Poznań: Dziennikarz- ofiara ZOMO był także na celowniku SB

Krzysztof M. Kaźmierczak
Wojciech Cieślewicz (1953-1982)
Wojciech Cieślewicz (1953-1982) archiwum rodzinne
Ustaliliśmy, że ciężko pobity podczas stanu wojennego młody dziennikarz "Głosu Wielkopolskiego", który zmarł w wyniku doznanych obrażeń, był wcześniej inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa. Wbrew powszechnej opinii, Wojciech Cieślewicz nie był też wcale przypadkiem w rejonie manifestacji, tylko w niej uczestniczył.

W 1976 roku Służba Bezpieczeństwa wszczęła przeciwko Cieślewiczowi Sprawę Operacyjnego Sprawdzenia o kryptonimie "Cieśla". Podejrzewano go o przewóz do Polski książek zakazanych przez cenzurę. Sprawę prowadził podporucznik Edward Wysoczański. Wykorzystywano w niej przynajmniej dwóch tajnych współpracowników, którymi były osoby z otoczenia inwigilowanego. TW "Jerzy" doniósł, że Cieślewicz przywiózł do kraju wydaną na Zachodzie książkę Stefana Kisielewskiego "Sto razy głową w ścianę". Poinformował także SB o jego udziale w demonstracji antysowieckiej, która odbyła się w Szwecji. Z kolei TW "Generał" doniósł, że w marcu 1976 roku, podczas wyborów do Sejmu, Cieślewicz namawiał studentów do skreślania z list "czerwonej burżuazji".

Funkcjonariusze SB potwierdzili prawdziwość doniesień swoich agentów m.in. podczas przesłuchania jednego z kolegów studenta. Marian K. przyznał, że Cieślewicz pożyczył mu książkę Kisielewskiego.
W styczniu 1977 roku ppor. Wysoczański wezwał studenta na przesłuchanie. Próbował nakłonić go m.in. do podania, od kogo otrzymał zakazaną w Polsce książkę. Dziennikarz tego nie zdradził, stwierdził, że dostał ją od nieznajomej kobiety i... zapomniał jej oddać przed powrotem do kraju.

Akta SOR "Cieśla" zniszczono w 1988 roku. W archiwach SB przechowywanych w Instytucie Pamięci Narodowej odnaleziono jednak ich kopię wykonaną na mikrofilmie. Dokumenty te nie były znane prokuratorom, którzy na początku lat 90. prowadzili śledztwo w sprawie śmierci dziennikarza. A mogę one być istotne. Szczególnie, że Cieślewicz mógł być inwigilowany także w okresie bezpośrednio poprzedzającym pobicie. Na początku stanu wojennego dziennikarze byli w szczególnym zainteresowaniu SB. Wielu internowano, a część "nieprawomyślnych" pozbawiono prawa wykonywania zawodu w ramach przeprowadzanych w całym kraju tzw. weryfikacji. Kontroli poddawano także osoby starające się o pracę w mediach. SB musiała zatem zainteresować się Cieślewiczem. Nie wiadomo, jakie działania wobec niego podjęto, gdyż zniszczono akta spraw dotyczący inwigilacji poznańskich mediów.

Co ciekawe, faktyczne okoliczności pobicia dziennikarza były inne niż powszechnie się uważa. Ustaliliśmy, że wcale nie znalazł się przypadkiem w miejscu interwencji ZOMO.

- Byliśmy tamtego dnia wspólnie na obiedzie, a potem poszliśmy na manifestację. Po tym, co się stało, zeznawałem jednak, że znaleźliśmy się w okolicy przypadkiem. Nie chciałem narazić siebie i Wojtka na odpowiedzialność karną - mówi Józef Gołaszewski, były dziennikarz "Głosu Wielkopolskiego", który feralnego dnia był razem z Cieślewiczem i także dostał pałką.

- Wiem, że tamtego dnia Wojtek był na manifestacji. Miesiąc wcześniej sam byłem z nim pod pomnikiem Poznańskiego Czerwca '56 - wyjawił nam Paweł Cieślewicz, brat śmiertelnie pobitego.

Jutro mija 29 lat od śmiertelnego pobicia Wojciecha Cieślewicza

Pobity 13 lutego 1982 roku na Moście Teatralnym w Poznaniu młody dziennikarz zmarł po dwóch tygodniach od urazu głowy.
Miał skończone studia prawnicze i podyplomowe dziennikarskie. Pisywał do "Przeglądu Sportowego" i "Ekspresu Poznańskim". Pracę w "Głosie Wielkopolskim" miał rozpocząć 14 grudnia 1981 roku, ale po wprowadzeniu stanu wojennego gazety nie wychodziły i zatrudnienie przesunięto o 2 miesiące.
Dotąd przyjmowano, że przypadkiem znalazł się w rejonie, gdzie bito wracających z manifestacji. Śledztwa prowadzone w latach 80. i 90 potwierdziły, że odpowiedzialni za pobicie Cieślewicza są ZOMO-wcy, ale nie udało się udowodnić, który z nich zadał śmiertelny cios.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 5

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

o
otoJA
Takich ludzi zamordowanych legalnie są setki tylko z okresu Pana Generałą Jaruzelskiego - a setki tysięcy od czasu wyzwolenia kraju przez Armię Czerwoną. No cóż pewne objawy trwania tego systemu pozostały do dzisiaj - HOMOSOVIETICUS to choroba w Polsce powszechna, dziedziczna i ostatnio nawet sklonowana. No ale w imię demokracji nie ruszajmy trupy przeszłości - PRZECIEŻ IM SIĘ NIE POMOŻE
aże przy okazji deprawacja elementarnych zasad nrm cywilizacyjnych - a kogo to obchodzi.Ani wczoraj ani dzisiaj ani jutro ! MORALNA NĘDZA !!!
J
Jerzy
jeszcze raz powtarzam brudne łapska precz od Wałęsy to jest człowiek Solidarności a wy kmiotki jedne nazywacie Go złośliwie Bolkiem,gdzie wasza moralność gdzie wasze honory
m
m
Cała społeczność dała się zmanipulować - bo głupia! Płaci swym oprawcom sowite emerytury - sama głodując często. Nawet głupi arab potrafił w dupsko kopa sasadziś swemu cimięrzycielowi, a Polakowi przyszło mieć Wałęse, Michnika i kilku innych "gebelsów" - którzy do dziś stoją na straży rzeczy nikczemnych! Czy się kiedy jeszcze podniesiemy?
p
pałka
dziadowska komuna, w mordę jeża. teraz też jest komuna, tylko pałkami nie okładają, ale zakazują wykonywania zawodu, vide, przypadek z Mosiny
P
Pitt
Nie wiadomo kto go zabił.... A czy oni występowali na ulicy pod nazwiskiem? Dureń może powiedziec że nie wiadomo kto go zabił. Żaden z tych bandytów nie był bez skazy, każdy miał na coś sumieniu . w mojej ocenie, jak by była wola , to by gościa szybko znależli. Rodzina ofiary nie miała widocznie takiej siły przebicia jak np. pp. Olewnikowie, którzy przez upór szybko ukazali niekompetencję tzw. organów ścigania. Dziwnym trafem nie można znależc winnych Cieślewicza, Majchrzaka, ks. Niedzielaka, Pyjasa i wielu innych. To przypadek? Gdybyśmy zatrudnili śledczych z zagranicy wiele z tych spraw szybko by się wyjaśniło.
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski
Dodaj ogłoszenie