Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pokonać uprzedzenia, wygrać wyścig z czasem, by serce zaczęło bić dla innego życia

Andrzej Kurzyński
Dr n. med. Waldemar Iwańczuk, anestezjolog, koordynator szpitalny do spraw transplantacji
Dr n. med. Waldemar Iwańczuk, anestezjolog, koordynator szpitalny do spraw transplantacji Andrzej Kurzyński
Śmierć jednego człowieka może być... ratunkiem dla tego, który czeka na transplantację. Ale żeby serce zmarłego znów zaczęło bić w innym człowieku, trzeba pokonać długą drogę. Na jej początku jest pobranie organów do przeszczepów. Ten moment bywa bardzo trudny nie tylko dla rodziny zmarłego, ale i samych lekarzy.

Wszystko zaczyna się w momencie stwierdzenia śmierci mózgowej. Określa to trzyosobowa komisja, w skład której obowiązkowo musi wchodzić lekarz specjalista z zakresu anestezjologii i intensywnej terapii oraz neurochirurg lub neurolog. Trzecim członkiem może być lekarz innej dziedziny medycyny.

W kaliskim szpitalu najczęściej jest dwóch specjalistów anestezjologii i intensywnej terapii oraz neurochirurg.

- W skład komisji wchodzą lekarze z dużym stażem - mówi dr n. med. Waldemar Iwańczuk, anestezjolog, koordynator szpitalny do spraw transplantacji, który od blisko 20 lat zajmuje się rozpoznawaniem i identyfikacją potencjalnych dawców narządów. - Z chwilą stwierdzenia zgonu w mechanizmie ustania funkcji mózgu kończą się działania terapeutyczne. Z drugiej strony kontynuuje się utrzymywanie niektórych narządów w sposób sztuczny, aby móc pobrać je do przeszczepienia.

Wszystko zależy od woli zmarłego. Jeśli ktoś nie zgadza się, by po śmierci pobierano jego narządy do przeszczepu, może przesłać pismo do Centralnego Rejestru Sprzeciwu w Warszawie. Można też taką pisemną wolę zostawić rodzinie, bądź uczynić zastrzeżenie w obecności dwóch świadków. Ale wówczas muszą oni potwierdzić tę decyzję na piśmie. Brak sprzeciwu oznacza zgodę. Z formalnego punktu widzenia lekarze nie muszą w takich przypadkach nawet pytać o nią bliskich zmarłego.

- W Kaliszu podchodzimy do tej sprawy w ludzki sposób - dodaje dr Iwańczuk. - Sondujemy rodzinę odnośnie woli zmarłego. Pytam na przykład, jakby on zachował się w takiej sytuacji, gdyby mógł im to powiedzieć za życia? Nie postępujemy więc li tylko w myśl litery prawa. To ułatwia relacje.

Czasami takie rozmowy trwają kilka godzin, a nawet cały dzień.

- Teraz jest jednak zdecydowanie łatwiej niż kilkanaście lat temu. Bywa, że rodziny same zaczynają rozmowę na ten temat. Mają świadomość, jakie mogą być konsekwencje , jeśli chory jest z krytycznymi obrażeniami mózgu. Czasami bez pytania z naszej strony wyprzedzają fakty. Ze swojej strony nic nie ukrywamy, żadnych półprawd. Informacja jest konkretna, choć bolesna. Bliscy muszą otrzymać jasny przekaz - podkreśla lekarz. - Rzadko, ale zdarza się, że rodzina mówi: ,,Niech mi pan udowodni, że ona faktycznie nie żyje". Prowadzę więc do chorej i wykonuję badania neurologiczne. Są one stosunkowo proste. Każdy zauważy poszerzone źrenice, które nie reagują na światło, że brak jest odruchów bólowych z powierzchni ciała, że chory nie reaguje na cewnik włożony do tchawicy lub gdy odstawimy na kilkanaście sekund respirator, nie podejmie własnej czynności oddechowej. Wiadomo, że rodzina musi podjąć decyzję w emocjach, ale im bardziej będzie to racjonalne, tym łatwiejsze do zaakceptowania.

Śmierć mózgu jest faktem definitywnym, nieodwołanym. I co byśmy nie zrobili, to mamy do czynienia z osobą zmarłą, u której tylko jeszcze przez jakiś czas lekarze są w stanie utrzymać funkcje somatyczne.

- Organizm stracił jednak tak zwaną funkcjonalną jednolitość. Jest to tylko zbiór narządów w ciele z obumarłym mózgiem. To tylko kwestia czasu, kiedy te narządy po kolei zaczną tracić swoją funkcję. Ingerencja technologii medycznej sprawiła, że moment między obumarciem mózgu, a zatrzymaniem czynności serca u chorego, który ma wdrożony oddech zastępczy respiratorem, może trwać kilkanaście dni, a nawet dłużej. Wszystko jednak przy zaangażowaniu heroicznych sił i środków - tłumaczy dr Waldemar Iwańczuk. - To się trochę kłóci z pojmowaniem śmierci jako rozciągniętego w czasie procesu. To nie jest dla wielu osób czytelne, bo ciało wygląda, jakby było żywe. Z drugiej strony jest to rozpoznanie eksperckie, a rodzina nie jest w stanie tego zweryfikować i musi nam po prostu uwierzyć.

W chwili, kiedy medycyna przegrywa ze śmiercią, rozpoczyna się kolejna batalia związana z pobieraniem narządów. To niezwykle skomplikowana machina, w której liczy się każda minuta. Szpital zawiadamia regionalnego koordynatora, a ten kontaktuje się z Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnyjnym ds. Transplantacji ,,Poltransplant".

Najpierw rozpatruje się, jakie potencjalne narządy wchodzą w grę. Regułą jest, że w Kaliszu nerki zawsze pobiera ośrodek poznański, ponieważ jest najbliżej. Informacja o pozostałych narządach trafia do Warszawy. Następnie każdy z ośrodków sprawdza, czy ma potencjalnego biorcę, a absolutny priorytet mają ci, których przewidywany czas życia jest niezwykle krótki bez przeszczepionego narządu. Jeśli nie ma takiego priorytetu, wówczas szuka się biorcy z listy planowej.

A czas nieubłaganie upływa i stan narządów do pobrania pogarsza się. Decyzje muszą więc zapaść błyskawicznie. Zawsze istnieje ryzyko, że prędzej dojdzie do zatrzymania krążenia u dawcy, niż na miejsce przyjadą zespoły pobierające narządy.

- Zwykle pobrania są w środku nocy, więc są niesamowicie dużym obciążeniem. Nie chodzi o nas, ale o zespoły, które pobierają narządy. Dziś mamy lepszą sieć dróg, ale jeszcze niedawno to był horror. Zespół musiał przyjechać z Warszawy samochodem, a serce w klatce biorcy powinno się znaleźć w ciągu czterech godzin od pobrania. Bywało, że biorca trafiał na blok operacyjny, miał otwieraną klatkę piersiową, a oni stąd dopiero wyjeżdżali z sercem. Strach pomyśleć, co by było, gdyby po drodze zdarzyło się coś złego - dodaje lekarz.

Zawsze jest to wyścig z czasem. Wszystko odbywa się pod niesamowitą presją. Wiadomo, że wtedy też łatwo o jakiś błąd.

- Analiza sytuacji musi być szybka i to bardzo stresuje. Praca jest niezwykle obciążająca. Dodatkowo pobieranie narządów odbywa się przy bijącym sercu. Nikomu nie jest łatwo. Z zespołów, które pobierają narządy, przyjeżdżają tylko młodzi ludzie. Po 7 - 10 latach takiej pracy oni już się do niej nie nadają - zauważa Waldemar Iwańczuk.

Obcowanie ze śmiercią odciska więc swoje piętno na lekarzach.

- Im mniej emocji się w to angażuje, tym łatwiej chronić się przed wypaleniem. Ale zupełnie nie da się ich wyłączyć. Czasami, kiedy na dyżurze ma się zmarłego w mechanizmie śmierci mózgowej, a później pobranie narządów, to trzeba długo dochodzić do siebie. Zostaje emocjonalny osad. Zwłaszcza że często chodzi o pacjenta, którego leczyliśmy i - jak się okazało- bez powodzenia. Dodatkowo dochodzi ten przykry moment rozmowy z rodziną w tak tragicznym dla niej momencie - dodaje anestezjolog.

Transplantologia nie tylko pomaga ratować ludzkie życie, ale także obniża koszty leczenia. Tak jest np. w przypadku przeszczepu nerek. Kosztuje on tyle, co roczna dializoterapia. Po przeszczepie pacjent nie wymaga już dializowania. Zyskuje o niebo lepszy komfort życia. Nie wszyscy zdrowi to jednak rozumieją.

- Niektórzy nazywają transplantologów mordercami. Czasami są to ludzie ze świecznika. Wielu zapomina, że zawsze mamy większą szansę potrzebować narządu, niż być potencjalnym dawcą. W Polsce żyje w tej chwili mniej więcej tyle osób z przeszczepionymi narządami, ile mieszkańców ma Pleszew. Kolejki chorych na przeszczep nerek obniżyłoby dawstwo rodzinne. W ubiegłym roku przeszczepiono ponad 1200 nerek pobranych od zmarłych dawców, a tylko niespełna 50 od żywych - mówi dr Iwańczuk.

STATYSTYKI

Według danych Poltransplantu, we wrześniu w Polsce na przeszczep organów czekało 1512 osób. Najwięcej, bo aż 923 na przeszczep nerki. 342 pacjentów znajdowało się na liście oczekujących na "nowe" serce. 135 osób oczekiwało na przeszczep wątroby, 50 płuca, 33 nerki i trzustki, 21 trzustki, 3 serca i płuca, 2 nerki i wątroby, 2 jelita, 1 serca i nerki.

Do września bieżącego roku od 446 zmarłych dawców przeszczepiono w Polsce 1146 organów. Dla porównania od żywych dawców przeszczepiono 32 nerki oraz 28 fragmentów wątroby.

ZiemiaKaliska.com.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski