kolei pokrzywdzonymi byli producenci mebli z różnych części Polski, m.in. z Elbląga, Swarzędza, Gdańska, Kępna czy Wągrowca.
W przypadku przedsiębiorców, których historie opisujemy, nikt nie został uznany winnym. Wszyscy zostali oczyszczeni z zarzutów, także przez sąd w Rzeszowie. To właśnie tam rozpatrywano wątek tej samej afery i uniewinniono grupę biznesmenów oskarżonych na podstawie zeznań świadka koronnego Roberta B. Tamten wyrok dotyczył biznesmenów, którzy zdaniem śledczych tworzyli gang także z osobami, które zostały oskarżone w Poznaniu. - Bezkrytyczna wiara w zeznania świadka koronnego spowodowała, iż oskarżyciel nie uznał nawet za stosowne skonfrontowanie informacji podawanych przez świadka z pozostałym materiałem dowodowym (...) - uzasadniał sąd .

Ile za niesłuszny areszt?
- Po uprawomocnieniu się wyroku na pewno będziemy domagać się zadośćuczynienia za niesłuszny areszt i odszkodowania za zniszczone firmy. Na razie nie chcę mówić o konkretnych kwotach, ale nie może być tak, iż niewinni ludzie trafiają do aresztu na pół roku i nie otrzymują stosownej rekompensaty - zaznacza Sławomir Szczęsny i kontynuuje. - Warto także, w szerszym aspekcie, pochylić się nad problemem odpowiedzialności osób powołanych do ścigania przestępstw, zwłaszcza w świetle nowych regulacji prawnych, które w imię bliżej nieokreślonego „interesu społecznego” dają blankietowe przyzwolenie na naruszanie prawa - dodaje mecenas Szczęsny.

Ile przedsiębiorcy mogą otrzymać za zniszczony kawałek życie? W polskim sądownictwie nie są to ogromne kwoty. Są orzeczenia, które wskazują, iż niewinna osoba za miesiąc aresztu powinna otrzymać średnio około 3 tys. zł. Jeśli uznać, że podobne rozwiązanie sąd zastosuje w przypadku opisanych przez nas przedsiębiorców, to za sam niesłuszny areszt otrzymaliby oni około 18 tys. zł. Niewiele.

Niewykluczone jednak, że ta kwota będzie wyższa. Przykładowo uniewinnionemu majorowi Olgierdowi C., który zdaniem prokuratury miał odpowiadać za zbrodnię w Nanghar Khel, w jednej z instancji przyznano aż 500 tys. zł za siedem miesięcy aresztu. Ostatecznie kwotę zmniejszono do 150 tys. zł. Czy podobne zadośćuczynienie dostaną biznesmeni z branży meblowej? O tym przekonamy się, ale niezbyt szybko. Najpierw musi się uprawomocnić wyrok Sądu Okręgowego w Poznaniu, a dopiero później można rozpocząć batalię o pieniądze. W ich przypadku jednak nie będzie chodzić wyłącznie o zadośćuczynienie za areszt. Skarb Państwa będzie też prawdopodobnie musiał zapłacić odszkodowanie za zniszczone firmy należące do przedsiębiorców.

3 miliony za wyspę, której nie ma
W przypadku zadośćuczynienia żadnych pieniędzy nie będzie musiała płacić na pewno prokuratura. Wszystkie koszty poniesie bowiem Skarb Państwa.
Tak samo zresztą jak w przypadku innego biznesmena, który stał się sztandarową ofiarą śledczego z Katowic. Mowa o człowieku, który - choć niewinny - w areszcie przesiedział 27 miesięcy. Jego historię opisała m.in. „Rzeczpospolita”. Według prokuratora Pietrzaka Krzysztof Stańko miał ponad dekadę temu wyprodukować 200 kilogramów amfetaminy i ukryć ją na wyspie na Jeziorze Turawskim. Tak przekonywał świadek koronny, którego zeznania były często wzajemnie sprzeczne. Mimo to śledczy Pietrzak uznał je za wiarygodne i wniósł o areszt dla mężczyzny. I choć żadnej wyspy na jeziorze nie było, to śledczy dalej brnął w oskarżenie. Ostatecznie Stańko został uniewinniony dopiero przez sąd, który uznał, iż cała sprawa była niemoralna, bo pozbawiona uzasadnienia w materiale dowodowym. Teraz za niesłuszny wyrok Stańko domaga się ponad 3 mln zł.

Gdy trzy lata temu ujawniliśmy poznański wątek afery meblowej, śledczy z Katowic przekonywali nas, iż w całej aferze zapadają liczne wyroki skazujące. Co oczywiście było prawdą, bo grupa przestępcza faktycznie istniała. Problem jednak w tym, że prokurator Pietrzak do tej grupy wrzucił wszystkich, nawet tych, na których nie było dowodów, tak jak w przypadku grupy przedsiębiorców uniewinnionych właśnie w Poznaniu.

Jak teraz śledczy odnoszą się do wyroku, który zapadł właśnie w Poznaniu? - Prokuratura Regionalna w Katowicach zwróciła się do Sądu Okręgowego w Poznaniu o uzasadnienie wyroku w całości. Ewentualny zakres zaskarżenia tego wyroku określony zostanie po zapoznaniu się z tym uzasadnieniem - informuje Zbigniew Pustelnik z Prokuratury Regionalnej w Katowicach.

A jaka przyszłość czeka prokuratora Romana Pietrzaka? - Roman Pietrzak jest prokuratorem Prokuratury Regionalnej w Katowicach, aktualnie delegowanym do Śląskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej z siedzibą w Katowicach - dodaje Zbigniew Pustelnik.

„Układ zamknięty”
Gdy po raz pierwszy opisywaliśmy kulisy afery meblowej, w Polsce bardzo głośno było o filmie „Układ zamknięty”. On także opowiadał o przedsiębiorcach, którzy zostali zniszczeni przez wymiar sprawiedliwości w Polsce. Ale takich historii było w naszym kraju znacznie więcej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski