Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Posłowie poparli zakaz sprzedaży "śmieciowej" żywności w szkołach

Anna Jarmuż
Uczniowie bez batoników. Posłowie poparli zakaz sprzedaży "śmieciowej" żywności w szkołach
Uczniowie bez batoników. Posłowie poparli zakaz sprzedaży "śmieciowej" żywności w szkołach Marcin Olivasoto
Dzieci i młodzież nie zjedzą już pomiędzy lekcjami chipsów, batoników i nie napiją się coca coli. Chyba, że takie "śniadanie" przyniosą sobie z domu.

Posłowie niemal jednogłośnie poparli nowelizację ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia. Oznacza to, że w szkołach i przedszkolach nie będzie już można sprzedawać i podawać "śmieciowego" jedzenia. Zakaz obejmie też reklamę niezdrowych produktów. Zachęcać do ich kupna nie można będzie ani w szkołach i przedszkolach, ani w ich pobliżu. Przepisy mają wejść w życie 1 września 2015 r.

Projekt ustawy złożyło w Sejmie Polskie Stronnictwo Ludowe. Jak podkreślali przedstawiciele tej partii, głównym celem nowych przepisów jest walka z otyłością dzieci i młodzieży oraz zadbanie o ich zdrowie. Starania o zmiany w prawie trwały ponad dwa lata - od 2012 roku.

- Im bardziej zagłębialiśmy się w pracę nad ustawą, natrafialiśmy na coraz większe schody - tłumaczy Andżelika Możdżanowska, senator PSL z Wielkopolski. - Zmianom sprzeciwiali się producenci żywności. Projekt musiał też zostać uzgodniony z innymi państwami Unii Europejskiej. To również trwało sporo czasu. Tym bardziej cieszymy się, że w końcu się udało. Zdrowie dzieci okazało się ważniejsze niż partyjne podziały.

Bez coli i chipsów
Celem zmian jest ograniczenie dostępu dzieci do jedzenia, zawierającego nadmierne ilości soli, cukru, tłuszczu czy wzma- cniaczy smaku. Są to m.in. słodkie napoje (w tym tzw. energetyki), chipsy, popcorn, słone paluszki i orzeszki oraz jedzenie typu fast food i instant (frytki, zapiekanki, zupki w proszku).

- W projekcie znalazły się szczegółowe wytyczne na temat tego, jaka ilość określonych substancji może się znaleźć w produkcie - wyjaśnia Andżelika Możdżanowska. - Nie każdy jest jednak ekspertem. Dyrektorzy szkół mogliby mieć problem ze stworzeniem listy dopuszczalnej żywności. Dlatego zajmie się tym minister zdrowia.

Nowych zapisów będą musiały przestrzegać osoby prowadzące szkolne sklepiki i firmy cateringowe dostarczające jedzenie do szkół i przedszkoli. Nadzór nad nimi obejmie Powiatowa Inspekcja Sanitarna. Może ona wystawić na łamiącego prawo mandat w wysokości od 1 do 5 tys. zł. Narzędzie do walki ze "śmieciowym" jedzeniem zyskali też dyrektorzy szkół. W przypadku uchybień, mają prawo wypowiedzieć umowę najemcom w trybie natychmiastowym. Wspólnie z radą rodziców mogą też ustalić dodatkowo własną listę produktów zakazanych.
Ubędzie uczniów z nadwagą
Z danych Instytutu Żywności i Żywienia wynika, że 28 proc. chłopców i 22 proc. dziewcząt w ostatnich klasach szkoły podstawowej ma nadwagę. Jej konsekwencją są takie schorzenia jak cukrzyca czy choroba wieńcowa. Zdaniem dietetyków, istnieje nadzieja, że problem zostanie, choć częściowo, wyeliminowany.

- Uczeń może oczywiście przynieść sobie do szkoły batonika i chipsy - mówi Katarzyna Szatkowska, dietetyczka z Poznania. - Jeżeli jednak jego koledzy i koleżanki nie będą jeść takich rzeczy, istnieje nadzieja, że on też po nie nie sięgnie. A nawet jeśli tak się nie stanie, mniejsza dostępność do niezdrowej żywności sprawi, że dzieci nie będą jej nadużywać.

Jak mówi dietetyczka, zamiany przepisów mogą przyczynić się do mody na zdrowe jedzenie. Taką już od pewnego czasu starają się wprowadzić także niektóre szkoły. Z różnym skutkiem.

- W naszym sklepiku nie ma takich rzeczy jak chipsy czy słodkie napoje. Są za to kanapki i sałatki - wylicza Mirosław Różalski, dyrektor Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej w Poznaniu. - Uczniowie sami dbają jednak o swój wygląd i zdrowie. W przypadku naszej szkoły jest to bardzo ważne.

Z Zespołu Szkół Mistrzostwa Sportowego nr 2 w Poznaniu zniknęły automaty z napojami i słodyczami. Zastąpiła je maszyna, w której uczniowie mogą sobie kupić sok z pomarańczy (wyciskany na ich oczach).

- Dzieci i młodzież nie korzystają jednak z niego tak często, jak się spodziewaliśmy - przyznaje Zbigniew Burkietowicz, dyrektor szkoły. - Dobrze, że wprowadzone zostały przepisy zakazujące sprzedaży niezdrowej żywności. Obawiam się jednak, że uczniowie kupią ją sobie gdzie indziej. W sąsiedztwie mojej szkoły są trzy sklepy. Będę martwił się, by młodzież nie wychodziła poza szkołę, gdzie może jej się coś stać. Ważniejsze niż restrykcyjne zakazy jest uświadamianie młodych ludzi. A to może zająć sporo czasu.

Tam też tak zrobili
Polska nie jest pierwszym krajem, który zakaże sprzedaży "śmieciowej" żywności w szkołach i przedszkolach. Podobne przepisy wprowadzono już w w Kanadzie, na Łotwie, we Francji oraz w Anglii. Dodatkowo we Francji, Irlandii, Szwecji, Norwegii czy Kanadzie postanowiono, że niedozwolone będą również reklamy produktów (żywności oraz napojów), które zostały zakazane w szkołach.
W ramach walki z otyłością politykę żywieniową w różnych krajach postanowiła zbadać też Komisja Europejska. Wyniki swoich analiz opublikowała w lipcu. Wnioski: jedno na troje dzieci w Europie ma nadwagę lub jest otyłe. Trzeba coś w tym zrobić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski