Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznań: Chciał dać nauczkę policji i nie wpuścił... straży pożarnej. Poniesie konsekwencje?

TR
Za utrudnianie akcji straży pożarnej grozi odpowiedzialność karna...
Za utrudnianie akcji straży pożarnej grozi odpowiedzialność karna... Waldemar Wylegalski
Prezes firmy przy św. Wincentego w Poznaniu celowo nie pozwolił dojechać strażakom do pożaru. Chciał w ten sposób ściągnąć policję, która do tej pory ignorowała jego zgłoszenia w sprawie pożarów wywoływanych przez złomiarzy. Strażacy, którzy posłużyli jako kozły ofiarne, nie chcą, żeby uszło mu to na sucho.

Strażacy, którzy o pożarze dowiedzieli się od dziennikarzy, bo z firmy Konbet, na tyłach której się paliło, nikt ich nie wezwał, napotkali na miejscu nieoczekiwany opór ze strony ochrony.

- Nie chcieli umożliwić dojazdu do miejsca pożaru - mówi mł. bryg. Jarosław Kuśmirek z Komendy Miejskiej PSP w Poznaniu. - Strażacy usłyszeli, że prezes firmy się na to nie zgadza. Trzeba było wezwać policję.

W tym czasie strażacki wóz z zastępem z jednostki ze Starego Miasta w środku przez ponad dwadzieścia minut stał przed bramą. Zakaz wjazdu na teren firmy odwołała dopiero policja. Pożar, na szczęście, nie był groźny. Było jednak sporo dymu. Jak się okazało, paliły się kable, które najprawdopodobniej znieśli tam i podpalili złomiarze.

Nie po raz pierwszy urządzili sobie zresztą pożar na św. Wincentego. Prezes spółki Konbet przekonuje, że próbował tym zainteresować zarówno straż miejską, jak i policję. Bezskutecznie. Mimo, iż wielokrotnie dzwonił w tej sprawie, nie doczekał się żadnej interwencji.

Utrudnianie akcji ratowniczej może skończyć się karą grzywną, aresztem albo więzieniem

Dlatego wtorkowy pożar postanowił wykorzystać, by problem nagłośnić. Właśnie dlatego zaryzykował i nie zgodził się wpuścić strażaków do środka.

- Chcieliśmy zwrócić uwagę policji - mówi prezes Artur Kisiołek. - To był jedyny sposób, żeby zaczęła szukać i zatrzymała tych, którzy wzniecają nam pod bokiem pożary.

Strażacy, którzy padli ofiarą całej sytuacji, są jednak zbulwersowani.
- Nie zamierzamy tak tego zostawić, żeby komuś innemu nie przyszło do głowy, że można bezkarnie nie wpuścić strażaków na miejsce pożaru - mówi mł. bryg. Jarosław Kuśmirek.

Najprawdopodobniej skończy się to wnioskiem o ukaranie za utrudnianie akcji. Agencja ochrony Impuls Security Polska, która zajmuje się ochroną obiektów Konbetu, odmówiła komentarza w tej sprawie.

Paragrafy za utrudnianie
Utrudnianie akcji ratowniczej jest ścigane nie tylko z kodeksu wykroczeń, ale także z kodeksu karnego.
W zależności od tego, czy było zagrożenie dla ludzkiego życia bądź mienia wielkich rozmiarów, utrudnianie akcji ratowniczej może skończyć się karą grzywną, aresztem albo więzieniem.
W najpoważniejszych przypadkach grozi za to do 5 lat pozbawienia wolności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski