Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Portret" Wajnberga w Teatrze Wielkim w Poznaniu [RECENZJA, ZDJĘCIA]

Stefan Drajewski
"Portret" Wajnberga w Teatrze Wielkim w Poznaniu
"Portret" Wajnberga w Teatrze Wielkim w Poznaniu Katarzyna Zalewska
Portrety dobrze prezentują się w salonach i galeriach. Gorzej na scenie. Pamiętam bardzo nieudaną realizację „Portretu” Sławomira Mrożka w Teatrze Nowym. Do kolekcji nieudanych dołączę również „Portret” Mieczysława Wajnberga w Teatrze Wielkim.

Mieczysław Wajnberg nie jest znany nawet miłośnikom opery. Urodził się w rodzinie żydowskiej w Warszawie tuż po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1919 roku. Dwadzieścia lat później uciekł przed Niemcami do Mińska. Nie na długo. W 1941 roku kolejny raz musiał uciekćł przed okupantem. Tym razem do Taszkientu. Ostatecznie osiadł w Moskwie w 1943 roku, gdzie mieszkał do śmierci w 1996 roku. Danuta Gwizdalanka, monografistka kompozytora twierdzi, że był – obok Andrzeja Panufnika i Aleksandra Tansmana – był jednym z nielicznych polskich kompozytorów żyjących poza krajem, który był w stanie zainteresować swoją muzyką wielkich wykonawców.

W Polsce o Wajnbergu zrobiło się głośno niedawno za sprawa Gabriela Chmury, który wspólnie z Davidem Pountney’em zrealizował w Operze Narodowej w Warszawie „Pasażerkę” (2010), a w Teatrze Wielkim wykonał VIII Symfonię „Kwiaty polskie” (2012). Nie dziwi więc, że na afiszu poznańskiej opery pojawiła się opera „Portret” i inscenizacji Davida Pountney’a. Tym razem kierownictwo muzyczne objął Tadeusz Kozłowski.

Premiera „Portretu” Mieczysława Wajnberga odbyła się w 1983 roku w Brnie. Kompozytor sięgnął po opowiadanie Mikołaja Gogola. Dostrzegł w nim pewien uniwersalny rys, który się nie zmienia. Bohaterem jest malarz Czartkow, który klepie biedę. Jego mistrz przestrzega go przed łatwą sławą, ale młody artysta musi płacić rachunki. Za kopiejkę kupuje dziwny portret, który w dziwny sposób przyniesie mu pieniądze, kiedy w domu zjawi się właściciel mieszkania z policjantem, by go wyrzucić…Odtąd wszystko się zmienia. Wykorzystując pieniądze i koneksje, staje się sławny i modny. Gogol napisał opowiadanie o wolności artysty, o granicach, których nie opłaca się przekraczać, bo zwykle kończą się tragicznie… Wajnberg, polski Żyd mieszkający całe dorosłe życie w Związku Radzieckim doskonale zdawał sobie sprawę z nieprzekraczalności tych granic, ale znał też cenę, jaką się za taką wolność i niezależność płaci.

Pierwsza część spektaklu rozgrywa się w konwencji satyry politycznej w stylistyce lat 30. w Rosji. Druga – tragiczna - w sterylnej przestrzeni przypominającej galerię lub szpital psychiatryczny. W pierwszej razi tradycyjna konwencja operowa, druga odrzuca banalną nowoczesnością, szczególnie sceny, kiedy Psyche (postać niemej kobiety przewijająca w różnych momentach przez cała operę) zagląda okiem kamery do gardła Czartkowa, gdy ten po zażyciu tabletek umiera. Nie robią na mnie wrażenia realistyczne portrety Stalina, którym zapalają się ledowe światełka w oczach niczym Matce Boskiej z licheńskiego targowiska.

Kiedy rok temu Pod Pegazem słuchałem VIII Symfonii „Kwiaty polskie”, przechodziły mnie dreszcze. Kiedy w miniony piątek słuchałem „Portretu” ogarniało mnie znużenie. Męczyło mnie natręctwo różnych melodyjek, sygnalizowanych ledwie, urywanych, nachalne odniesienia do muzyki Szostakowicza. Podziwiałem śpiewaków za zaangażowanie (zwłaszcza w rolach drugoplanowych). Niestety, trudno mi było zaakceptować Jacka Laszczkowskiego w roli malarza Czartkowa. Ani postaciowo, ani głosowo nie było to dobre wykonanie. Nie rozumiem, dlaczego ten utalentowany tenor zgadza się na partie dramatyczne, które są dla niego za ciężkie.

Po raz pierwszy w Teatrze Wielkim w Poznaniu spotkałem się z sytuacją, kiedy w dniu premiery do ukłonów nie wyszedł reżyser. Wstydził się? Czy potraktował poznańską operę jako przystanek a zarazem źródło tantiem za spektakl, który wcześniej zrealizował już w trzech innych operach ((Leeds, Liverpool, Nancy) niemalże w tej samej wersji – jak przyznaje w programie do spektaklu.

Teatr Wielki w Poznaniu: Mieczysław Wajnberg „Portret”, reżyseria David Pountney, kierownictwo muzyczne Tadeusz Kozłowski, scenografia Don Potra, reżyseria świateł Linus Fellbom, premiera 6 grudnia 2013.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski