Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polsko-irlandzka miłość na zakręcie? Niekoniecznie

Agnieszka Świderska
Polsko-irlandzka miłość na zakręcie? Niekoniecznie
Polsko-irlandzka miłość na zakręcie? Niekoniecznie
"Kochamy was! Wrócimy!" - tak rok temu "zieloni chłopcy" żegnali się z Poznaniem. Co tak naprawdę przydarzyło się poznaniakom i Irlandczykom podczas Euro? Gorący flirt czy miłość, która przetrwa lata? Dziś na trybunach INEA Stadion zasiądzie niewiele ponad 200 irlandzkich kibiców. W porównaniu z 70 tysiącami "boys in green", którzy rok temu zjechali do Poznania, wydaje się to mało. Nie wypada to najlepiej także w porównaniu z meczem towarzyskim rozegranym na początku roku w Dublinie - tam Polacy wykupili aż 30 tysięcy biletów. Czy Irlandczycy zapomnieli już o Poznaniu?

- Wręcz przeciwnie - zapewnia Jan Mazurczak z Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej. - Przez rok portal poznan.travel.pl odwiedziło 5 tysięcy Irlandczyków. Więcej było tylko Polaków. A do Poznania zaglądali nie tylko wir-tualnie. Odnotowaliśmy prawie 140-procentowy wzrost turystów z Wysp Brytyjskich. Ilu wśród tych prawie 17 tysięcy było Irlandczyków? Na pewno ponad tysiąc. Nie każdego pytaliśmy jednak o narodowość. Poza tym mówimy tylko o tych turystach, którzy zajrzeli do punktu informacji turystycznej, a Irlandczycy, którzy tu wrócili po Euro, znają przecież miasto. Nie wyróżniali się już w tłumie, bo nie byli w zielonych koszulkach.

Zielone babcie
Irlandczycy zrobili nawet więcej: ściągnęli do Poznania tych, których na Euro nie było.

- W ostatnie wakacje mieliśmy tu rodziny z dziećmi, mieliśmy też samotne panie powyżej 50 roku życia, które przyjechały do Poznania z polecenia syna, wnuka czy zięcia - mówi Ewa Semrau z City Solei Boutique Hotel.

City Solei Boutique Hotel to nieduży hotel. Do dyspozycji gości ma 22 pokoje. Jeżeli więc Irlandczycy byli tutaj, to musieli też być gdzie indziej. Że byli albo zachęcili innych potwierdza to kolejna osoba, Łukasz Goździor, dyrektor biura promocji miasta w poznańskim magistracie.

- Mamy o 26 procent więcej turystów niż rok temu - mówi Łukasz Goździor. - To absolutny rekord. A to przecież jeszcze nie koniec. Nie skonsumowaliśmy jeszcze całego Euro. Jak wynika z doświadczeń innych krajów, przyszły rok może być jeszcze lepszy.

Irlandia to niewielki 4,5 milionowy kraj. Nawet optymiści tacy jak Łukasz Goździor nie liczą na to, że co roku Poznań stanie się celem wycieczek dla kilkunastu czy kilkudziesięciu tysięcy Irlandczyków. O kilka tysięcy warto jednak walczyć.

- Nie odpuścimy Irlandii - zapewnia szef biura promocji.

Już po Euro miasto zorganizowało kilka kampanii promocyjnych na Zielonej Wyspie. Zaczęło się na początku lipca ubiegłego roku, kiedy to na głównym deptaku w Dublinie - O'Connell Street, pojawiły się poznańskie bilbordy z hasłami "Kings of the craic" czyli "Królowie zabawy" oraz "Poznań wam dziękuje".

Dwa tygodnie później do stowarzyszenia irlandzkich kibiców You Boys in Green trafiła specjalna przesyłka od Lecha Poznań z irlandzką flagą podpisaną przez setki poz-naniaków. W tym samym czasie prezydent Ryszard Grobelny poleciał z oficjalną wizytę do Irlandii razem z plenerową wystawą zdjęć "boys in green", którą osobiście otworzył w Dublinie. O Poznaniu w Irlandii znów było głośno przy okazji wspomnianego już wcześniej meczu towarzyskiego Irlandia-Polska. Pod stadionem w Dublinie pojawiła się wielka piłka, na której irlandzcy kibice mogli zostawić pozdrowienia dla poznaniaków.

Największą jednak furorę zrobili poznaniacy przebrani w największe atrakcje swojego miasta na tradycyjnej People's Parade w Dzień św. Patryka. Tak było w Dublinie, a w Poznaniu w tym dniu ratusz, stadion i wieża sędziowska na Malcie zaświeciły się na zielono. Zielony nie tylko w przenośni był również spot reklamujący Poznań, który w lipcu trafił do irlandzkich stacji radiowych oraz do Internetu.

Euro to nie wszystko
"Ludziska, jeszcze raz let's all do the Poznań" - to najnowsze, bo zaledwie sprzed tygodnia zaproszenie skierowane do Irlandczyków, które na you tube obejrzało już 75 tysięcy osób. Czy dziś jeszcze raz "boys in green" zatańczą taniec poznańskich kibiców, a ci zaśpiewają razem z nimi "Stand up for the boys in green"?

- Ten flirt z Irlandczykami rok temu nie był przypadkowy - mówi prof. Ryszard Cichocki, socjolog. - Najciekawsze flirty są właśnie z nieznajomymi, a niewiele wiedzieliśmy o Irlandczykach zanim do nas nie przyjechali. Historyczne losy obu tych społeczności z pewnością były powodem do wzajemnej sympatii, ale połączyła nas nie tylko historia. Jeszcze silniej połączyły nas emocje. Zdarzyło się coś, co poznaniakom zdarza się niezwykle rzadko. Kompletny brak dystansu do obcokrajowców i fala prawdziwej, niekłamanej sympatii, którą wyzwolili Irlandczycy. Nikt się tego nie spodziewał. Żeby jednak nie skończyło się na krótkotrwałej fascynacji nie możemy żyć tylko wspomnieniami. I to tylko wspomnieniami pozostawionymi nam przez Irlandczyków. Sami musimy pozostawiać po sobie dobre wspomnienia. Problemem nie są już nasze kompleksy, ale empatia, rozumienie innych, wspólna zabawa. Wskazać komuś drogę do hotelu, porozmawiać, wypić razem piwo w barze, zrobić cokolwiek. Naprawdę niewiele trzeba, żeby być mile wspominanym, a pozytywnie ukierunkowane emocje zawsze przynoszą efekty.

Miłość, czy flirt oparty tylko na Euro ma jednak swoją datę ważności. Za rok głośniej już będzie o Euro 2016 roku we Francji niż o tym, co działo się w Polsce i na Ukrainie.

- Odwołaliśmy się jeszcze raz do Euro, bo chodzi o emocje związane z meczem - mówi o ostatnim spocie Łukasz Goździor. - Teraz przyjdzie czas, by zagrać atrakcjami Poznania.

- Cel został już osiągnięty - potwierdza Jan Mazurczak. - Z Polski i z Irlandii poszło w świat wiele obrazków z Poznania. I jeżeli rok temu magnesem było Euro, to teraz może być nim sam Poznań.

Po dzisiejszym meczu polskich i irlandzkich kibiców czeka dłuższe rozstanie niż po Euro. Chyba, że spełni się marzenie Johna Delaney'a, dyrektora wykonawczego FAI (Irlandzka Federacja Piłkarska) o utworzeniu polsko-irlandzkiego stowarzyszenie kibiców.

- Tak, by Zieloni Chłopcy stali się drugą drużyną, której kibicujecie - tłumaczył kilka miesięcy temu.

A co z samymi irlandzkimi kibicami? Czy zaledwie 216 sprzedanych na wczoraj biletów to jednak nie rozczarowanie?

- Mecz towarzyski to jednak nie Euro, a termin w środku tygodnia też nie jest dogodny - usprawiedliwia niską frekwencję Łukasz Goździor. - Nie wrócą dziś, to wrócą jutro. Najważniejsze, że wrócą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski