Zuzanna Gorszkowiak z podpoznańskiego Strykowa urodziła się chora. Miała powiększone lewe oczko, którego nie mogła też zamykać. Podczas pierwszych konsultacji w szpitalu robiono badania tomograficzne i rezonans magnetyczny. Wówczas założono, że jest to naczyniak limfatyczny, ale na potwierdzenie tej diagnozy skierowano Zuzię do Centrum Zdrowia Dziecka do Warszawy. I wtedy zaczęła się prawdziwa seria badań.
- Lekarze w Centrum potwierdzili, że jest to naczyniak, jednak zaniechali już jakichkolwiek działań, zdiagnozowali też jaskrę, ale nie przeprowadzili badań ciśnienia w oku - wyjaśnia mama dziewczynki Monika Gorszkowiak. Lekarze nie dawali też nadziei na to, że dziecko odzyska wzrok lub że kiedykolwiek z oczkiem będzie wszystko dobrze, rozkładali ręce, nie wiedzieli, jak pomóc.
- Tak naprawdę ich rola skończyła się na potwierdzeniu wcześniejszej diagnozy, kazali czekać, dalej robić badania - wyjaśnia M. Gorszkowiak. Rodzice zaczęli więc szukać pomocy na własną rękę, zbierali pieniądze na operację naczyniaka.
- Udało nam się skontaktować z Polką mieszkającą w Chicago, która od dziesięciu lat pomaga dzieciom z Polski znaleźć opiekę lekarską w innych krajach, wtedy, gdy u nas nie ma już szans na leczenie. - Pojechaliśmy do Berlina 26 października na długo oczekiwaną konsultację ze specjalistą ze Stanów Zjednoczonych. Opieka wspaniała, od zaraz kompleksowe badania, wiedzieliśmy, że nasza córeczka jest w dobrych rękach - mówi mama Zuzi i tłumaczy, że po dokładnym badaniu i zapoznaniu się z wynikami rezonansu magnetycznego lekarz wykluczył, że jest to naczyniak. Zauważył dużą różnicę między wyglądem oka w marcu i maju. Diagnoza była jasna - chłoniak.
Lekarz przeszczepił dziewczynce skórę z brzucha do dolnej powieki, więc teraz może już zamykać oko.
- Nie jestem w stanie opisać co wtedy czułam. Byłam zła, mieliśmy nadzieję na operację, zbieraliśmy pieniądze, zaangażowanych było w całą akcję wiele osób, a tu okazało się, że jest to chłoniak i bez jakiejkolwiek już interwencji sam zmaleje. Dla nas był to niepotrzebny wcześniejszy stres - mówi wzruszona mama.
Kierownik oddziału okulistyki w CZD Mirosława Grałek nie chciała wypowiadać się na temat błędnej diagnozy i leczenia Zuzi, zasłaniając się tajemnicą lekarską.
Lekarze w Berlinie stwierdzili, że Zuzia, jeśli teraz widzi, to bardzo słabo, w prawym oku ma za duże ciśnienie, ma jaskrę, nerwy wzrokowe są nieodwracalnie uszkodzone.
Z niecierpliwością rodzice czekają teraz na kolejne styczniowe konsultacje.
Monika i Damian Gorszkowiakowie mówią, że boją się już jakichkolwiek wizyt i badań u polskich lekarzy i złych diagnoz.
- W USA opiekowali się nami specjaliści pewni swoich decyzji, którzy przeprowadzali skomplikowane zabiegi na bardzo małych dzieciach, a w naszym kraju boją się chyba odpowiedzialności, podejmowania decyzji, bezsilnie rozkładają ręce - mówi Damian Gorszkowiak.
Zuzią w klinice opiekował się w większości polski personel, niezwykle życzliwy, a pacjentami były małe dzieci z Polski. - Czuliśmy się jak w domu - dodaje tata Zuzi.
W najbliższym czasie dziewczynkę czeka operacja zeza i operacje plastyczne, dlatego rodzice dziękują za okazaną wcześniejszą pomoc, za wpłaty pieniędzy na konto fundacji, które będą przeznaczone na dalsze leczenie dziewczynki.
- Na początku miałam wielki żal, teraz chcę tylko, aby nasza Zuzia wreszcie była zdrowa - mówi Monika Gorszkowiak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?