Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznań: Jazda karetką do szpitala trwa coraz dłużej

Marta Żbikowska
182 min - to maksymalny czas od przyjęcia zgłoszenia do przekazania pacjenta do szpitala w 2015 roku
182 min - to maksymalny czas od przyjęcia zgłoszenia do przekazania pacjenta do szpitala w 2015 roku Jarosław Pruss
Po Poznaniu jeździ się coraz gorzej. Odczuwają to kierowcy, pasażerowie miejskich autobusów, a także ratownicy medyczni i strażacy korzystający z pojazdów uprzywilejowanych. Coraz więcej czasu zajmuje karetkom dowiezienie pacjentów z interwencji na szpitalne oddziały ratunkowe.

Wszyscy narzekają na niekończące się remonty, korki, stan poznańskich dróg.

- Jak tak dalej pójdzie, że ruch samochodowy będzie w mieście dyskryminowany, to ludzie zaczną umierać w karetkach - obawia się Leszek Wojtasiak, członek zarządu województwa wielkopolskiego odpowiedzialny za ochronę zdrowia.

Według statystyk, karetki pogotowia ratunkowego nie mają większych problemów z dotarciem na czas na miejsce zdarzenia. Ambulansowi w mieście zajmuje to średnio 9 minut, a poza miastem - 14 minut. To szybciej niż wymaga ustawa o ratownictwie medycznym.

- Kiedy jedziemy na sygnale, nie jest tak źle - przyznaje Robert Judek, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu. - Choć są miejsca trudne, jak ścisłe centrum, gdzie inni kierowcy, nawet jeśli chcą to nie mają gdzie zjechać karetce. Tak jest na przejazdach kolejowych na Grunwaldzkiej, Lutyckiej, Bałtyckiej, gdzie musimy czekać.
Wśród poznańskich utrudnień jeżdżący karetkami wymieniają także zapory, szlabany, płoty i bramy, którymi grodzą się mieszkańcy wspólnot mieszkaniowych.

- Takie przeszkody sprawiają, że czas dojazdu do pacjenta wydłuża się - zaznacza Sławomir Voelkel, ratownik medyczny. - Idealnie by było, gdybyśmy mogli jako pojazdy uprzywilejowane automatycznie - na przykład za pomocą uniwersalnego pilota - „usuwać” takie przeszkody, jak zapory przy wjeździe na Stary Rynek, czy te blokujące dojazd nad Rusałkę.
System ratownictwa medycznego zakłada takie rozmieszczenie karetek w powiecie, żeby każdy mieszkaniec był bezpieczny. System nie ma jednak wpływu na odległość między miejscem zdarzenia a szpitalnym oddziałem ratunkowym, gdzie często trzeba pacjenta dowieźć.

- W Poznaniu mamy trzy takie oddziały, gdzie muszą dojeżdżać karetki z całego miasta - mówi Leszek Wojtasiak. - Sytuacja na naszych ulicach sprawia, że z roku na rok wydłuża się czas interwencji zespołów ratownictwa medycznego mierzony od przyjęcia zgłoszenia do przekazania pacjenta do szpitala. W 2015 roku wynosił on średnio 42 min w mieście i 53 poza nim.

Pracę ambulansów utrudniają także przepisy zabraniające korzystania karetkom z buspasów.

- Z każdej interwencji trzeba wrócić, a wtedy nie wolno nam używać sygnałów świetlno-dźwiękowych, bez których nie możemy jechać buspasem - podkreśla Robert Judek - To mogłoby się zmienić, bo z buspasów mogą korzystać na przykład taksówki, bez względu na to, czy wiozą pasażera, czy nie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski