Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Po wyginięciu pszczół ludzkość przetrwa tylko cztery lata" - nadal te słowa brzmią groźnie

Agnieszka Romanowicz
Gwałtowne ubywanie zapylaczy na świecie to powód, dla którego  realizowane są programy wsparcia pszczelarstwa.  W latach 2005-2016 w Polsce wypłacono na ten cel ponad 206,7 mln zł.
Gwałtowne ubywanie zapylaczy na świecie to powód, dla którego realizowane są programy wsparcia pszczelarstwa. W latach 2005-2016 w Polsce wypłacono na ten cel ponad 206,7 mln zł. Szymon Starnawsk
W dobie ginięcia licznych gatunków owadów zapylających, ważne jest utrzymanie pszczół przy życiu. Zadanie to nie powiedzie się bez pszczelarzy.

Pszczelarz ma jedną z najpiękniejszych siedzib pracy; wśród kwitnących ziół, krzewów i drzew. Trudno też o lepszych pracowników niż pszczoły - najchętniej pracowałyby na okrągło. Jakby tego było mało, pszczelarz może cieszyć się jeszcze jednym atutem swej pracy: przynosi ona pożytek nie tylko jemu, ale też całemu światu.

Trzeba ocalić pszczoły. Bez nich zapanuje głód

Słynne jest ostrzeżenie Alberta Einsteina, że po wyginięciu pszczół ludzkość przetrwa tylko cztery lata i nadal brzmi ono groźnie.

Według ONZ 90 proc. żywności świata pochodzi ze stu gatunków roślin i aż 71 z nich zapylają pszczoły. Europejska Agencja Środowiska wyliczyła, że zarabiają w ten sposób 190 mld dolarów rocznie. W samej Europie pszczoły zapylają aż 84 proc. roślin uprawnych, dając rocznie (według obliczeń Komisji Europejskiej) prawie 16 mld euro dochodu. Tymczasem od 1989 roku tylko z rezerwatów przyrody w Niemczech zniknęło trzy czwarte owadów latających - alarmują naukowcy w czasopiśmie „PLOS ONE”.

Tendencja ta dotyczy całego świata, a najdotkliwiej dotknęła chińską prowincję Syczuan, w której pszczoły wyginęły w połowie lat 80. Odtąd tamtejsi rolnicy ręcznie zapylają drzewa owocowe. To zajęcie trudne i niebezpieczne, a w porównaniu z pszczołami, mało skuteczne.

Zobacz także: Dotacje dla pszczelarzy 2019. W tym roku wnioski składają stowarzyszenia, nabór trwa

Gwałtowne ubywanie zapylaczy na świecie to powód, dla którego realizowane są programy wsparcia pszczelarstwa. W latach 2005-2016 w Polsce wypłacono na ten cel ponad 206,7 mln zł.

Przerażające prognozy zmian klimatycznych. Czarne scenariusz...

Fach pszczelarza jest ciekawy i dotowany, jednak jego nauka trwa wiele lat. Teoretyczną wiedzę można zdobyć np. w Technikum Pszczelarskim w Pszczelej Woli, ale najlepiej jest, gdy początkujący pszczelarz ma swojego mistrza. Pasieki nie można założyć wszędzie. Trzeba znaleźć teren, gdzie w promieniu trzech kilometrów rośnie wiele gatunków roślin miododajnych.

Dr Krystyna Stepczyńska-Szymczak, botanik z Bydgoszczy, wyjaśnia, że pszczoła - tak, jak człowiek - żeby prawidłowo funkcjonować, potrzebuje różnorodnego menu. Pszczoła wróci do ula z pięciu kilometrów, ale taka odległość jest mało efektywna , bo w drodze powrotnej strawi pobrany nektar. Dobrze, gdy pożytek dla pszczół znajduje się jak najbliżej pasieki. Pszczelarz musi też mieć pracownię, potocznie zwaną budziakiem, w której przechowuje sprzęt pszczelarski, m.in. liczne ramki, nieużywane korpusy uli, wirówkę do miodu. Rolę budziaka może pełnić barak lub garaż.

Zobacz wideo: Pszczoły – małe, ale ważne. „Jeśli znikną pszczoły, po 3 latach już nas nie będzie”.

Źródło:
TVN

Pszczelarz - żeby sprzedawać miód legalnie - nie musi rejestrować działalności gospodarczej. Od 2017 roku może skorzystać z uproszczonej formy prawnej, tzw. sprzedaży bezpośredniej. Rejestruje się ją w powiatowym inspektoracie weterynarii. Sprzedaż bezpośrednia umożliwia handel miodem na targowiskach i bezpośrednio z pasieki, zwolnienie od podatku ze sprzedaży (do 20 tys. złotych) i podatek ryczałtowy w wysokości 2 proc. od sprzedaży powyżej 20 tys. złotych (rozliczany z PIT-em). Od pszczelarza wymaga się, żeby zapisywał swój dochód w zeszycie. Trzeba się spodziewać kontroli inspektora weterynarii, jednak wymagania są do udźwignięcia. Np. w pomieszczeniu, gdzie wiruje się miód, należy mieć „powierzchnie łatwe do czyszczenia i dezynfekcji”, a za takie uważa się blat w domowej kuchni.

Obowiązkiem pszczelarza jest leczenie pszczół. Gdyby nie choroby, pszczoły żyłyby jak przed pojawieniem się ludzi na świecie. Pszczelarze są pszczołom potrzebni przez pasożyty. Jednym z nich jest varroa destructor, sprowadzony ze Wschodu w latach 70. XX w. wraz z pszczołami kaukaskimi, które miały pracować wydajniej. Varrora destructor wygląda jak kleszcz i atakuje zarówno młode, jak i dorosłe pszczoły. W ciągu dwóch lat potrafi doprowadzić do śmierci całego gniazda. Żeby temu zapobiec, pszczelarze odymiają ule specjalnymi lekami. Varroa początkowo był utrapieniem tylko pszczelarzy z Azji, a teraz na całym świecie, poza Australią i niektórymi wyspami Pacyfiku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: "Po wyginięciu pszczół ludzkość przetrwa tylko cztery lata" - nadal te słowa brzmią groźnie - Gazeta Pomorska

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski