Ale trudno oczekiwać, że już dzisiaj podopieczni Franciszka Smudy, po wyczerpujących treningach, będą w znakomitej formie. Tym bardziej, że kluczowe postaci zespołu obserwowały mecz z trybun.
Selekcjoner biało-czerwonych Franciszek Smuda zdecydował się w tym spotkaniu na mocno eksperymentalny skład. Powód był bardzo prosty, bo dopiero w poniedziałek i wtorek na zgrupowanie dotarli kluczowi gracze reprezentacji - Robert Lewandowski, Łukasz Piszczek, Jakub Błaszczykowski, Wojciech Szczęsny, Ludovic Obraniak czy Damien Perquis. Na boisko wybiegli zawodnicy, którzy pracowali na zgrupowaniu od wielu dni.
Wbrew przewidywaniom w polskiej bramce stanął Łukasz Fabiański, a nie Przemysław Tytoń. Linię obrony tworzyli Wojtkowiak, Wasilewski, Jodłowiec oraz Boenisch, dla którego był to pierwszy występ w kadrze po wielu miesiącach przerwy, spowodowanej kontuzją. W pomocy pojawili się: Mierzejewski, Murawski, Polanski i Grosicki. A za jedynym napastnikiem Brożkiem, grał debiutant Wolski.
Spotkanie od początku nie było porywającym widowiskiem. Jako pierwsi polskiej bramce zagrozili Łotysze, a konkretnie były lechita Artjom Rudniew, który w 90 sekundzie meczu strzelił z woleja z około 10 metrów, ale na szczęście na posterunku był Fabiański. Trzeba od razu dodać, że rezerwowy bramkarz Arsenalu Londyn od początku prezentował się bardzo pewnie i w pierwszej części kilka razy udanie interweniował.
Podopieczni Franciszka Smudy w pierwszej odsłonie niczym szczególnym nie zaimponowali, brakowało dokładności w grze, bo rywale dość agresywnie atakowali już na połowie naszej drużyny. Ale i biało-czerwoni potrafili przeprowadzić ciekawe akcje.
W 4. minucie Rafał Wolski "wystawił" piłkę na 16 metrze Łukaszowi Mierzejewskiemu, a ten strzelił precyzyjnie przy słupku. Jednak łotewski bramkarz wybił piłkę na róg. W 16. minucie to Mierzejewski zakończył akcję lewą stroną boiska dośrodkowaniem w pole karne, ale znowu golkiper rywali był na posterunku. W 20. minucie Polacy powinni objąć prowadzenie. W środku pola akcję rozpoczął Grosicki, podał do Brożka, a ten "znalazł" w polu karnym Wolskiego. Polski debiutant mógł zdobyć gola, ale trafił w nogi bramkarza. Trzy minuty później w dobrej sytuacji był Brożek, ale zamiast strzelać, podawał na środek pola karnego, gdzie nie było żadnego z jego kolegów. Tuż przed zakończeniem pierwszej polowy po rzucie wolnym, głową strzelał Marcin Wasilewski, ale piłka nie wpadła do siatki rywali, tylko uderzyła w słupek.
W pierwszej odsłonie Łotysze okazali się solidnym przeciwnikiem, bo nie tylko dość umiejętnie rozbijali akcje biało-czerwonych, ale też potrafili strzelić, czy dośrodkować piłkę przed bramkę Fabiańskiego, z czym mieli trochę kłopotów polscy obrońcy.
Po przerwie trener Smuda dał szansę pięciu kolejnym zawodnikom. Pojawili się na boisku Kucharczyk, Matuszczyk, Sobiech, Kamiński i Wawrzyniak. Jednak w żadnym stopniu to nie zmieniło jakości gry biało-czerwonych. Próbował jeszcze "szarpać" po lewej stronie boiska Grosicki i właśnie po jego dośrodkowaniu w 81.minucie Artur Sobiech z bliska trafił głową do łotewskiej siatki. Jak się okazało, była to jedyna bramka tego meczu.
Franciszek Smuda obejrzał w akcji zawodników, którzy raczej nie będą podstawowymi graczami polskiego zespołu. Szkoda jednak, że zmiennicy nie potrafili dać z siebie nieco więcej w pojedynku z Łotyszami. Przed Polakami kolejne treningi w Lienzu, a w sobotę, również na stadionie w Klagenfurcie, kolejny mecz towarzyski, tym razem z drużyną Słowacji. Czy w nim trener Smuda postawi już na najlepszych? Nie ma innego wyjścia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?