Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polski "Watykan" odzyskuje blask

Paweł Brzeźniak
Zniszczona katedra gnieźnieńska w styczniu 1945 roku (górne zdjęcie). Jej odbudowa stała się dla kardynała Hlonda symbolem religijnej jedności Polaków
Zniszczona katedra gnieźnieńska w styczniu 1945 roku (górne zdjęcie). Jej odbudowa stała się dla kardynała Hlonda symbolem religijnej jedności Polaków Dawid Stube/Agencja Fotostube
Po zakończeniu II wojny światowej Kościół katolicki musiał zmierzyć się z wieloma przeciwnościami. Symbolem trudnych czasów było zniszczenie katedry gnieźnieńskiej.

W styczniu 1945 roku mieszkańcy Gniezna przeżyli najtragiczniejsze dni w historii miasta. Po wkroczeniu do miasta Armia Czerwona zniszczyła katedrę pociskami czołgowymi. Strzały oddano z pobliskiego rynku. Najpierw zniszczono rzeźbę przedstawiającą Matkę Boską, następnie wieże. - To był obraz nędzy i rozpaczy. Natychmiast zdecydowano o tym, aby odbudować katedrę. Oczywiście, nowa władza ludowa nie ruszyła palcem, żeby pomóc w tej sprawie. Trzeba było działać szybko, aby nasz "polski Watykan" odzyskał dawny blask - przyznaje Bogumił Bielecki z Gniezna, autor filmów dokumentalnych na ten temat.

Jeszcze w 1945 r. przystąpiono do prowizorycznego zabezpieczenia. Wykonano dach nad nawą główną i prezbiterium. - Zabezpieczono hełmy wież daszkami kopertowymi. Z czasem zaczęto odbudowywać na zewnątrz bryłę na wzór tej sprzed wojny - dodaje Marek Szczepaniak, kierownik Archiwum Państwowego w Gnieźnie.

Z nieoficjalnych informacji wiemy, że sklepienie katedry w Gnieźnie miało zostać wykonane z cegieł pochodzących ze... zburzonych kamienic po Powstaniu Warszawskim. W pierwszym etapie odbudowy i prac porządkowych bardzo aktywnie uczestniczyli gnieźnieńscy harcerze. Katedra została oddana do sprawowania kultu w listopadzie 1945 roku.

Ze względu na słabość barokowych filarów oraz stropów, prof. Zachwatowicz, który kierował tą budową, sugerował, żeby doprowadzić do regotyzacji, czyli przywrócenia we wnętrzu dawnego stylu gotyckiego. - Nie jestem przekonany co do tego, czy była to słuszna decyzja - mówi M. Szczepaniak.

Podjął ją prymas Polski kard. August Hlond, a zatwierdził i kontynuował jego następca - kard. Stefan Wyszyński. Regotyzacja trwała do lat 60.

Prymas Hlond doskonale zdawał sobie sprawę z zagrożenia, jakie stoi przed Kościołem w Wielkopolsce, jak i w całym kraju. Był pasterzem na trudne czasy komunizmu. Przez nową władzę ludową był określany jako faszysta. Już w 1946 roku w Częstochowie dokonał poświęcenia Narodu Polskiego Najświętszemu Sercu Maryi Panny. Dzięki jego staraniom dokonano rozwiązania unii personalnej między diecezją poznańską i gnieźnieńską. Utworzono nową - warszawsko-gnieźnieńską. To właśnie on stanął na jej czele.

- Chodzi o to, aby budować Królestwo Boże w Polsce. Jest ono duszą narodu, a naród bez tego Królestwa jest trupem. (...) Razem z kapłanami budujcie je w swoich sercach, rodzinach, otoczeniach, urzędach i w całym polskim życiu. W ten sposób budujecie przyszłość i tworzycie podwalinę naszej przyszłości. Kościół przeżywa swoją apokalipsę od początku i będzie ją przeżywał do końca - mówił w swoich kazaniach prymas Polski kard. August Hlond. - Pozostawmy za sobą popioły wojennych wspomnień. (...) Idźmy ku słońcu, idźmy ku prawdzie, idźmy ku sprawiedliwości, idźmy ku Bogu.

Prymas Hlond był skuteczny nie tylko w pokrzepianiu wiernych swoim słowem, ale także w administrowaniu diecezjami. Na zachodnich ziemiach, które zostały przyznane Polsce, utworzył pięć apostolskich wikariatów. Ten obszar bardzo szybko został objęty siecią jednostek parafialnych. Wizytował wiele parafii w Wielkopolsce, którym poświęcał sporo czasu i energii. Diecezje w naszym województwie poniosły spore straty ludzkie z uwagi na śmierć sporej liczby księży. Konieczna była koordynacja działań seminariów duchownych, które miały stać się prawdziwym miejscem formacji dla nowych księży. Dopiero co kształtujący się Kościół w nowych granicach został przekazany w 1948 roku kardynałowi Stefanowi Wyszyńskiemu. W tym roku kard. August Hlond zmarł w wieku 67 lat.

Po duchowym przygotowaniu kard. Hlonda Kościół w Wielkopolsce mógł rozkwitnąć pomimo ciężkiego czasu stalinizmu. Symbolem siły ducha były liczne pielgrzymki na Jasną Górę.

Trudne lata
Od samego początku Kościół w Polsce musiał mierzyć się z problemami, jakie na drodze stawiała władza ludowa.
Komuniści byli nieprzychylnie nastawieni do duchownych, traktując wiarę jako "opium dla ludu".

Było to zerwanie z polską tradycją wzajemnego poszanowania władzy świeckiej i duchowej. Okres stalinizmu był w tym względzie najgorszy. W tym czasie głową Kościoła w Polsce był prymas August Hlond oraz prymas Stefan Wyszyński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski