Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogrzeb prokuratora Laskowskiego

Łukasz Cieśla
Prokurator Andrzej Laskowski.
Prokurator Andrzej Laskowski.
Zawsze dbał o wszystkich, tylko nie o siebie - powiedział dziś nad grobem prokuratora Andrzeja Laskowskiego jeden z jego współpracowników. Kilka godzin temu znany poznański śledczy spoczął na cmentarzu na poznańskim Junikowie. W ostatniej drodze towarzyszyła mu rodzina, prokuratorzy oraz poznańscy policjanci i adwokaci.

Gdy siedem lat temu po raz pierwszy wszedłem do gabinetu prokuratora Andrzeja Laskowskiego, jeszcze w Prokuraturze Okręgowej mieszczącej się wtedy przy ulicy Polnej w Poznaniu, w jego pokoju było dosłownie siwo od dymu. Właściwie to najpierw zobaczyłem dym, dopiero potem siedzącego za biurkiem prokuratora Laskowskiego. Potem od jego znajomych usłyszałem, że jednego papierosa odpala od drugiego.

Czytaj także:
Zmarł prokurator Andrzej Laskowski
21 osób oskarżonych o oszustwa na portalach motoryzacyjnych

Drugim nałogiem była praca. Ponad sto dni niewykorzystanego urlopu mówi samo za siebie. Ale też trudno, by praca nie uzależniała, gdy ma się do czynienia z poważnymi śledztwami o zabójstwa, oszustwa czy porwania.

Prokurator Laskowski od lat nadzorował lub prowadził trudne oraz tak zwane medialne sprawy. Tak było jeszcze w poznańskiej Prokuraturze Okręgowej, tak było w ostatnich latach w Prokuraturze Apelacyjnej w Poznaniu. Tu pełnił funkcję naczelnika wydziału V do spraw przestępczości zorganizowanej i korupcji. Ludzie z półświatka dobrze go znali, bo prędzej czy później wielu z nich stanęło przed jego obliczem.

Współpracujący z nim policjanci wspominają go jako prawdziwego "psa gończego", człowieka, który nie odpuszczał. Pewnie również dlatego miał opinię pracoholika, dla którego wiele spraw poza pracą miało drugorzędne znaczenie.

- W ostatnim okresie to się jednak zaczęło zmieniać. Nadal był bezwzględnie zaangażowany w obowiązki służbowe, ale zaczął jeździć na urlopy czy po prostu brać wolne, by zająć się ukochanym wnukiem i spędzić czas z rodziną - mówi prokurator Hanna Grzeszczyk, która współpracowała z Andrzejem Laskowskim od 2003 roku.

O Laskowskim jako swoim przełożonym w Prokuraturze Apelacyjnej ma opinię następującą: wymagający wobec innych, ale również wobec siebie, murem stojący za podwładnymi, potrafiący rozmawiać z ludźmi oraz brać pod uwagę ich opinię, nawet jeśli była inna niż jego.
- Jako szef był także bardzo koleżeński i ludzki. Rozumiał, że każdy z nas ma własne życie rodzinne i czasami jakieś kłopoty do rozwiązania. Gdy ktoś z nas potrzebował, nie robił trudności, by nagle wziąć urlop i załatwić jakąś ważną sprawę osobistą - dodaje Hanna Grzeszczyk.

Bliscy Andrzeja Laskowskiego wspominają z kolei, że sprawy zawodowe odcinał od tych prywatnych. Zwłaszcza dzieciom nie zwykł zwierzać się ze spraw zawodowych.

Gdy po pracy wracał do domu, chętnie sięgał po książki. Czytał ich mnóstwo. Jeden z ulubionych autorów to Philip Roth, ostatnio czytał także Szymona Hołownię. Kolejna pasja to kolekcjonowanie zegarków i wiecznych piór. Niedawno zamówił sobie specjalne pióro z Hamburga. Ale już nie zdążył się nim nacieszyć.

Kolejna, mniej znana twarz prokuratora, to jego skłonność do żartów. Najlepiej wiedzą o tym jego żona i dwaj synowie, którym co pewien czas "wykręcał różne numery".

- Kiedyś na nowych butach sportowych, które kupiłem za zarobione przez siebie pieniądze, napisał mi markerem "lewy bucik Krystianka", a na drugim "prawy bucik Krystianka". W środku znalazłem kartkę "cobyś się synuś nie pomylił". Dwa dni zmazywałem te napisy. Z kolei innym razem schował papier toaletowy. Gdy chciałem z niego skorzystać, znalazłem tylko jego skrawek z napisem "cięcia budżetowe" - wspomina jego starszy syn Krystian.

30-letni Krystian, ojciec dwuletniego Ksawerego, często spierał się ze swoim ojcem o wychowanie najmłodszego członka rodziny. Bo mały Ksawi, jak nazywał go dziadek, był oczkiem w głowie prokuratora Laskowskiego. To właśnie pojawienie się wnuka sprawiło, że poznański śledczy zmienił tryb życia. W końcu zaczął brać wolne. Najczęściej po prostu po to, by zająć się wnukiem.

W maju wraz z żoną kupili rowery. To miała być kolejna mała zmiana w życiu. Dzięki temu więcej czasu spędzał z żoną, ale także miał okazję, by podreperować kondycję, o którą przez lata specjalnie nie dbał. Obiecał też żonie, że niebawem zabierze ją do Rzymu. Nie zdążył...

Kilka lat temu prokurator miał pierwszy zawał serca. Po jego przeżyciu mawiał, że to jego serce ma problem, a nie on. Kolejnego zawału już nie przeżył. Zmarł w minioną sobotę we własnym domu. Miał 53 lata.

- Chcielibyśmy podziękować wszystkim osobom za wsparcie, które otrzymaliśmy po śmierci taty. Dopiero po jego odejściu zrozumieliśmy, jak wielu miał oddanych przyjaciół, zarówno w pracy, jak poza nią - mówi jego syn Krystian.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski