Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pół wieku Muzeum Broni Pancernej w Poznaniu

Krzysztof M. Kaźmierczak
Niemiecki StuG IV - najcenniejszy eksponat w zbiorach Muzeum Broni Pancernej w Poznaniu
Niemiecki StuG IV - najcenniejszy eksponat w zbiorach Muzeum Broni Pancernej w Poznaniu Krzysztof M. Kaźmierczak
Nie ma własnego budżetu i pracowników, a rozwija się dynamiczniej niż wiele bogatszych placówek muzealnych. Jego siłą są związani z nim miłośnicy wojskowości.

Kiedy w 1964 roku na poznańskim Golęcinie, na terenie istniejącej tam wówczas Oficerskiej Szkoły Wojsk Pancernych i Zmechanizowanych, zbudowano niewielki hangar dla muzealnych pojazdów pancernych, nikt nie spodziewał się, że po pięćdziesięciu latach zmieszczą się w nim aż 24 czołgi i działa samobieżne. Stoją tam one dzisiaj zaparkowane na "wcisk", niemal stykając się kadłubami, co uniemożliwia zwiedzającym oglądanie eksponatów ze wszystkich stron.

Wypełniony do granic możliwości hangar mieści jednak zaledwie połowę niezwykłej kolekcji, jaką dysponuje Muzeum Broni Pancernej, które działa obecnie przy Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych utworzonym po zamknięciu szkoły dla pancerniaków. W zbiorach MBP znajduje się łącznie pięćdziesiąt pojazdów pancernych oraz opancerzonych, w tym prawdziwe unikaty. Gdyby chciałoby się zmieścić wszystkie eksponaty w hangarze, zapewniając im odpowiednie warunki ekspozycyjne, to musiałby on być co najmniej trzykrotnie większy niż ten, który zbudowano pół wieku temu. A i tak pewnie na długo by nie wystarczył, bo kolekcja MBP z roku na rok jest coraz liczniejsza.

Najważniejsi są ludzie
Od 1997 roku wojskowym muzeum opiekuje się major Tomasz Ogrodniczuk, czołgista z krwi i kości. Jest absolwentem poznańskiej szkoły wojsk pancernych. Po jej ukończeniu służył w liniowych jednostkach, był dowódcą plutonu czołgów T-72. - Kiedy mi zaproponowano zajęcie się muzeum, byłem zaskoczony, ale stwierdziłem, że dlaczego nie spróbować - wspomina kustosz.

Kiedy MBP trafiło "pod rozkazy" mjr. Ogrodniczuka, miało za sobą 33 lata działalności, a w jego zbiorach znajdowały się 22 pojazdy pancerne. Żaden z nich nie był wówczas na chodzie. Tak było do 2002 roku. W związku z likwidacją Wyższej Szkoły Oficerskiej im. Stefana Czarnieckiego (w jej miejsce powstało CSWL) związani z nią pancerniacy postanowili wspólnie z kustoszem na własną rękę uruchomić jeden z czołgów. Chcieli uświetnić tak uroczystość zakończenia działalności poznańskiej szkoły dla czołgistów. Wybór padł na niewielki T-70. Po wymianie akumulatorów i czterech godzinach zmagań czołg udało się uruchomić. Niestety, szef jednostki nie wyraził zgody na jego przejazd podczas uroczystości.

Następnymi uruchomionym pojazdami była opancerzona limuzyna Ził 111D, którą w latach 70. wożono Edwarda Gierka, czołg T34/85 oraz działo samobieżne SU-100. Obecnie na chodzie jest już kilkanaście pojazdów. Przywracanie ich do życia to zasługa miłośników broni pancernej.

- Mamy wspaniałą kolekcję, ale najważniejsi są ludzie. Bez grona przyjaciół to muzeum nie byłoby tym, czym jest - podkreśla mjr Tomasz Ogrodniczuk.
Grono zapaleńców, działające obecnie jako Klub Przyjaciół MBP, zajmuje się rekonstrukcją i renowacją muzealnych pojazdów oraz pomaga w urządzaniu i dalszej rozbudowie muzeum. Miłośnicy broni pancernej uczestniczyli też w poszukiwaniach i wydobywaniu wraków z okresu wojny, które po renowacji są ozdobami kolekcji MBP: StuG-a IV i ciągnika artyleryjskiego Sd.Kfz 6.

Ale muzeum wspierają także osoby na co dzień niebywające w MBP. Wśród nich są były szef CSWL, gen. brygady Jarosław Wierzcholski i wiceminister spraw zagranicznych Bogusław Winid. Zasługą tego ostatniego jest pomoc w poszerzeniu zbiorów poznańskiego muzeum o pojazdy pancerne z zagranicy.

W pułapce popularności
Dzięki staraniom wiceministra do Poznania trafiły dwa amerykańskie czołgi Patton z Grecji, kolejne dwa Pattony i niemiecki Pz-III z Norwegii i brytyjski Centaur Mk I typ C z Portugalii. Z kolei dzięki wsparciu prezydenta Komorowskiego sprowadzono do Poznania z Afganistanu Renault FT-17 (przejęło go potem Muzeum Wojska Polskiego ).

Chociaż MBP jest znane w kraju i za granicą, to dostęp do niego jest utrudniony, gdyż znajduje się ono na terenie jednostki wojskowej. Wyklucza to zwiedzanie indywidualne, możliwe jest ono tylko w grupach i to po wcześniejszym uzgodnieniu terminu (dodatkowo obcokrajowcy muszą uzyskać specjalną zgodę wojska). Mimo to zainteresowanie pancerną kolekcją jest ogromne, większe niż możliwości jednoosobowo zajmującego się MBP kustosza. Bywa, że dziennie oprowadza on nawet po sześć grup, co zajmuje wtedy cały dzień. Tymczasem mjr Ogrodniczuk ma także inne obowiązki związane z muzeum, m.in. trwa właśnie renowacja Pz-III i Centaura oraz prowadzone są żmudne przygotowania do sprowadzenia kolejnych pojazdów z zagranicy.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski