Antoni Linettej - powstaniec wielkopolski. Sędzia, którego komunistyczna władza nie złamała

Czytaj dalej
Fot. Archiwum rodzinne
Bogna Kisiel

Antoni Linettej - powstaniec wielkopolski. Sędzia, którego komunistyczna władza nie złamała

Bogna Kisiel

Przystojny mężczyzna, wyśmienity tancerz, mówca, wszechstronnie wykształcony, o niezwykłej osobowości, władający sześcioma językami, człowiek mądry i bardzo skromny. Chętnie opowiadał anegdoty, dykteryjki, dzielił się swoją wiedzą, ale nie wspominał o zasługach. Jego córki – Hanna i Małgorzata zawsze wiedziały, że ojciec jest wyjątkowy, ale nawet one czasami były zaskoczone scenariuszem, jaki życie mu napisało.

- Wiedziałam, że jest dobrym, mądrym człowiekiem, ale nie miałam świadomości, ile zdziałał w życiu – przyznaje Hanna Linettej-Thrun.

- Dla mnie był przede wszystkim nauczycielem. Zawsze potrafił coś ciekawego dopowiedzieć do tego, co było w podręczniku historii, a jak doszliśmy w szkole do okresu międzywojennego i powojennego, to miałam w domu regularne lekcje historii. Wiedziałam o Katyniu, faktach, które przemilczała lub przekręcała propaganda komunistyczna. Ojciec zawsze powtarzał: Może nie zdążę wszystkiego powiedzieć Gosi, ale ty masz jej to powiedzieć.

Hanna urodziła się, gdy jej tata miał 50 lat, Gosia cztery lata później. Mógłby być ich dziadkiem. Może dlatego to jego ojcostwo było inne, dojrzalsze. Cały czas żył w przeświadczeniu, że ma małe dzieci i nie zdąży ich wychować, dlatego dawał z siebie więcej niż inni. Zasady życiowe wpajał córkom jakby mimochodem. Nigdy nie odczuły, że usiłuje im na siłę wbić do głowy jakieś dogmaty.

- Przez nasz dom przewijało się mnóstwo ludzi, przyjeżdżali klienci, choć tata – jako adwokat - miał kancelarię w Człuchowie – wspomina Małgorzata Linettej-Świątek. - Często byli to prości ludzie, bywało że rolnicy procesujący się z ówczesną władzą ludową. Zauważyłam, że ojciec, który był erudytą, świetnie wykształconym człowiekiem mówił z nimi ich językiem. Gdy pewnego dnia jeden z takich klientów wyszedł, spytałam ojca, dlaczego tak postępuje. Widzisz – odpowiedział – gdybym używał języka, którym posługuję się na co dzień, on mógłby pomyśleć, że się wywyższam, a tego mi nie wolno. Szacunek dla drugiego człowieka nie tylko polega na tym, że podasz mu rękę, ale nie możesz dać mu odczuć, że czujesz się lepsza, ważniejsza.

Hanna zapamiętała na całe życie, co usłyszała, jako nastolatka. - Haniu – powiedział jej ojciec – człowiek, żeby był szczęśliwy, musi być wolnym człowiekiem. A wolność sprowadza się nie tylko do braku zgody na komunizm. Kobieta musi być niezależna, musi mieć dobry zawód, zarabiać i dopiero na tym budować osobistą wolność.

Na owe czasy były to dość rewolucyjne poglądy.

- Ojciec wpajał nam, że tyle znaczymy, ile same osiągniemy

– mówi Hanna. - Jak na owe czasy, byliśmy nieźle sytuowani. Ojciec kupował nam rowery, piłki, różny sprzęt sportowy, jednak zawsze z zastrzeżeniem, że z tych zabawek korzystać mogą wszystkie dzieci z okolicy.

Zawsze powtarzał córkom, że wykształcenie jest bardzo ważne. - Przez wojnę, dramaty życiowe ludzie mogą stracić majątek, ale to, czego się nauczyli, co potrafią daje im szanse na przetrwanie i przeżycie w każdym systemie – mawiał. I on sam był tego najlepszym przykładem.

Uciekł ze szkoły do powstania

Antoni Linettej urodził się w 1902 r. w Gębicach, powiecie mogileńskim. Miał cztery lata, gdy przy porodzie kolejnego dziecka umarła jego matka. Wkrótce ojciec ponownie się ożenił. Rodzina zmarłej matki uznała, że zajmie się jej dziećmi, a ojciec na to przystał. Antoni i jego starszy brat Leon trafili pod skrzydła brata matki – Mieczysława Skoniecznego, który był księdzem.

- To był niezwykły człowiek, wielki patriota, znany działacz społeczny, który ukształtował naszego ojca moralnie i społecznie – uważa Małgorzata. - Skonieczny był wikarym w kościele św. Trójcy w Gnieźnie, tam nasz ojciec rozpoczął naukę w gimnazjum klasycznym, gdzie uczył się między innymi łaciny i greki. Gdy wybuchło Powstanie Wielkopolskie, uciekł wraz z grupą kolegów ze szkoły, bo chciał walczyć. Został przyjęty do powstańczego oddziału, bo skłamał, że jest pełnoletni, a miał niecałe 17 lat.

Walczył w okolicach Gniezna, potem Nakła. Krótko przed zakończeniem powstania dowódcy zorientowali się, że nie ma 18 lat i wydalono go z oddziału. On jednak nie zrezygnował z walki.

- Zgłosił się do kawalerii. Nie mógł inaczej, bo w rodzinie Linettejów wszyscy byli kawalerzystami

– opowiada Małgorzata. Z wpisu w książeczce wojskowej wynika, ze 26 lutego 1919 roku został przyjęty do 17. Pułku Ułanów Wielkopolskich.

Pozostało jeszcze 80% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Bogna Kisiel

Wszystko co dotyczy Poznania, czym żyją mieszkańcy jest mi bliskie. Pod lupę biorę decyzje władz, działalność miejskich spółek, instytucji, związków międzygminnych. Bacznie wsłuchuję się w głos poznaniaków i radnych. Od lat śledzę rozwój aglomeracji poznańskiej, działania podejmowane przez powiat poznański, szczególnie bacznie obserwuję gminę Czerwonak. Chętnie podejmuję tematy społeczne, historie ludzi zmagających się z przeciwnościami losu, pomysły młodych ludzi, które mogą zrewolucjonizować nasze życie. Interesują mnie rozwiązania komunikacyjne, problematyka zagospodarowania przestrzennego i gospodarki odpadami, bo jeśli w tych obszarach nie znajdziemy rozsądnych rozwiązań, to zapłacą za to przyszłe pokolenia.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.