Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjant ze strzelaniny na Bałtyckiej napisał książkę

Krzysztof M. Kaźmierczak
Okładka książki Łowcy Głów.
Okładka książki Łowcy Głów.
W przyszłym tygodniu ukaże się książka autorstwa jednego z policjantów, którzy brali udział w tragicznej w skutkach próbie zatrzymania na ul. Bałtyckiej. Robert Ziółkowski przedstawia w zbiorze opowiadań nieznane, emocjonujące kulisy działaniach policyjnych "łowców głów" czyli Zespołu Poszukiwań Celowych, specjalnej grupy tropiącej najgroźniejszych przestępców.

Czytaj także:
Strzelanina na Bałtyckiej: wyrok czy trzeci proces?
Sąd: Wyrok w sprawie strzelaniny na ul. Bałtyckiej zaskarżony
Policjanci z Bałtyckiej prawomocnie uniewinnieni

W kwietniu 2004 roku czterech policjantów z ZPC zatrzymywało auto, którym (według przekazanych im informacji) miał jechać groźny przestępca poszukiwany za napad z bronią w ręku. Kiedy jego kierowca ruszył funkcjonariusze ostrzelali samochód. Zginął 19-latek, a jego kolega został ciężko ranny. Dopiero wtedy okazało się, że doszło do pomyłki. Policjantów oskarżono o bezprawne użycie broni. Trzykrotnie byli uniewinniani, ale prokuratura składała apelację. Ostateczny, prawomocny wyrok uniewinniający zapadł dopiero we wrześniu br. W tym czasie Robert Ziółkowski nie był już policjantem. Zrezygnował w 2009 roku, po 16 latach służby. Zajął się pisaniem książki o tropieniu przestępców.

- Straciłem serce do pracy w policji. Tej pracy nie można wykonywać bez pełnego zaufania do przełożonych, a my czuliśmy się pozostawieniu sami sobie - wyjaśnia Ziółkowski swoje powody odejścia z policji.

Książka byłego "łowcy głów" odnosi się do prawdziwych wydarzeń. Wyróżnia się spośród publikacji napisanych przez byłych policjantów. Przedstawiając nieznane kulisy pracy kryminalnych Ziółkowski wykazał się kunsztem literackim. Nie skupia się na akcji (chociaż książce nie brakuje sensacji), zagląda głęboko w ludzkie dusze. Dzięki temu bohaterowie jego opowiadań, tak policjanci jak i bandyci, to pełnokrwiści ludzie, którzy kochają i nienawidzą, zmagają się z wewnętrznymi problemami.

Nie chcę być sędzią we własnej sprawie - rozmowa z Robertem Ziółkowski, ex-policjantem z Zespołu Poszukiwań Celowych
Czy gdyby nie wydarzenia związane z feralnym zatrzymaniem na Bałtyckiej to zdecydowałby się pan na sięgnięcie za pióro?
Robert Ziółkowski: - Zawsze chciałem pisać. Moje pierwsze "pisanie" przed laty , to współpraca z lokalnymi gazetami. "Łowcy głów' to próba podsumowania pewnego rozdziału w moim życiu. Reasumpcja wiedzy o sobie samym , innych ludziach i świecie, ale też przyznanie się do tego czego jeszcze nie wiem. "Bałtycka" była bardzo trudnym okresem w moim życiu. Takie chwile pozwalają zadać sobie wiele istotnych pytań. Jednak w kwestii książki nie była jakimś przełomem. Ten pomysł rósł, aż po prostu dojrzał.

Ile w książce jest fikcji, a ile prawdy o życiu policjantów z ZPC? Co jest prawdziwe?
Robert Ziółkowski: - Generalnie to fikcja literacka. Inspiracją do jej napisania były oczywiście doświadczenia nabyte podczas spraw, które prowadziłem wraz z kolegami z ZPC. Starałem się oddać klimat policyjnej roboty, slang, pułapki i wątpliwości. Przybliżyć człowieka w policyjnym mundurze. Opisać realistycznie wszystkich uczestników zbrodni oprawcę , ofiarę i śledczego, który codziennie patrzy na "brudy świata", "sprząta" je, a jednocześnie musi zachować dystans, by normalnie żyć.

Czy utożsamia się pan z którymś z bohaterów? Z którym?
Robert Ziółkowski: - Nie da się pisać w oderwaniu od siebie. Mam więc sporo przemyśleń i wątpliwości Zimnego, doświadczeń i humoru Chudego oraz śmieszności aspiranta Grubego. W każdym z nich jest jakaś cząstka mnie.

Nie żal panu emocji i satysfakcji z pracy z ZPC?
Robert Ziółkowski: - Nie żałuję niczego, tak już mam. Adrenaliny oczywiście brakuje, ale jest kilka sposobów na dostarczenie jej organizmowi. Poza tym cały czas przyjaźnię się z kolegami z zespołu, więc w jakiś sposób jestem nadal z nimi.

Czy planuje pan dalsze powieści? Napisze pan książkę o kulisach zatrzymania na Bałtyckiej?
Robert Ziółkowski: - Zapewne będę pisał. Ciekawych tematów nie brakuje. Odnośnie drugiej części pańskiego pytania. Uważam, że w pisaniu potrzebny jest wielki dystans do siebie i przedmiotu. Pisanie w tej chwili przeze mnie o tym zdarzeniu, byłoby jak bycie sędzią we własnej sprawie. Sądziły mnie cztery składy sędziowskie i zdaję się na ich wyrok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski