Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poprawność polityczna nie pozwala na wątpliwości, na zadawanie niewygodnych pytań. Także w sporcie

Marek Lubawiński
Marek Lubawiński
Marek Lubawiński archiwum
Wydaje mi się, że jestem człowiekiem raczej dobrze wychowanym, potrafię zachować się w towarzystwie, poza oczywiście rzadkimi wyjątkami, ale nikt przecież nie jest idealny. Staram się też zachować tak zwaną poprawność polityczną, choć w duchu z tego powodu nieraz mnie szlag trafia. Podły konformizm jednak zwycięża, bo wydaje mi się, że z innymi trzeba się zgadzać, by żyć z nimi w zgodzie. To często jest jednak bardzo trudne.

Sport jest mi najbliższy, to o poprawności politycznej w sporcie słów kilka. Każdy kibic ma pewnie swoich ulubionych sportowców, ale ma też takich, których nie darzy sympatią. Często na wybory kibiców wpływ mają media, a szczególnie telewizja, która czasami wręcz nachalnie stara się nam wmówić, kto jest dobry, a kto zły. Tak więc na przykład o Kowalczyk , Radwańskiej, Kubicy tylko dobrze, lub bardzo dobrze. Źle widziane jest krytykowanie którejś z tych świętości.

Justyna Kowalczyk wycofała się niedawno z Tour de Ski. Moim zdaniem była to decyzja nierozsądna, delikatnie mówiąc. Obrońcy Kowalczyk dokonywali się nieprawdopodobnych ekwilibrystycznych sztuczek słownych, by utwierdzić nas w przekonaniu, że pani Justyna słusznie postąpiła. A moim zdaniem Kowalczyk, gdyby oczywiście wystartowała, Tour de Ski by wygrała. Poprawność polityczna nakazywała jednak z nią się zgodzić.

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że dzięki Agnieszce Radwańskiej od kilku lat mamy sporo radości, ale z drugiej strony co chwilę słyszę, że nasza najlepsza tenisistka w Polsce skłócona jest prawie ze wszystkimi. Poprawność polityczna nie pozwala mówić o konflikcie na przykład z telewizją. Pani Agnieszka zajmuje regularnie czołowe lokaty w plebiscycie "Przeglądu Sportowego" i TVP, ale wyróżnienia odbiera regularnie ktoś ze związku tenisowego wytypowany, na nie na przykład mama i tata, jak to w przypadku Kowalczyk ostatnio było.

No i na koniec Robert Kubica. Tragiczny wypadek złamał mu niewątpliwie wielką karierę, ale powiedzmy sobie szczerze – polski kierowca nie miał prawa startować w jakimś podrzędnym rajdziku we Francji. Kubica chce wrócić do wielkiego ścigania, ale to wypadanie z trasy, jak to było na przykład kilka dni temu w Monte Carlo, przestaje być zabawne. Dopóki nikomu nic się nie stało, wszystko jest okey. Ale co będzie, gdy Kubica wjedzie w grupę kibiców? Poprawność polityczna nie pozwala nawet o to pytać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski