Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porwania: Gdy najmniejszy błąd może oznaczać śmierć

Agnieszka Smogulecka
Tomasz P. i Marcin P. (na zdjęciu) w 2010 roku usłyszeli wyroku 13 i 10 lat pozbawienia wolności, między innymi za uprowadzenie dla okupu poznańskiego biznesmena
Tomasz P. i Marcin P. (na zdjęciu) w 2010 roku usłyszeli wyroku 13 i 10 lat pozbawienia wolności, między innymi za uprowadzenie dla okupu poznańskiego biznesmena Fot. Janusz Romaniszyn
Ile ich jest? W ostatnim czasie kilka rocznie. Przynajmniej o tylu wie policja, bo czasem rodzina rezygnuje ze współpracy z mundurowymi. Porwania dla okupu są jednak przestępstwami specyficznymi. Najdrobniejszy błąd może kosztować ludzkie życie.

PRZECZYTAJ TAKŻE:
Porywacz żądał 3 mln złotych za wolność młodej kobiety
Sąd: Wyrok dla porywaczy biznesmena
8 milionów okupu za biznesmena
Uprowadzenie dziecka przez rodzica będzie wreszcie karalne?
Poznań:
Mężczyzna oskarżony o uprowadzenie syna

Październik zeszłego roku. Warszawa. Czterech mężczyzn w volkswagenie golfie porywa 19-latka. Chłopak zostaje wciągnięty do samochodu i wywieziony w nieznane miejsce. Dowiaduje się o tym wujek uprowadzonego (jak informuje policja, z porywaczami łączyły go nielegalne interesy - miał ich oszukać przy rozliczeniu za sprzedaż narkotyków). Teraz ma zapłacić za powrót do domu członka rodziny. Sam chce załatwić sprawę. Zbiera dwudziestu kolegów, zamierzają odbić chłopaka. Ekipa zostaje jednak zatrzymana przez policjantów z Mokotowa. Wtedy o porwaniu dowiaduje się policja.

Funkcjonariusze uwalniają dziewiętnastolatka. Odnajdują też Michała K. podejrzanego o udział w uprowadzeniu. W jego bagażu znajdują pistolet. Postępowanie trwa jednak dalej. W tym tygodniu stołeczni policjanci poinformowali o ujęciu drugiego podejrzanego Piotra W. Namierzyli go w mieszkaniu na Białołęce. Mężczyzna miał przy sobie przedmiot, który wyglądał jak pistolet. Mimo wezwania nie odrzucił go. Policjanci strzelili i niegroźnie zranili porywacza w rękę.

To porwanie przypomina typowe, jakie miały miejsca w latach 90. Wtedy uprowadzano rocznie 150-200 osób, a głównym motywem - choć nie wyłącznym, bo porywaczom często po prostu chodziło o zysk - było odzyskanie długu. Jeszcze 10 lat temu w ciągu roku notowano około 30 uprowadzeń dla okupu, teraz jest ich kilka rocznie. Jak informuje Komenda Główna Policji, w ciągu ostatnich lat wszystkie osoby uprowadzone dla okupu zostały uwolnione.

Ale nie zawsze tak było, także w Wielkopolsce. Od wiosny 2001 roku do dziś nie trafiono na ślad Andrzeja Dziamskiego z Tarnowa Podgórnego. Porywacze żądali 600 tys. zł, umilkli jednak, gdy żona zadała pytanie, na które odpowiedź znał tylko mąż. W maju 1999 roku porwano 19-letniego Jana T., maturzystę z podpoznańskiego Swarzędza. Rodzina miała zapłacić 300 tys. zł. Otrzymała polecenie, by pieniądze w torbie wyrzucić przez okno pociągu Poznań - Warszawa. Był to pociąg klimatyzowany, okna nie udało się otworzyć.

Trzy dni później znaleziono zwłoki chłopaka. Biegły nie miał wątpliwości, że został zabity nożem jeszcze przed wyznaczeniem terminu przekazania okupu. Do tej pory nie udało się też ustalić, co stało się z Michałem Zapytowskim, biznesmenem, synem dyrektora banku, porwanym jesienią 1999 roku. Mężczyzna zadzwonił do kolegi, poprosił o zgromadzenie 100 tys. marek. Jeden z podejrzanych wpadł już dzień po porwaniu, podczas próby podjęcia okupu. Później policja znalazła inne osoby mające związek z przestępstwem. Porywacze zostali ukarani, ale po Zapytowskim ślad zaginął. Z biegiem czasu na jaw zaczęły wychodzić coraz to nowe nieprawidłowości, także w pracy policji.

Dziś sprawa Zapytowskiego porównywana jest ze sprawą porwania i zabicia Krzysztofa Olewnika, która właśnie pobudziła do działania organa ścigania (Olewnik zniknął w 2001 roku, mimo wypłacenia okupu został zamordowany - jego ciało odnaleziono w 2006 roku). Do tej pory na jaw wychodzą coraz to nowe niedociągnięcia, błędy, a nawet celowe działania mające zmylić pościg.

Dlatego policja, prokuratura i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego postanowiły ustalić procedury, które w przyszłości pozwoliłyby uniknąć błędów. Jakie są efekty pracy zespołu, który właśnie ją zakończył? Wypracowanie metodyki postępowania w przypadku zgłoszeń porwań dla okupu oraz jednolitego systemu szkoleń, propozycja stworzenia centrum do spraw uprowadzeń.

- Centrum miałoby funkcjonować w ramach Wydziału Operacji Pościgowych Centralnego Biura Śledczego i zapewniać wsparcie, m.in. prowadząc analizy i profilowanie, zbierając wszelkie potrzebne informacje i utrzymując stały kontakt ze wszystkimi służbami - mówi Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji. - Prowadziłoby między innymi bazy danych dotyczące uprowadzeń, wspierałoby grupy operacyjne zajmujące się poszczególnymi przypadkami. W przypadku uprowadzenia, do grupy prowadzącej postępowanie dołączyłby funkcjonariusz CBŚ, który byłby m.in. łącznikiem pomiędzy grupą a centrum w Warszawie.

- Wszystko po to, by w największym stopniu ułatwić pracę funkcjonariuszom prowadzącym konkretne sprawy uprowadzeń, zarówno w Polsce, jak i poza granicami kraju - dodaje Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratury Generalnej.

Janusz Kaczmarek , były minister spraw wewnętrznych i administracji, współautor książki "Porwania dla okupu" niejednokrotnie zwracał uwagę, że tego typu porwania zdarzają się najczęściej z dala od miejsca zamieszkania ofiary, a zgłoszenie żądania okupu następuje po około 48 godzinach od porwania. Zaznaczał, że sprawcy obserwują ofiary, planują porwanie, skupiając się na określeniu stopnia zamożności ofiary lub jej rodziny.

- To trudne sprawy. Każdy błąd, na przykład tuż po przyjęciu zgłoszenia czy w trakcie negocjacji, może oznaczać tragedię - komentują policjanci kryminalni. I chwalą, że teraz będą jasne zasady działania w takich sytuacjach.

W zeszłym roku w całym kraju policja rozwikłała sprawy kilku uprowadzeń. 300 tys. zł miała kosztować wolność 18-latka z Wałbrzycha, uprowadzonego w Wałbrzychu. Dziś już wiadomo, że porwanie zaplanował… wujek chłopaka. 18-latek został wciągnięty do busa. Skrępowano go, wywieziono do lokalu gospodarczego i tam zamknięto. Chłopakowi udało się uwolnić z więzów, uderzając w okno zwrócił na siebie uwagę przechodniów, którzy wezwali policję. Oprócz wujka ujęto dwóch innych mężczyzn. W Krakowie natomiast rozbito gang, trudniący się uprowadzaniem ludzi dla okupu.

Policjanci najpierw rozpracowali sprawę porwania z przystanku 16-latki (w maju 2011 roku), następnie trafili na trop innych uprowadzeń. Ujęto porywaczy i kobietę, która pilnowała dziewczyny. Grupie udowodniono także dokonanie podobnego porwania (rok wcześniej "zaginął" pewien mężczyzna, a rodzina usłyszała żądanie okupu w zamian za jego uwolnienie). Wiadomo było, że porywacze dwukrotnie przygotowywali kolejne próby. W tym samym roku porywaczy złapali policjanci Łodzi.

Bandyci, symulując stłuczkę, zmusili młodą kobietę do zatrzymania się i obezwładnili. Zakładniczkę uwolnili po tym, jak rodzina wpłaciła ponad 180 tys. zł okupu. Ujęto taksówkarza, który pełnił rolę zaopatrzeniowca, właściciela posesji, na której więziono łodziankę. Podczas przeszukania zabezpieczono ślady świadczące o przygotowaniach do kolejnego porwania. Wpadli wreszcie porywacze (już karani za takie przestępstwa) i właściciel komisu, który dostarczał przestępcom potrzebny im sprzęt.

- W takich sytuacjach priorytetem jest dla nas życie i zdrowie zakładnika - mówi Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Zaznacza jednak, że w Wielkopolsce uprowadzenia dla okupu zdarzają się nie tyle rzadko, co incydentalnie. Ostatnie policji zgłoszono w 2009 roku.

Wtedy pod Poznaniem uprowadzona została 27-letnia kierowniczka firmy budowlanej. Nie dotarła do pracy, pracownicy znaleźli w pobliżu firmy jej porzucone auto. Wkrótce bandyta telefonicznie przekazał żądanie: 3 mln zł. Po czterech dniach rodzina przekazała mu 100 tys. zł, a wtedy kobieta odzyskała wolność. Była przetrzymywana w dość dobrych warunkach, w domu pod Poznaniem. Nie bito jej, nie głodzono. Porywacza odnaleziono dzień po uwolnieniu zakładniczki. Odzyskano wpłacone przez rodzinę pieniądze.

Zupełnie inna była sprawa przedsiębiorcy uprowadzonego dwa lata wcześniej. Wyciągnięto go z samochodu przy ośrodku sportowym. Porywacze, wykorzystując jego telefon, zadzwonili do rodziny, żądając 8 mln zł. Ofiara była więziona w niewielkiej piwnicy na poznańskim Piątkowie. Przy wejściu w jej suficie przez cały czas czuwał bandyta z karabinem. Biznesmenowi związali ręce i nogi, zabraniali mu zmieniać ułożenie ciała, utrudniali załatwianie potrzeb fizjologicznych, dawkowali jedzenie i picie. Przez cały czas grozili.

Pierwszą ratę okupu, milion zł, przekazano pod wiaduktem przy ulicy Pułaskiego. W nocy, przy drodze z Golęczewa do Soboty, rodzina porwanego miała przekazać resztę pieniędzy, porywacze uwolnić zakładnika, a poinformowani o tym policjanci - ująć przestępców.

- Gdy byliśmy pewni, że porwany jest cały i zdrów, rozpoczęliśmy pościg. Sprawcy jednak uciekli, wykorzystując przewrócone po wichurze drzewa, które zablokowały nam drogę... - wspominają zasadzkę policjanci. Wichura jednak uniemożliwiła również ucieczkę porywaczom. Musieli porzucić samochód, a w nim - torby z pieniędzmi, broń oraz części garderoby. Później funkcjonariusze zaczęli wyłapywać podejrzanych, likwidując przy tym ich plantację konopi indyjskich, pod którą więziono biznesmena. Przy okazji wyszło na jaw, że ta sama grupa okradła jubilera w centrum Poznania.

Ani pracownica firmy budowlanej, ani przedsiębiorca, ani ich rodziny nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami o tym, co przeżyli podczas porwania. Trudno sobie wyobrazić, co mogli czuć. Przerażenie. Ból. Tęsknotę. Podczas ogłaszania wyroku w sprawie uprowadzenia biznesmena, sędzia zaznaczała: - Pokrzywdzony i jego rodzina przeżyli taki stres i strach, że do dziś mają poczucie braku bezpieczeństwa. Specjaliści obawiają się, że liczba uprowadzeń może wzrastać wraz ze wzrostem zamożności części społeczeństwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski