18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznań: Dziś szpital, kiedyś katownia UB

Krzysztof M. Kaźmierczak
Jedna ze zbiorowych mogił na terenie szpitala
Jedna ze zbiorowych mogił na terenie szpitala
Podczas ekshumacji w ogrodzie przy Szpitalu św. Rodziny w Poznaniu znaleziono w 1991 roku szczątki 26 ofiar mordów stalinowskich. Wiadomo jednak, że zabito tam i pochowano co najmniej kilkadziesiąt osób. Niestety, na dokończenie ekshumacji ofiary stalinowskiej katowni i rodziny zamordowanych czekają już ponad 20 lat.

Dotarliśmy do poruszającej dokumentacji z ekshumacji oraz wstrząsających, nigdy nie publikowanych relacji na temat zbrodni, do których dochodziło w 1945 roku w Miejskim Urzędzie Bezpieczeństwa u zbiegu ulic Niegolewskich i Jarochowskiego w Poznaniu.

Ogród zbrodni

Budynek stał się siedzibą bezpieki już w lutym 1945 roku, w czasie walk o Poznań. Początkowo trafiały tam osoby podejrzewane (nierzadko bezpodstawnie) o współpracę z okupantem, a wkrótce cele zapełniły się więźniami politycznymi z ugrupowań niepodległościowych.


CZYTAJ TAKŻE:
Depczemy po grobach ofiar stalinizmu

Na pierwsze ślady zbrodni natrafiono w 1955 roku podczas prac ziemnych. Ówczesny dyrektor nakazał jednak zasypać odkryte kości. Szczątki odkrywano także w latach 60. (przy ścianie gdzie rozstrzeliwano znaleziono wtedy ok. 40 czaszek), ale i wówczas zakopywano. Natrafił na nie m.in. pracujący w szpitalu elektromechanik. Kiedy przyjechali wezwani milicjanci oświadczyli mu, że to robota gestapo. Mężczyzna powiedział im wtedy, by zeszli do piwnicy i zobaczyli napisy na ścianach pozostawione przez więźniów. Były tam nazwiska i daty z okresu powojennego.

"Milicjant, który był ze mną w piwnicy powiedział żebym milczał na ten temat, bo możemy się spotkać w innym miejscu" - zeznał w 1991 roku Władysław Kostyk.
"Najbardziej utkwiły mi w pamięci napisy: żegnaj mamo i niech żyje Polska" - zapamiętał Franciszek Czabański, w latach 1961-1963 kierownik administracji szpitala.

Kiedy wszczęto śledztwo w sprawie w MUBP żył jeszcze członek rodziny ogrodnika, która mieszkała przy szpitalu.
"O tym, czy jednorazowo zabijano jedną osobę, czy kilka mogliśmy zorientować się następnego dnia po rozkopanych grządkach w ogrodzie. Czasem z nich wystawała noga albo całe tułowie osoby zastrzelonej, gdyż grzebano zabitych nadzwyczaj niedbale, na głębokość jednego sztychu łopatą, najwyżej dwóch" - relacjonował Czesław Graf.

Edmund Kaczmarek, jeden ze znajomych ojca Grafa pamiętał, że mówił mu on, że na terenie dawnego klasztoru "dzieją się straszne rzeczy, że chowani są ludzie niedobici, jeszcze żyjący".

W czasie, gdy działała katownia UB przeznaczenie tego budynku znali tylko nieliczni, głównie tam przetrzymywani.

"Strzały denerwowały okolicznych mieszkańców, którzy narzekali, że wojsko niepotrzebnie ćwiczy w nocy" - wspominał Graf.

Większość więźniów politycznych była maltretowana i poniżana. W aktach zachowały się liczne wstrząsające relacje.

W piwnicach pod tynkami są pożegnania pisane przez skazanych na śmierć

"W trakcie przesłuchań byłem bity, zniewalany, kopany i torturowany. Na ręce zakładano mi klamry-wiązadła i wieszano mnie na haki wbite w sufit. Tak wiszącego bito mnie pięściami i pałką. Półnagiego polewano wodą i do upadłego kazano mi skakać tzw. żabką po korytarzach" - zeznał Adolf Kapłon, więziony za przynależność do Frontu Oporu Armii Krajowej.

Przerwane ekshumacje

Inicjatorami starań o odkrycie miejsc pochówku ofiar UB byli członkowie poznańskiego oddziału Związku Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego. Po nadzorem działającej w latach 1991-1999 Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Poznaniu przeprowadzono dwie ekshumacje: w kwietniu i w październiku 1991 roku.

Za pierwszym razem odkryto szczątki ośmiu osób, w tym jednej kobiety. Podczas ponowionych ekshumacji znaleziono jeszcze kości osiemnastu mężczyzn w wieku 20-60 lat. Wiele czaszek nosiło ślady po ranach postrzałowych.

Przeszukano tylko fragmenty przyszpitalnego parku (patrz mapka powyżej). Nie sprawdzono wszystkich miejsc wskazywanych przez świadków. Na przeszkodzie w dalszych ekshumacjach stanęły problemy finansowe oraz nieprzychylna atmosfera. Pojawiły się absurdalne plotki, że odkryte szczątki należą do... dzieci zakonnic .

Zniknęły dowody zbrodni

Przy kościach ofiar znaleziono m.in. łuski z broni, którą zabijano w UB oraz wiele przedmiotów osobistych (w tym okulary, pióro i portfel) oraz elementów odzieży (np. buty i paski do spodni), a także dobrze zachowane protezy i koronki dentystyczne. Wszystko to mogło być przydatne do identyfikacji ofiar. Tyle, że nie wiadomo, co stało się z tymi dowodami.

- Pamiętam, że było kilka kartonów wydobytych wtedy przedmiotów, ale u nas przechowywaliśmy tylko kości - powiedział nam dr Marian Stochaj z Zakładu Medycyny Sądowej w Poznaniu, który uczestniczył w ekshumacjach.

Po wszystkich wykopanych dowodach w aktach w Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Poznaniu pozostały tylko trzy miniaturowe koperty. Są w nich: drobny fragment tkaniny, skóry z wojskowego mapnika i złota koronka zęba.

- To dziwne, powinno być wszystko. Przedmioty z ekshumacji zostały przez nas protokolarnie przekazane na zakończenie naszej działalności. Powinny zatem być w poznańskiej Komisji Ścigania Zbrodni - zapewnia prokurator Tadeusz Antecki, w latach 90. szef OKBZpNP.

- Staramy się ustalić, co stało się z tymi przedmiotami - deklaruje prokurator Józef Krenz, naczelnik OKŚZpNP w Poznaniu, który od nas dowiedział się o o zniknięciu dowodów.

Tynk zakrył ślady

Od ubiegłego roku Instytut Pamięci Narodowej zaangażował się w odnajdywanie miejsc pochówku ofiar zbrodni stalinowskich. Ekshumacje prowadzone są w Warszawie i Wrocławiu. Czy dojdzie do nich na terenie dawnej siedziby poznańskiego UB?

- Mogę tylko powiedzieć, że interesujemy się sprawą dokonanych tam zbrodni - mówi dr Aleksandra Kuligowska z IPN, regionalna koordynatorka poszukiwań miejsc pochówku z okresu stalinowskiego.

- Mamy ograniczone kompetencje do działań ekshumacyjnych, ale przeanalizujemy sprawę i nawiążemy kontakt z IPN - powiedział nam Adam S. Kaczmarek z Wojewódzkiego Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Poznaniu, który zainteresował się ofiarami miejskiego UB.

- Nasi zamordowani koledzy i koleżanki powinni mieć groby - powiedział nam Andrzej Wichliński-Mielżyński.
Jest on jednym z ostatnich żyjących więźniów katowni przy Niegolewskich. W procesie który odbył się w dzisiejszym szpitalu skazano go na 10 lat więzienia, a przywódcę jego organizacji, Leona Rosadę, na karę śmierci.

- Nie można pozostawić tak tej sprawy. Ekshumacje powinny zostać dokończone - uważa Zenon Wechmann, prezes Związku Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego w Poznaniu.

Na niekorzyść działa upływający czas. Odchodzą świadkowie tragicznych wydarzeń, nie żyje już większość zeznających w śledztwie w 1991 roku. Zmienia się także otoczenie szpitala. Zabudowano ścianę straceń, na której są ślady kul po egzekucjach. Obecnie trwa przebudowa drogi wewnętrznej pod którą, według świadków, mogą być szczątki zamordowanych. Pozostawione na cegłach nazwiska i ostatnie pożegnania skazanych na śmierć już dawno pokrył tynk położony na ścianach dawnych piwnicznych cel ubeckiej katowni.

W piątek w "Głosie Wielkopolskim" opublikujemy listę osób zamordowanych na terenie MUBP w Poznaniu oraz nazwiska funkcjonariuszy bezpieki z tej katowni.

Klasztor, szkoła muzyczna, katownia UB, teraz szpital
Przed wojną przy Niegolewskich mieścił się klasztor sióstr karmelitanek. Po ich wysiedleniu podczas okupacji Niemcy urządzili w budynku szkołę muzyczną. Na jej potrzeby wygłuszyli wewnętrzne ściany. Po wojnie otoczony grubymi i wysokimi murami budynek przejęła na swoją siedzibę NKWD, a potem UB. W 1946 roku stworzono tam klinikę dla pracowników resortu bezpieczeństwa, a w 1950 cywilny szpital.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Poznań: Dziś szpital, kiedyś katownia UB - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski