Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po co babę na Borneo zagnało?

Kamilla Placko-Wozińska
Kamilla Placko-Wozińska
taka refleksja babę naszła, że może ślub z dziadem nie był najrozsądniejszy :)
taka refleksja babę naszła, że może ślub z dziadem nie był najrozsądniejszy :)
Szczęśliwie baba ze świata wróciła. I z refleksją taką, że ludzie to na tym Borneo radości jakby więcej w sobie mają. Bo hotelowy personel na ten przykład, to nie tylko do baby, w sensie gościa się uśmiechał, ale jak nawet myślał, że nikt nie widzi, to między sobą radosne opowiastki snuł pewnie, bo śmiech słychać było. A w pracy byli przecież.

Nawet przy slumsach, co w centrum miasta były obok hoteli luksusowych bardzo, jak się szło, to ludzie pozdrawiali rękami machając. No i też się uśmiechali. Może dlatego, że jak jeden baby kolega ze szczebla kierowniczego powiedział, planu robić nie musieli.

Baba na festiwalu folklorystycznym była, gdzie zespół ,,Poligrodzianie" z Politechniki Poznańskiej dwie nagrody aż dostał. Duma babę rozpierała, że ona też z Polski. Raz tylko sytuacja kłopotliwa była, gdy dziewczyny z tajwańskiej grupy do baby przyszły z dyktafonami uruchomionymi, co by im zaśpiewała. A pewnikiem chluby Polsce by nie przyniosła.

Dużo różnych zespołów baba w Malezji poznała i to z miejsc egzotycznych jeszcze bardziej. Jak baba tancerce jednej odpowiedziała, że z Polski jest, to owa czoło zmarszczyła z intensywnego myślenia.

- A, to w Europie! - zadowolona przypomniała sobie. No to baba grzecznie spytała, skąd tancerka owa jest. A jak usłyszała, że z Timoru Wschodniego, to czoło zmarszczyła tylko, bo myślenie intensywne nie pomogło i wieczorem sprawdziła dopiero, że to na wyspie w Archipelagu Malajskim jest.

Łowców głów nie spotkała baba, za to małp z długimi czerwonymi nosami dużo oglądała, jak w dżungli po rzece płynęła. I złość ją na dziada naszła, że aparatu porządnego, czyli jego zabrać nie pozwolił. Bo z baby to małpy niewidoczne całkiem prawie są. Za to co do innego aparatu rację, niestety, dziad miał. Baba kupiła specjalny do zdjęć podwodnych. Za złotych trzydzieści, co dziad mówił, że taki tani, to dobry być nie może. Zwykły niby był, z filmem, co to po każdej klatce przewijać go trzeba było, ale w obudowie ochronnej, co mało ochronną się okazała, bo zaraz wodą się napełniła cała.

I całkiem niesłusznie przyjaciółki baby się martwiły, że ją coś złego spotkać może. Najbardziej mrożącym krew w żyłach przeżyciem było jak baba w windzie hotelowej między piętrami utknęła. Sama całkiem. Pierwszą jej myślą było na jak długo powietrza jej wystarczy. Drugą, konstruktywną bardziej, że może tak zapalić. Raz, że uspokoi się nieco, przez co umysł jej pracować skuteczniej zacznie. Dwa, że w tej Malezji to elektronika taka, że czujniki na pewno są, więc alarm włączą. I myśl ta słuszną się okazała. Bo zaraz po niej druga przyszła, że i bez palenia alarm być musi. To wcisnęła baba guzik odpowiedni. I głos miły się odezwał w języku niezrozumiałym.

- Gdzie baba jest? - w bardziej zrozumiałym padło, bo w angielskim. No to zgodnie z prawdą odpowiedziała, że w windzie, bo między jakimi piętrami to pojęcia nie miała.

- Ile osób w windzie? - głos miły drążył.

- Tylko ja - baba odrzekła.

- Ile?

- Sama jestem!- nie wiedzieć z czego krzyczeć baba zaczęła, choć dobrze słychać było.

- Parę minut poczekać, ściągniemy - w końcu radosna wiadomość padła. Ale zaraz jakby głos ów nóż w serce baby wbił: - Sprawdzamy, czy obciążenie za duże nie jest.

Czytaj także:
Dwie nagrody Poligrodzian w Malezji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski