Poznań: Będzie wiadukt, ale tylko razem z PKP

Przejazd kolejowy na Grunwaldzkiej to klasyczne "wąskie gardło". Należy do najczęściej zamykanych w Poznaniu. Wciąż rosnąca liczba samochodów na tym wyjeździe z miasta oraz duże natężenie pociągów na trasie Poznań - Berlin powodują poważne problemy komunikacyjne. W efekcie szybko tworzą się gigantyczne korki. Trudno się dziwić, że mieszkańcy Plewisk od dawna domagają się budowy wiaduktu. Zdesperowani grożą blokadą torów.

Poznań nie chciał wyłącznie sam ponosić kosztów inwestycji. W końcu udało się zmusić samorządy, by usiadły do stołu i zaczęły rozmawiać.
- Mamy projekt wstępnego porozumienia - podkreśla Mirosław Kruszyński, zastępca prezydenta Poznania.
Wiadukt mają wybudować trzy gminy: Poznań, Dopiewo i Komorniki oraz starostwo powiatowe.

- Na razie nie podpisaliśmy porozumienia, ponieważ samorządy chcą, by partnerem tego przedsięwzięcia było także PKP - wyjaśnia prezydent Kruszyński. - W najbliższym czasie odbędzie się spotkanie z przedstawicielami kolei - dodaje.

Zdaniem Kruszyńskiego, jest szansa, że PKP włączy się w to przedsięwzięcie. Tym bardziej że kolejarze już składali takie deklaracje. Kolejny partner zmniejszy koszty inwestycji dla pozostałych. Zaangażowanie kolei nie jest bezzasadne. Pociągi jadące na trasie do Berlina mają osiągać prędkość do 160 kilometrów na godzinę. W tej sytuacji budowa wiaduktu jest konieczna. PKP przygotowały już wstępny projekt lokalizacji tej inwestycji.

Z wyliczeń poznańskich władz wynika, że wiadukt będzie kosztował ponad 60 mln zł. Prezydent Kruszyński uważa, że wystarczy, gdy powstanie po jednym pasie ruchu w każdym kierunku. M. Kruszyński nie chce jeszcze składać żadnych konkretnych deklaracji co do terminu budowy. Ustalą to wspólnie przedstawiciele gmin.