Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podpalone kobiety umierały w morzu cierpienia

Barbara Sadłowska
W lutym 2013 r. poznański Sąd Okręgowy wymierzył Andrzejowi K. karę dożywocia
W lutym 2013 r. poznański Sąd Okręgowy wymierzył Andrzejowi K. karę dożywocia Grzegorz Dembiński
Dwa tygodnie temu w jednym ze szpitali w Poznaniu zmarła ciężko poparzona kobieta. Lekarze nie zdołali jej uratować... W parku w centrum Rogoźna oblał ją łatwopalną cieczą i podpalił konkubent.

Pijany konkubent usłyszy zarzut zabójstwa. Nie jest to pierwszy taki przypadek w Wielkopolsce. W marcu 2011 roku, w Grodzisku, mąż podpalił śpiącą żonę. Kobieta zmarła. Andrzej K. został skazany na dożywocie.

W czwartek, 30 czerwca, tuż po dziewiętnastej, 50-letni Stanisław G. oblał swoją towarzyszkę łatwopalnym płynem i podpalił. Zdarzyło się to w miejskim parku w centrum Rogoźna. Świadkami zdarzenia byli inni przechodnie, między innymi poznański policjant po służbie. Szedł z kolegą przez park i błyskawicznie zareagował. Udzielił kobiecie pierwszej pomocy. Jego kolega wezwał służby ratunkowe. Helikopter zabrał poparzoną kobietę do jednego z poznańskich szpitali. Policjant natomiast sam zatrzymał sprawcę.

Stanisław G. był kompletnie pijany. Miał 3 promile we krwi. Został tymczasowo aresztowany, a obornicka prokuratura postawiła Stanisławi G. - na razie - zarzut usiłowania zabójstwa.

Prosiła o śmierć

Nawet poznański Sąd Apelacyjny, przed którym stawało wielu oskarżonych o zabójstwo, poraziło okrucieństwo tej zbrodni. Doszło do niej w marcu 2011 roku, w Grodzisku Wielkopolskim. Andrzej K., 51-letni były policjant oblał benzyną śpiącą żonę i podpalił. Kilka lat wcześniej Danuta K. zawiadomiła prokuraturę, że mąż znęca się nad nią.

Wówczas Andrzej K. wyprowadził się z domu w Grodzisku i w tajemnicy przed rodziną kupił domek na poznańskiej Ławicy. W 2009 roku złożył pozew o rozwód - z winy żony! - i w tym samym roku został skazany za znęcanie się nad Danutą. Orzeczenie w sprawie rozwodowej miało być ogłoszone w poniedziałek. Ale w nocy z piątku na sobotę ktoś - dysponujący kluczami - wszedł do domu w Grodzisku, oblał benzyną śpiącą kobietę i podpalił.

Danucie udało się wyjść z domu i zaalarmować krewną. Była w strasznym stanie. Skręcała się z bólu. Powiedziała, że ktoś polał ją jakimś płynem i podpalił. Nie wiedziała, kto to był. W szpitalu jeszcze próbowała mówić. Prosiła, żeby zdjąć kolczyki, nie wiedząc, że żar stopił uszy. Jej organizm błyskawicznie wykorzystywał każdą dawkę leków przeciwbólowych.
- Pacjentce, nieludzko wyjącej z bólu, trudno jest powtarzać pytania, co się stało. Około 90 procent ciała to były oparzenia II i III stopnia, białkówki jej oczu się ścięły, nie była w stanie widzieć. Starałem się zmniejszyć jej cierpienie - zeznał lekarz grodziskiego szpitala.

Danuta K. została natychmiast przetransportowana do specjalistycznego szpitala w Siemianowicach Śląskich. Lekarze nie byli w stanie jednak jej uratować. Danuta K. zmarła dwa dni później.

Pierwszym podejrzanym był oczywiście mąż. Andrzej K. nie przyznał się do winy. Jego proces miał charakter poszlakowy. Twierdził, że tej nocy nie opuszczał Poznania. Żadnego bezpośredniego dowodu jego winy nie było.

- Wszyscy zastanawiamy się, kto jest winien tej okrutnej, straszliwej zbrodni, dlatego wniosek o uniewinnienie oskarżonego jest jak najbardziej słuszny. Sąd nie może skazać osoby „najbardziej prawdopodobnej” - przekonywał obrońca Andrzeja K.

- Jestem niewinny, nigdy nie dopuściłbym się tak okrutnej zbrodni. Czegoś takiego nie zrobiłbym swoim dzieciom. Wiele lat pracowałem w policji. Chroniłem ludzi, narażając własne życie. Mając świadomość grożącej za taki czyn kary, zadam sądowi pytanie: czy podjąłbym takie ryzyko? Jestem osobą rezolutną i normalną, czy to by mi się opłacało? Ktoś chce zrobić ze mnie zabójcę... - powiedział w „ostatnim słowie” Andrzej K.
Portret okrutnika

- O drugiej w nocy spałem u siebie w domu - zapewniał podczas śledztwa Andrzej K., tłumacząc, że nie słyszał kilkunastu telefonów rodziny z Grodziska, która chciała go zawiadomić o pożarze w domu i stanie żony, ponieważ wyciszył dzwonek aparatu. Przekonywał, że całą noc spędził w domu w Poznaniu. Wyszedł jedynie na spacer z ratlerkiem.

- Nie przyznał się, ale przecież Duch Święty tego nie zrobił - powiedziała podczas procesu przed poznańskim Sądem Okręgowym 82-letnia matka zamordowanej Danuty K. Teściowa nie miała dobrego zdania o Andrzeju K. Zdradzał żonę, a ona z biegiem lat coraz bardziej się go bała.

- Jestem starą kobietą, ale nigdy nie widziałam, żeby ktoś był tak nachalny w stosunku do swojej żony i innych kobiet jak on. Córka szanowała rodzinę, dbała o dzieci i dom. Ona nie była żadną latawicą - nie jak oskarżony, co latał jak kot z pęcherzem... W ostatnich latach córka stale narzekała, że obawia się męża, bo nigdy nie wiedziała, co będzie, jak przyjedzie...

Zeznania innych świadków potwierdziły opinię teściowej. Uczennica szkoły policealnej spotkała Andrzeja K. tylko dwa razy, u koleżanki. Mężczyzna zdobył numer jej telefonu i nękał dziewczynę, czekał na nią z kwiatami.

- Z uwagi na wiek pana Andrzeja nie byłam nim zainteresowana - zeznała młodsza o przeszło 30 lat dziewczyna.

Świadkowie mówili też o wyjątkowej arogancji oskarżonego. Miał o sobie bardzo wysokie mniemanie - uważał, że jest sprytniejszy od innych. Jak się potem okazało - także od wymiaru sprawiedliwości, która go jednak dopadła.
Zaplanował śmierć

Według prokuratora, tylko Andrzej K. miał powody, by zabić Danutę. Za zabójstwo, popełnione ze szczególnym okrucieństwem, zażądał on dla oskarżonego dożywocia. W lutym 2013 roku poznański Sąd Okręgowy wymierzył Andrzejowi K. tę najsurowszą karę.

- Sąd nie miał wątpliwości, że oskarżony Andrzej K. dopuścił się zarzucanego mu czynu - powiedział wtedy sędzia Antoni Łuczak, wyjaśniając, że spójny i logiczny łańcuch dowodów poszlakowych pozwala na uznanie go winnym popełnienia zbrodni.

Wyliczał kolejno: sprawca otworzył drzwi swoim kluczem, musiał bardzo dobrze znać rozkład pokoi w domu, otworzył skrytkę w łazience, o której wiedzieli tylko państwo K. i ich dzieci, przestawił czujnik lampy, żeby nie oświetlała wejścia do domu. Sąd ustalił również, że w tamtym czasie Andrzej K. wszedł w bliższe relacje z pewną panią. Jego sprawa rozwodowa miała się zakończyć 21 marca, przy czym państwo K. nie mieli uregulowanej kwestii podziału majątku, a jego obciążał prawomocny wyrok za znęcanie się nad żoną. W ocenie sądu, oskarżony działał z pełną premedytacją, z niskich pobudek i dlatego wymierzył mu najsurowszą karę - dożywocie.

- Jest to kara adekwatna. Oskarżony dopuścił się przestępstwa umyślnego, w sposób wyjątkowo przemyślany i bezwzględny. Konsekwentnie zrealizował swój plan. Nawet nie zważał na to, jak cierpieć będą jego dzieci - mówił sędzia Łuczak.

Dodał, że Andrzej K. dysponował dużym doświadczeniem życiowym, także z pracy w policji. Wybrał jeden z najokrutniejszych sposobów zabójstwa - żeby zatrzeć ślady zbrodni i uniknąć odpowiedzialności za śmierć żony.

Sąd Apelacyjny utrzymał wyrok dożywocia w mocy.
Tylko cierpienie to samo

Proces Stanisława G. z Rogoźna nie będzie tak skomplikowany. Sprawstwo jest oczywiste. Ale - czy będzie pamiętał, że podpalił konkubinę w parku? I dlaczego w ogóle to zrobił?

W odróżnieniu od byłego policjanta z Grodziska nie była to zaplanowana na zimno zbrodnia. Tylko cierpienie pokrzywdzonych było takie samo. Ofiara Stanisława G. zmarła 20 lipca w jednym z poznańskich szpitali.

- Kobieta zmarła i prawdopodobnie będzie rozważana zmiana kwalifikacji zarzucanego czynu. Z usiłowania - na dokonanie zabójstwa - poinformował Konrad Frąckowiak z Prokuratury Rejonowej w Obornikach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski