Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polskie państwo donosi na swoich obywateli?

Agnieszka Świderska
Polskie państwo donosi na swoich obywateli?
Polskie państwo donosi na swoich obywateli? Paweł Miecznik
Poznańskiemu przedsiębiorcy zatrzymano w Niemczech towar. Podstawą miała być informacja z kraju o podejrzeniach o przemyt.

Zbigniew Schneider, młody przedsiębiorca z Poznania, nie wierzy w przypadki. Nie wierzy w to, że przypadkiem niemieccy celnicy zatrzymali mu dwa miesiące temu w Hamburgu transport melasy do kominków zapachowych. Tym bardziej że sam usłyszał od nich, że podstawą zatrzymania była informacja, którą otrzymali od polskich celników o podejrzeniach o przemyt w stosunku do jego osoby. Dowodem na to miały być rzekome trzy postępowania, które prowadzone są w Polsce przeciwko przedsiębiorcy.

Zbigniew Schneider nie wierzy w takie przypadki, bo to na jego sprawie dotyczącej melasy sąd zarzucił celnikom łamanie konstytucji i podważanie zasady zaufania obywatela do państwa. Sprawa odbiła się w całym kraju szerokim echem, stawiając celników w niekorzystnym świetle. Zbigniew Schneider od zarzutu łamania prawa, którym miało być niezapłacenie akcyzy od melasy potraktowanej przez celników jako tytoń, został uniewinniony.

Przypomnijmy, że w sprawie sprowadzanej z Indii melasy poznański przedsiębiorca jeszcze przed wprowadzeniem jej na polski rynek poprosił o indywidualną interpretację izbę skarbową. Ta uznała, że stosowany w kominkach zapachowych produkt do odświeżania powietrza w żadnym wypadku nie jest tytoniem i nie trzeba płacić od niego akcyzy. I chociaż to samo stwierdził sąd, celnicy są innego zdania.

W toku wciąż jest jeszcze jedno postępowanie o niezapłaconą akcyzę za inną partię melasy. O żadnym innym, trzecim postępowaniu przedsiębiorca nic nie wiedział.
O zatrzymaniu transportu powiadomiła go agencja celna, która prowadzi w Niemczech jego urzędowe sprawy. Musiał osobiście stawić się w Hamburgu, żeby złożyć wyjaśnienia.

- I właśnie wtedy dowiedziałem się od niemieckich celników, że moje własne państwo złożyło na mnie donos i zrobiło ze mnie przemytnika - mówi Zbigniew Schneider.

Wstępna kontrola transportu wypadła bez zastrzeżeń. Zgodnie jednak z procedurami sprawę musi wyjaśnić sąd.
- Koszt wyprawy do Hamburga, opłacenia tłumacza i wynajęcia prawnika to 20 tysięcy złotych, których nikt mi nie zwróci - mówi przedsiębiorca. - O finał sprawy jestem spokojny. I prawnik, i niemieccy celnicy zapewnili mnie, że skończy się umorzeniem już na etapie przedsądowym albo na pierwszej rozprawie. Usłyszałem też, że pierwszy raz się zdarzyło, żeby ktoś przyjechał na wyjaśnienia z takimi dokumentami jak ja.

Kto i dlaczego doniósł naprzedsiębiorcę? Izba Celna w Poznaniu zapewnia, że żadnego donosu nie było, bo Niemcy nie mieliby co z nim zrobić.

- Niemiecka administracja celna, podobnie jak administracje celne innych państw podejmuje autonomiczne decyzje w odniesieniu do towarów celnych, opierając się wyłącznie na stanie towaru oraz dokumentach - wyjaśnia Cezary Kosman, rzecznik Izby Celnej w Poznaniu. - Podstawą nie może być jakakolwiek uwaga o podmiocie przekazana w ramach międzynarodowej wymiany informacji.

Zdaniem rzecznika, jeśli stan towaru jest zgodny ze zgłoszeniem celnym, a załączone dokumenty zgodne z przepisami, nie ma podstaw do zatrzymania towaru.

- W systemie mieli całą listę moich wcześniejszych transportów. Nigdy nie było do nich zastrzeżeń. Ten transport też byłby już dawno w kraju, gdyby własne państwo nie próbowało ze mnie zrobić przestępcy - mówi Zbigniew Schneider.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski