No i już się boję. Za chwilę pewnie pojawią się hasła typu „Skocznia w każdej gminie, a tor łyżwiarski w każdym powiecie”, a że w naszym kraju wszystko jest możliwe, w pracowniach znanych architektów powstaną wizualizacje, które media naturalnie chętnie będą pokazywać, a że nic z tego nie będzie, to już zupełnie inna sprawa. Bo tak szczerze mówiąc, po co nam sto skoczni i sto łyżwiarskich torów, zadaszonych naturalnie? Ile osób uprawia w Polsce łyżwiarstwo szybkie? Dwieście, może trzysta? Nawet jeśli po olimpijskim sukcesie Zbigniewa Bródki liczba trenujących się podwoi, to i tak nie warto inwestować.
Kilka lat temu w Pruszkowie wybudowano piękną halę z kolarskim torem z prawdziwego zdarzenia, a potem zaczęły się kłopoty. Bo koszty utrzymania są przeogromne. Prosta finansowa kalkulacja wskazuje na to, że treningi łyżwiarzy w Berlinie są w ostatecznym rozrachunku dużo tańsze niż budowa, a potem utrzymanie łyżwiarskiej hali.
Premier Tusk mówi, że nawet jeżeli nie uzyskamy prawa do organizacji igrzysk olimpijskich w 2022 roku, to – niezależnie od decyzji MKOl – inwestycje w zimową infrastrukturę sportową powinny być wykonane. Brawo. Słowa nic nie kosztują. Politycy są mistrzami w składaniu obietnic, prześcigają się wręcz w tym, kto da więcej. Kaczyński bilion w sobotę, Tusk dwa biliony w niedzielę. A więc budujmy...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?