Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po Italii i Luksemburgu Polska jest jego trzecią ojczyzną [FOTO]

Marek Weiss
Adriano Gentilotti może uchodzić za obywatela świata. Urodził się we włoskim Rimini. W wieku dorosłym wyemigrował za pracą do Luksemburga, gdzie osiadł na stałe. Najbardziej polubił jednak Polskę, do której organizował transporty darów, gdzie był gościem dwóch prezydentów i gdzie odnalazł swoją drugą połówkę.

Jego związki z krajem nad Wisłą rozpoczęły się na początku lat 80. Był wtedy już na tyle ustabilizowany życiowo, że mógł oddać się działalności społecznej. Wszedł w skład kierownictwa Towarzystwa Fryderyka Chopina, którego celem była pomoc emigrantom z Polski. Wstąpił tam nieprzypadkowo. Jego szwagier był bowiem Polakiem. To z jego opowiadań znał kraj po drugiej stronie żelaznej kurtyny. Kilka lat później wybrał się tam po raz pierwszy.

- Był rok 1984. W sklepach mięsnych zamiast mięsa były tylko kości. Chciałem dla znajomych przywieźć stąd jakiś prezent, ale udało mi się kupić tylko długopis. Zaskoczeniem dla mnie było, że ludzie podczas mszy stali na zewnątrz kościołów, a nie wchodzili do środka. Dopiero po jakimś czasie przekonałem się, że w środku już nie było miejsca. W katolickiej Italii kościoły były wypełnione zaledwie w jednej czwartej. To był dla mnie szok - wspomina swoje pierwsze wrażenia.

Bieda Polaków poruszyła go do tego stopnia, że po powrocie zainicjował akcję pomocy ze strony Czerwonego Krzyża. Zorganizowano dostawę darów rzeczowych i żywnościowych. W wypełnionej po brzegi ciężarówce Adriano znów przyjechał do Polski. I tak obrócił dziesięć razy. Dary, które zbierał i przywoził, trafiały do domów dziecka i domów pomocy społecznej. Trudno było wówczas przekraczać granice, ale na szczęście ambasada polska w Brukseli dała mu specjalny paszport, dzięki któremu nie musiał oczekiwać w kolejkach.

Podczas jednej z podróży odwiedził Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Widząc, z jakimi problemami boryka się ta placówka, zorganizował zbiórkę pieniędzy na jej rzecz za zgodą władz Luksemburga. Z prośbą o wsparcie odwiedził osobiście 700 sklepów. Po 15 dniach zebrał sumę 6000 dolarów.

Jego działalność nie przeszła niezauważona w Polsce. Prezydent Wojciech Jaruzelski zaprosił go do Belwederu już w pierwszym dniu swojego urzędowania, 20 lipca 1989 roku. Adriano miał przyjemność być pierwszym zagranicznym gościem przyjętym przez pierwszego od blisko półwiecza polskiego prezydenta. Dwa lata później Gentilotti został przyjęty w Warszawie przez jego następcę, Lecha Wałęsę. Serce okazywane Polsce otworzyło mu też drzwi do Watykanu. 13 września 1990 roku spotkał się z Janem Pawłem II, który podziękował mu za zainteresowanie losem rodaków. Pamiątką po tamtej audiencji w Castel Gandolfo był wyemitowany przez pocztę luksemburską znaczek, na którym Gentilotti jest razem z papieżem-Polakiem.

Zainteresowanie Polską przełożyło się na życie osobiste Adriano. Podczas jednego z licznych transportów poznał wybrankę swojego serca. Już po roku wzięli ślub w Luksemburgu i rozpoczęli budowę domu w rodzinnej wiosce pani Bożeny - podostrowskm Zamościu. Mieszkali tam przez kilka lat. W Ostrowie urodziły się obie ich córki - Eliza i Sonia. Kiedy starsza z nich miała 5 lat, podjęli decyzję o wyjeździe do Luksemburga. Głównie ze względu na dzieci właśnie.

- Stwierdziliśmy, że lepiej będzie, kiedy do szkoły córki pójdą tam. Z Zamościa było wszędzie daleko i musiałyby dojeżdżać. Poza tym w Luksemburgu kładzie się większy nacisk na naukę języków obcych. Nie ma też problemów z pracą, zwłaszcza dla wykształconej młodzieży. Dostęp do służby zdrowia jest również bez porównania łatwiejszy niż w Polsce - wyjaśnia pani Bożena.

Dom w Zamościu stał się domem letniskowym państwa Gentilottich. We czwórkę spędzają tam niemal każde wakacje i święta. Na stałe mieszkają w Esch - drugim co do wielkości mieście Luksemburga. Do stolicy kraju jest stamtąd 15 km. Za granicę jeszcze bliżej - do Niemiec 11 km, do Belgii 5 km, do Francji zaledwie 3 km. Codzienne zakupy można więc robić w czterech krajach, wybierając miejsca, gdzie ceny są najkorzystniejsze.

Państwo Gentilotti uważają, że Luksemburg to najlepsze miejsce na świecie by żyć. Jest tam bezpieczniej, a opieka społeczna i medyczna jest na bardzo wysokim poziomie. Nie ma żadnego problemu z dostępem do specjalistów. Życie na styku różnych kultur sprzyja rozwijaniu umiejętności lingwistycznych. Obie córki, obecnie mające 22 i 18 lat, biegle posługują się pięcioma językami. Starsza z nich studiuje prawo, młodsza jest licealistką.

Społecznikowska dusza Adriano nie pozwala mu siedzieć w domu. Uczestniczy w różnych akcjach, zbierając pieniądze dla ludzi chorych i ubogich w wielu krajach, nawet tych uznawanych za najbogatsze. Bo jak mówi, nawet tam są potrzebujący pomocy. A im wyższy poziom życia w danym kraju, tym ludzie stają się bardziej zamknięci, mało solidarni.

W ostatnich tygodniach z jego inicjatywy odnowiono miejsce upamiętniające jedyną w historii wizytę papieża w Luksemburgu. Przyjazd Jana Pawła II w maju 1985 roku do tego małego księstwa był głośnym wydarzeniem. Jeszcze w latach 80. w miejscu odprawienia mszy postanowiono postawić pamiątkowy krzyż. Niestety, z biegiem czasu nie miał kto zadbać o niego. Miejsce to sprawiało wrażenie coraz bardziej opuszczonego. I tak pewnie byłoby dalej, gdyby nie Adriano. Już rok temu z okazji kanonizacji Jana Pawła II razem z żoną zamówili u jednego z polskich rzeźbiarzy popiersie papieża. Zostało ono umieszczone przy krzyżu.

- Potem odwiedziłem dyrektora pobliskiej huty Arcelor i przekonałem go, że z krzyża trzeba usunąć rdzę i odmalować go. Argumentowałem, że w pobliżu przechodzą studenci z całej Europy, których mamy około 30 tysięcy. Wysłuchał mnie i zgodził się, a nawet zapewnił, że firma wszystkie prace sama sfinansuje. Przy okazji wyczyszczono także tablicę znajdującą się na krzyżu. Jest ona obecnie bardziej widoczna i czytelna. Otoczenie wzbogaciło się także o piękny skwer - opowiada Adriano.

Odnowienie krzyża było okazją do zorganizowania uroczystości z okazji 30-lecia papieskiej wizyty. Odbyły się one w Esch - Alzette z udziałem jedynego arcybiskupa luksemburskiego. To najwyższy dostojnik kościelny w kraju, w którym nie ma kardynałów.

ZiemiaKaliska.com.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski