18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjanci wtargnęli do domu niewinnej osoby!

SAGA
Modliłem się, żeby to była policja, a nie bandyci - mówi Bartosz Konowalik
Modliłem się, żeby to była policja, a nie bandyci - mówi Bartosz Konowalik Fot. Grzegorz Dembiński
To była pomyłka - przyznaje policja. W piątek poznańscy kryminalni wtargnęli do mieszkania niewinnego człowieka. Rzucili go na ziemię, celowali w niego bronią. Gdy okazało się, że nie jest osobą poszukiwaną, nawet nie przeprosili. - Wyśmiali mnie, że mam pretensje- twierdzi Bartosz Konowalik. Słowa "przepraszam" nie usłyszał także z ust policjanta, który przyjmował jego skargę.

Koziegłowy pod Poznaniem. Piątkowy poranek. Właściciel mieszkania i jego znajomy właśnie planowali wyjść na ryby. Usłyszeli dzwonek, powoli - zdumieni wczesną wizytą - podeszli do drzwi. B. Konowalik zapytał "kto tam?", a w odpowiedzi - jak mówi - usłyszał "otwieraj!" i wiązankę przekleństw.

- Spojrzałem przez wizjer, by sprawdzić, kto się dobija, ale wizjer był zasłonięty - wspomina B. Konowalik. - Ci ludzie kopali w drzwi, krzyczeli "otwieraj". Powiedziałem, że zadzwonię po policję. Usłyszałem: "To sobie kur... dzwoń".

Wreszcie mieszkańcowi Koziegłów udało się zobaczyć, co dzieje się na klatce schodowej.

- Osobie, która zakrywała wizjer chyba omsknęła się ręka. Zobaczyłem pięciu mężczyzn w cywilnych ubraniach, w kominiarkach, z bronią. Przypomniały mi się filmy, na których pokazują, że tak działa czasem policja. Ale na filmach postępuje tak z przestępcami, a nie niewinnymi ludźmi. Postanowiłem otworzyć. Modliłem się, żeby to była policja - opowiada B. Konowalik.

PRZECZYTAJ TAKŻE:
Poznań: Sprawa strzelaniny na ulicy Bałtyckiej wraca do sądu
Mija siedem lat od tragedii, a policjanci bez wyroku

Do dziś jest wstrząśnięty piątkowymi wydarzeniami. Jak mówi, gdy tylko otworzył drzwi został powalony na podłogę, jego znajomy również.

- Celowano w nas bronią, policjanci rozbiegli się jakby czegoś szukali. W pewnym momencie zapadła konsternacja. -Jeden powiedział "to nie tu". Tak dowiedziałem się, że najście było pomyłką - mówi B. Konowalik. Zaznacza, że ani razu podczas zajścia nie padło słowo "policja", a później nikt go nie przeprosił za pomyłkę. Za to po osiedlu zaczęły krążyć plotki o policyjnej wizycie w jego domu.

Jasne jest, że do mieszkania w Koziegowach wtargnęli kryminalni z poznańskiej komendy miejskiej. Ścigali podejrzanego, wiedzieli, że może mieć przy sobie broń (ujęli go później). Jak to możliwe, że pomylili mieszkania? O tym policja na razie nie chce mówić. Ale wyjaśnić sprawę musi, bo Bartosz Konowalik złożył skargę na zachowanie funkcjonariuszy.

- Mieli nakaz zatrzymania podejrzanego. Jest prowadzona kontrola i ona wykaże jak doszło do pomyłki - mówi krótko Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

- Mam 30 lat, a serce mi stanęło, gdy wbiegli do mojego domu. To był koszmar! - mówi B. Konowalik. - Gdyby to była starsza osoba mogłoby dojść do tragedii. Nawet nie chcę myśleć co by było, gdyby w mieszkaniu była na przykład moja mama - dodaje.

- Jedyne, co mogę zrobić, to przeprosić tego pana w imieniu policji - A. Borowiak mówi to, co wcześniej nie przeszło przez gardło kryminalnym, ani pracownikowi wydziału kontroli. - Do takiej sytuacji w ogóle nie powinno dojść. Byłem przekonany, że po serii pomyłek w kraju, w Wielkopolsce do takiego zajścia nie dojdzie, że policjanci będą się mieli na baczności.

Do jednej z najbardziej tragicznych pomyłek policji doszło zresztą właśnie w Poznaniu. W 2004 roku kryminalni z komendy wojewódzkiej, sądząc że mają do czynienia z niebezpiecznym bandziorem, zaczęli strzelać do auta, w którym było dwóch 18-latków. Jeden zginął, drugi został ranny. Do końca życia pozostanie na wózku. Fatalnych pomyłek było więcej.

W 2008 roku przez pomyłkę policjanci wtargnęli do mieszkania w Warszawie. W czasie interwencji nadużyli siły, mężczyzna, który był w lokalu doznał urazu kręgosłupa. W 2010 roku głośno było o akcji w Łodzi - antyterroryści pomylili numery mieszkań, użyli przeciw dwóm lokatorkom granatu hukowego. Wiosną tego roku pod Otwockiem w wyniku pomyłkowej interwencji ucierpiał 87-latek.

- Nie chodzi mi o walkę z policją, a tylko o to, by stosowali się do pewnych zasad, by nie atakowali niewinnych osób - mówi B. Konowalik i czeka na rozpatrzenie skargi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski