Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polacy ratują Polkę w Lesznie

Krzysztof M. Kaźmierczak
Dowódca oddziału, podporucznik Jerzy Przerwa na fotografii wykonanej podczas śledztwa
Dowódca oddziału, podporucznik Jerzy Przerwa na fotografii wykonanej podczas śledztwa
Podróżny, kolejarze, milicjant oraz żołnierze z garnizonu Wojska Polskiego w Lesznie wystąpili w 1947 roku w obronie kobiety przetrzymywanej przez żołnierzy Armii Czerwonej. Uhonorowano ich dopiero po 67 latach - dzięki staraniom "Głosu Wielkopolskiego"

27 maja 1947 roku 41-letni Feliks Lis spod Kępna wsiadł w Poznaniu do pociągu numer 728 jadącego w kierunku Leszna. W tym samym przedziale podróżowała wraz z uzbrojonymi żołnierzami radzieckimi młoda kobieta, Zofia Rojuk. Szeptem poskarżyła się, że jest repatriantką ze Wschodu, a mąż sprzedał ją i dziecko Rosjanom za butelkę wódki. Mówiła, że czerwonoarmiści zostawili dziecko na stacji, a ją wiozą do swojej jednostki. Błagała o pomoc.

Mężczyzna powiedział o uprowadzonej kobiecie konduktorom z obsługi pociągu oraz dyżurnemu na stacji kolejowej na Dębcu. Zapoczątkował ciąg wydarzeń, które uratowały życie Zofii Rojuk, ale zakończyły się zbrodniczą zemstą na tych, którzy wystąpili w jej obronie.

Sterroryzowali milicjanta
Konduktorzy próbowali przekonać czerwonoarmistów, by uwolnili Zofię, ale bez skutku. Sołdaci pogrozili im bronią. Nic nie wskórali także funkcjonariusze Służby Ochrony Kolei z dworca w Kościanie. Pociąg ruszył w dalszą drogę. Kolejarze przekazali telefonicznie do Leszna informację o uprowadzeniu Polki.

Gdy pociąg wjechał na leszczyński dworzec, były dwa kwadranse po północy 28 maja. Dyżurujący tej nocy milicjant, 30-letni kapral Zygmunt Han-dke był członkiem komunistycznej Polskiej Partii Robotniczej i dobrze wiedział, że czerwonoarmiści są nietykalni. Mimo to wraz z podwładnym podjął próbę przekonania Rosjan do wypuszczenia Zofii Rojuk. Sowieci nie byli skłonni do jakichkolwiek negocjacji. Dwóch z nich wycelowało w milicjanta pistolety, a oficer Armii Czerwonej zagroził "uchodzi Poliaki, bo was pozastrzelam jobane wrot". Handke wrócił na posterunek i zawiadomił o sytuacji na dworcu oddział alarmowy garnizonu Wojska Polskiego w Lesznie.

Polski oddział w akcji
Podporucznik Jerzy Przerwa, mimo młodego wieku (22 lata), miał duże doświadczenie wojskowe. Brał czyny udział w II wojnie światowej, m.in. uczestniczył w zdobywaniu Berlina, otrzymał sześć odznaczeń bojowych. Oficer znał dobrze Rosjan, bo wraz z nimi walczył, dlatego uznał, że najlepiej rozmawiać z nimi z pozycji siły. Wraz z liczącym szesnastu żołnierzy plutonem udał się na dworzec. W drodze ppor. Przerwa szczegółowo poinstruował pluton, jak zachować się w razie starcia. Przed wejściem do hallu nakazał zarepetować broń i rozlokował swoich ludzi, tak by trzymali Sowietów w szachu. Nakazał także usunąć z dworca cywili i dopiero wtedy podszedł do rosyjskiego dowódcy, kapitana Sokołowa. Ten odmówił pokazania dokumentów uprawniających go do przewozu Zofii Rojuk. Polski oficer wraz z Rosjaninem udali się do wartowni SOK. Zanim odeszli Przerwa nakazał swoim ludziom, by do jego powrotu nikogo nie wypuszczali, obawiał się bowiem, że Rosjanie zabiorą Polkę.

Rosjanie zamierzali jednak wyjść z budynku. Polscy żołnierze zagrodzili im drogę. Doszło do sprzeczki. Według świadków (ich zeznań nie wzięto pod uwagę podczas procesu) pierwsi użyli broni czerwonoarmiści. Kilkuminutowa wymiana ognia zakończyła się krwawą porażką Sowietów. Na miejscu lub od ran ponieśli śmierć szeregowiec Michajłow i dwóch oficerów - Kudriawcow i Wachnij, a pięciu czerwonoarmistów zostało rannych. Natychmiast po potyczce starciem zajęły się Urząd Bezpieczeństwa Publicznego i wojskowa prokuratura wspomagana przez Informację Wojskową. Polskich żołnierzy aresztowano. Za kraty trafili wkrótce też interweniujący milicjant, kolejarze i podróżny, który zawiadomił o uprowadzeniu kobiety.

Maltretowani w śledztwie
Bezpieka przygotowała szkic sytuacyjny z zaznaczeniem miejsc, gdzie znajdowali się zabici i ranni oraz śladów po kulach. Wynikało z niego niezbicie, że na dworcu doszło do wymiany strzałów. Szkicu jednak nie wzięto pod uwagę, gdyż był sprzeczny z wersją sowieckich żołnierzy, którzy twierdzili, że... zostali ostrzelani przez oddział Wojska Polskiego w czasie gdy spali, a sami nie użyli broni. Nie wzięto też pod uwagę zeznań świadków, którzy mówili o zacieraniu śladów, m.in. widzieli, że kapitan Sokołow wkrótce po strzelaninie wymienił na pełny magazynek w pepeszy zabitego szeregowca.

Śledztwo prowadził słynący z bezwzględności sowiecki oficer Wilhelm Świątkowski. Aresztowanych żołnierzy traktowano jak bandytów. Bito ich podczas śledztwa i zastraszano, nakłaniając do fałszywych zeznań.

Pokazowy proces
7 czerwca 1947 roku w koszarach 86. Pułku Artylerii Przeciwlotniczej w Lesznie odbyła się - jak napisano w aktach - "rozprawa pokazowa" wojskowego Sądu Doraźnego. Kierował nim podpułkownik Franciszek Szeliński, kierujący Wojskowym Sądem Okręgowym w Poznaniu. Wraz z nim za sędziowskim stołem zasiedli major Jan Zaborowski (szef Wojskowego Sądu Rejonowego) i ławnik - porucznik Andrzej Matuszewski. Oskarżycielem był podprokurator Naczelnej Prokuratury Wojskowej Wojska Polskiego major Maksymilian Lityński.

Zarówno sędziowie jak i prokurator mieli już w dorobku wiele zbrodniczych wyroków. I w tym przypadku werdykt był zapewne przesądzony zanim proces się rozpoczął. Fakty i dowody nie miały większego znaczenia.

Przed sądem postawiono polskiego oficera i czterech jego podwładnych, spośród których tylko dwóch użyło broni podczas potyczki. W jednodniowym procesie zapadły cztery wyroki śmierci.

Ppor. Jerzego Przerwę skazano na rozstrzelanie za "dopuszczenie do gwałtownego zamachu na żołnierzy radzieckich". Wyroki śmierci otrzymali także 22-letni kanonier Władysław Łabuza, 23-letni kapral Wiesław Warwasiński i 22-letni kanonier Stanisław Stachura.

Feliksa Lisa, który powiadomił kolejarzy, skazano na 12 lat więzienia, a milicjanta Zygmunta Handke i kanoniera Tadeusza Nowickiego na 10 lat. W odrębnym procesie skazano także na pozbawienie wolności funkcjonariuszy SOK: Ignacego Dworaka i Stanisława Bresińskiego, którzy interweniowali na trasie przejazdu pociągu.

Prezydent Bolesław Bierut skorzystał z prawa łaski tylko w stosunku do kan. Stachury, zamieniając mu karę śmierci na 15 lat więzienia oraz zwolnił z odbycia kary kan. Nowickiego.

Wyroki śmierci wykonano osiemnaście dni po potyczce na dworcu. Katem żołnierzy, którzy odważyli się wystąpić w obronie kobiety, był słynący z okrucieństwa szef poznańskiego aresztu UB Jan Młynarek.

Upamiętniono bohaterów
Wydarzenia na leszczyńskim dworcu zostały na dziesiątki lat zapomniane. Pamięć o nich przywróciła publikacja "Gazety Poznańskiej" z 2004 roku, oraz seria artykułów "Głosu Wielkopolskiego" odsłaniających kulisy potyczki.

Ustaliliśmy kim była Zofia Rojuk i jakie były jej dalsze losy. Wywodziła się z polskiej rodziny mieszkającej przedbwojną w Baranowiczach (obecnie na terenie Białorusi). Podczas okupacji została wywieziona na roboty przymusowe do Niemiec. Po wyzwoleniu w 1945 roku wzięła ślub z Polakiem i mieszkała z nim do maja 1947 roku na Pomorzu. Interwencja w Lesznie zapewne ocaliła jej życie, ale kobieta została wywieziona na Syberię. Po zwolnieniu z łagru miała zakaz przyjazdu do Polski, mieszkała na Ukrainie. Dziecko, które jej Sowieci odebrali, odnalazła dopiero w latach 60. przez Czerwony Krzyż. Kobieta zmarła przed laty, ale żyje jej mąż, który wydał ją żołnierzom oraz córka, która dopiero od nas dowiedziała się o starciu na dworcu i poznała całą historię swojej matki.

Udało nam się dotrzeć także do rodzin niesprawiedliwie skazanych. Wyjątkiem jest dowódca oddziału. Wciąż poszukujemy rodziny ppor. Jerzego Przerwy. Wiadomo, że w czasie, gdy skazano go na śmierć, oczekiwał na narodziny dziecka, jego żona była w szóstym miesiącu ciąży

Skazani za bohaterski czyn zostali pośmiertnie zrehabilitowani, ale dopiero po latach starań z udziałem "Głosu Wielkopolskiego" i wsparciu posła Łukasza Borowiaka (obecnie prezydenta miasta) udało się ich w Lesznie upamiętnić .

W rocznicę agresji Armii Czerwonej na Polskę, 17 września 2014 roku na frontowej ścianie leszczyńskiego dworca kolejowego odsłonięto tablicę pamiątkową poświęconą bohaterom interwencji w obronie Zofii Rojuk. W uroczystości wzięły udział rodziny uczestników tamtego wydarzenia - Feliksa Lisa i kaprala Wiesława Warwa-sińskiego .

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski