Śpiewaczka wskazuje na przyczyny zwolnienia.- Początek jest taki, że jestem na celowniku Michała Znanieckiego, odkąd został dyrektorem Teatru Wielkiego w Poznaniu. To polowanie trwa już drugi rok. Nasiliło się ono w ostatnich tygodniach. Przypominam sobie naszą pierwszą rozmowę, kiedy został dyrektorem. Powiedział mi wtedy w gabinecie: "Nie będę cię obsadzać, nie chcę z tobą pracować. Muszę znieść, że jesteś na etacie i przy pierwszej możliwej okazji spowoduję, że nie będziesz na tym etacie".
Tą pierwszą okazją - zdaniem śpiewaczki - stała się premiera opery Purcella "The Fair Queen".
Dyrektor Znaniecki nie może się do tego zarzutu ustosunkować, ale zdaniem Anny Kochnowicz, problemy pojawiły się wcześniej.
- Pani Hossa od dłuższego czasu wyraźnie nie miała ochoty na współpracę z Teatrem Wielkim w Poznaniu - mówi rzeczniczka teatru. - Były problemy już przy realizacji opery "Maria Stuarda", która miała premierę 29 stycznia. Pani Hossa miała śpiewać partię Elżbiety. Najpierw przestała przychodzić na próby, a potem zrezygnowała ze śpiewania tej partii. Było to na tyle późno, że naraziła teatr na dodatkowe koszty wiążące się z przekroczeniem budżetu - kontynuuje Kochnowicz i dodaje: - Trzeba było w trybie pilnym znaleźć śpiewaczkę, która zna partię i ma czas.
Znaleziono Antonie Cifrone, która zaśpiewała na premierze. Sytuacja powtórzyła się podczas przygotowań współczesnej opery Prasquala - "Ophelia". Pani Hossa bardzo nie chciała tej roli śpiewać. Zwlekała z odebraniem nut, aby się przygotować. Podczas próby generalnej wyraźnie roli nie znała i nie mogła wystąpić. Potem zaczęły się kłopoty z przygotowaniami "The Fairy Queen".
Reżyser obsadził panią Iwonę w partii Tyranii. Najpierw broniła się przed nią, potem domagała się urlopu na żądanie, a kiedy dyrektor nie zgodził się, wtedy Iwona Hossa przedstawiła zwolnienie L-4. To zostało uhonorowane. Będąc na zwolnieniu, pani Hossa wzięła udział w dwóch koncertach muzyki Krzysztofa Pendereckiego. Oficjalna wersja jest taka, zwolnienie było z powodu zwichniętej kostki.
Artystka twierdzi, że odebrano jej rolę Elżbiety. O przygotowaniach do wystawienia opery Prasquala "Ophelia" opowiada, że były chaotyczne, że ostatnią partię nut soliści dostali na 8 dni przed premierą. A jednak nauczyli się.
- Kiedy uznałam, że rola Tytanii jest nie dla mnie, próbowałam przekonać dyrektora, a zarazem reżysera spektaklu, że chcę zrezygnować, ale to było trudne, bo dyrektora Znanieckiego ciągle nie było. Wymienialiśmy tylko korespondencję. Dyrektor Znaniecki uparł się - powołując się na regulamin pracy - że mam śpiewać, chociaż wcześniej wszem i wobec głosił, że nie wtrąca się w obsady. W tym samym czasie dokonywano innych zmian obsadowych. Gdybym nie przyszła na spektakl jak pani Szapołowska, ale niczego takiego nie zrobiłam. Szkoda, że nie miałam szansy na poważną rozmowę z dyrektorem...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?