Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poród na plebanii: Prokuratura nie widzi podstaw do wznowienia sprawy księdza

Łukasz Cieśla
Poznańska prokuratura nie widzi podstaw do wznowienia śledztwa w sprawie księdza Mariusza G.
Poznańska prokuratura nie widzi podstaw do wznowienia śledztwa w sprawie księdza Mariusza G. Fot. Waldemar Wylegalski
Poznańska prokuratura nie widzi podstaw do wznowienia śledztwa w sprawie księdza Mariusza G., który nie wzywał karetki do swojej rodzącej partnerki. Zadzwonił po pogotowie dopiero wtedy, gdy stwierdził, że jego dziecko urodziło się martwe.

Poród odbywał się na plebanii na poznańskim Junikowie w lutym 2011 roku. Sprawę ujawniliśmy w piątek. Przypomnijmy, że Prokuratura Rejonowa Poznań Grunwald w zeszłym roku umorzyła sprawę. Po naszym piątkowym tekście, akta postępowania skontrolowała Prokuratura Okręgowa. Właśnie zapadła decyzja o niewznawianiu śledztwa.

- Prokuratura uznała, że zachowanie księdza nie nosi znamion przestępstwa. Chodzi o artykuł kodeksu karnego dotyczący nieudzielenia pomocy - powiedział nam przed chwilą prokurator Jacek Derda, zastępujący rzecznika prasowego Prokuratury Okręgowej. Zaznacza, że on nie brał udziału w podejmowaniu decyzji.

- Decyzję podjął prokurator z wydziału nadzoru nad postępowaniem przygotowawczym. Jego nazwisko jest nieistotne. Swoje stanowisko skonsultował z zastępcą Prokuratora Okręgowego oraz szefem swojego wydziału - dodaje prokurator Derda.

Czy poznańska prokuratura nie obawia się, że jej decyzja będzie komentowana jako przejaw niechęci do zadzierania z Kościołem?

- Tego nie skomentuję. Myślę, że prokuratorzy oceniali czyn, bez względu na to, kto go popełnił - odpowiada prokurator Derda

- Czyli od dzisiaj można bezkarnie nie pomagać ludziom w potrzebie, np. rodzącej kobiecie? - pytamy.

- Ja nigdy bym tak nie powiedział - odpowiada nam Derda.

Przypomnijmy, że ksiądz Mariusz G. sam przyznał na ubiegłorocznym przesłuchaniu, że kiedy jego dziewczyna dostała pierwszych skurczy, przygotował jej posłanie i wyszedł do swojego pokoju. Mówił, że nie chciał tego dziecka. Zaczął słuchać muzyki, potem zasnął. W nocy obudziło go jęczenie matki dziecka. Kiedy ta zapytała o karetkę, ksiądz, jak przyznał, nie zareagował.

Agnieszka D. urodziła martwego syna. Dopiero wtedy ksiądz zadzwonił po karetkę.

Na przesłuchaniu Agnieszka D. twierdziła, że oboje chcieli dziecka, a ksiądz opiekował się nią podczas porodu. Na korzyść księdza zeznał także dr Krzysztof Kordel, biegły z poznańskiego Zakładu Medycyny Sądowej. Co prawda najpierw zeznał, że niewezwanie karetki stanowiło zagrożenie życia. Ale na ponownym przesłuchaniu stwierdził, że dziecko miało węzeł pępowiny i nikłe szanse na przeżycie w szpitalu. Prokuratura nie wezwała na biegłego żadnego ginekologa. Ci, w rozmowie z "Głosem Wielkopolskim", powiedzieli, że węzeł pępowiny nie oznacza, że dziecko umrze.

Ksiądz Mariusz nie poniósł żadnej kary. Kuria najpierw przeniosła go do klasztoru. Potem wysłała jako misjonarza na Ukrainę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski