Mało kto wie, ale od kilku miesięcy Poznań i jego okolice to nieoficjalna stolica polskiego bilarda. We własnej Akademii Bilardowej w Rokietnicy trenuje najbardziej utytułowany nasz zawodnik, Radosław Babica, a w klubie „Hades” w poznańskim Zamku można spotkać mistrzynię świata juniorek i mistrzynię Europy seniorek, Oliwię Czupryńską. Często przy stole towarzyszy jej też inny z czołowych polskich bilardzistów, Mateusz Śniegocki.
Zdobył uznanie na Bliskim i... Dalekim Wschodzie
36-letni Babica jest już legendą polskiego bilarda, bo ma na koncie tytuły mistrza i wicemistrza Europy. Był też ćwierćfinalistą MŚi triumfatorem turniejów z cyklu Euro-tour. Jest również najwyżej sklasyfikowanym Polakiem w rankingu światowym (obecnie jest 36, ale w ubiegłym roku była nawet 12). Już 16 lat temu, kiedy w stolicy Wielkopolski odbywały się ME poznaniak uchodził za największy bilardowy talent. Byłby w naszym mieście jeszcze bardziej znany, gdyby nie fakt, że od wielu lat reprezentuje barwy Nosanu Kielce.
– Mieszkam i trenuję w Rokietnicy, czyli blisko Poznania, ale chyba rzeczywiście bardziej znany jestem w Kielcach, gdzie wielokrotnie zdobywałem już wyróżnienia i nagrody. Imprezę z ubiegłego wieku pamiętam, ale od tego czasu wiele się zmieniło. Bilard w Polsce mocno się rozwinął. Przybyło zawodników, a czołowi bilardziści zyskali markę w Europie i na świecie.Efekt jest taki, że często jestem zapraszany na komercyjne turnieje w Chinach i na Filipinach, a niedawno z kolei wróciłem ze szkolenia w Kuwejcie – tłumaczył sympatyczny zawodnik i trener.
W tej drugiej roli występuje od 2008 r., czyli od momentu stworzenia Akademii Bilardowej w Rokietnicy. –Mogę się pochwalić, że wychowałem już wicemistrzów Polski juniorów. Agnieszka Kolecka, Arkadiusz Brzękowski i Krzysztof Kaczmarek to przyszłość polskiego bilarda. W Rokietnicej Lidze Bilardowej mamy 26 zawodników. Od rana do wieczora klub tętni życiem. W miasteczku wszyscy o klubie słyszeli, ale jeszcze nie wszyscy wiedzą, gdzie on się mieści – przyznał Babica.
W Akademii trenują 7-8-latkowie na czele z córką naszego mistrza, Julią. – Współczesne uwarunkowania są takie, że trzeba zaczynać treningi właśnie w takim wieku, jeśli chce się dojść później do światowego poziomu. Początkowo treningi są zbyt intensywne i nie odbywają się zbyt często, ale na pewno dwa razy w tygodniu na dwie godziny ze swoją pociechą trzeba do nas przyjść. Koszty są symboliczne, bo opłata wynosi 40 zł miesięcznie – dodał Babica.
Przeprowadzka mistrzyni
Poznański bilardzista jest nie tylko czołowym zawodnikiem w kraju i Europie, ale również trenerem kadry. Z myślą o treningach z nim przeprowadziła się do Poznania z Ostrowca Św. mistrzyni świata juniorek z 2011 r. i mistrzyni Europy seniorek, Oliwia Czupryńska.
– Tak naprawdę to był jeden z powodów, bo w Poznaniu mam też innych sparingpartnerów, zwłaszcza w klubie „Hades” w CK Zamek, traktowanym przeze mnie jak drugi dom. Poza tym zawsze się chciałam dostać na UAM. Trenuję na II roku psychologii i mimo że nie jest łatwo łączyć naukę ze sportem, to robię wszystko, by zrelizować swoje plany. W przyszłości chcę skończyć podyplomówkę z psychologii sportu, bo dobrze się czuję w tej tematyce. Słyszałam, że sama mam dobrą odporność psychiczną, ale wiadomo, że nikt nie jest doskonały i nad tym elementem wciąż muszę pracować – wyjaśniła podopieczna i jednocześnie koleżanka klubowa Babicy.
Mimo spektakularnych sukcesów na światowych turniejach Czupryńska nie ma wątpliwości, że w stolicy Wielkopolski ma się od kogo uczyć. – Bez przesady nie jestem jakimś fenomenem. Babica, Śniegocki i Wojciech Sroczyński to na pewno lepsi zawodnicy ode mnie. Zresztą w „Hadesie” i „Zakręconej Bili”, bo tam czasami też się pojawiam, można spotkać wartościowych bilardzistów. W innym mieście nie miałabym tak wymarzonych warunków do treningu – przekonywała 20-latka, która do niedawna mogła się pochwalić niesamowitą serią zwycięstw na polskim podwórku. Czupryńska przez ponad rok nie przegrała bowiem ani jednego meczu z rodaczką.
Młoda bilardzistka polubiła Poznań nie tylko ze względów sportowych. – W „Hadesie” poznałam swojego chłopaka, również bilardzistę, Macieja Zalewskiego z Białegostoku. To na razie moja największa poznańska zdobycz. Gdyby mi się tutaj nie podobało, to na pewno też nie namówiłabym do przeprowadzki brata Wiktora i mamy Joanny. Najbliżsi są ze mną od dwóch miesięcy i na razie wszystko układa się bardzo dobrze. Można powiedzieć, że Poznań mnie bardzo uskrzydlił – dodała Czupryńska.
Chińska motywacja
Najlepsza polska bilardzistka zaczęła na poważnie trenować od 11 roku życia, choć stół bilardowy miała w domu już jako 6-latka. Do gry w bilarda zachęcił ją tata Henryk, który był samoukiem i uznał, że warto inwestować w córkę, bo wśród kobitet w bilardzie nie ma tak dużej konkurencji jak wśród mężczyzn.
– Na początku podpatrywałam treningi dorosłych i pasjonowałam się zupełnie innymi sportami. Od pierwszej klasy szkoły podstawowej trenowałam taniec towarzyski w ostrowieckim klubie Twist i pływałam też w KSZO Ostrowiec. Bilard zaczęłam się interesować profesjonalnie dziewięć lat temu. Początki były trudne, ale po pewnym czasie zauważyłam, że gra sprawia mi dużą satysfakcję, a odnoszone sukcesy dają ogromną satysfakcję – tłumaczyła zawodniczka Nosanu Kielce.
Motywacja Czupryńskiej wzrosła po pierwszych wyjazdach zagranicznych, zwłaszcza tych do egoztycznych krajów. – Pierwsze wyjazdy do Chin czy Filipin były dla mnie dużym przeżyciem. Po takich eskapadach chętniej szłam na kolejny trening. W naszej dyscyplinie stypendia nie są wysokie. Trudno wyżyć z bilarda, chyba, że jest się właścicielem klubu bilardowego lub ma indywidualnego sponsora z... Chin. Nie chcę zapeszać, ale pojawiła się właśnie koncepcja, żebym pojechała na dwa lata za Wielki Mur – zakończyła Czupryńska.
W koszykówce prezes czuł się nieswojo
Aby grać z najlepszymi nie można uniknąć dalekich wyjazdów, a te wiążą się z kosztami. Od dwóch lat sponsorem Babicy jest firma Quay i jej prezes Zbigniew Przybylski, który jest kojarzony w Poznaniu głównie z koszykówką i wsparciem, jakiego przez lata udzielał żeńskiej drużynie AZS.
– W biznesie obowiązują całkowicie inne zasady i prawa niż w sporcie. W koszykówce momentami czułem się jak człowiek spoza układu. Niektórzy sugerowali mi nawet, żebym sobie dał spokój z tym sponsorowaniem, bo będę miał tylko kłopoty – wspominał Przybylski.
Jego drogi z Babicą zeszły się trzy lata temu dzięki wnukowi Kamilowi. – On trenuje profesjonalnie kajaki, ale rekreacyjnie lubi pograć w bilarda. Za jego sprawą znalazłem się w Akademii Bilardowej Radka. Nie tylko poznałem tajniki tej gry i połknąłem bilardowego bakcyla, ale też dowiedziałem się, jakie są bolączki i niedostatki tego pięknego sportu. No i najważniejsze to sam zacząłem go uprawiać. Schudłem 15 kg, kupiłem do naszego firmowego hotelu dwa stoły i postanowiłem raz w miesiącu organizować turnieje, w których zawsze nagrodą za zwycięstwo jest kij bilardowy – podkreślił były sponsor koszykarek.
O Babicy wypowiada się on w samych superlatywach. – Cieszę się, że mogę Radkowi pomóc, bo to porządny człowiek i świetny zawodnik. Wsparcie dla takiego gracza to dla mnie zaszczyt, a dla firmy dobra reklama – słusznie zauważył Przybylski.
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?