Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznań miał być inny niż dziś. Jaki? - opowiada prof. Krzysztof Stryjkowski

Marek Zaradniak
Prof. Krzysztof Stryjkowski
Prof. Krzysztof Stryjkowski Waldemar Wylegalski
Archiwalne wydania "Głosu Wielkopolskiego" posłużyły profesorowi Krzysztofowi Stryjkowskiemu za archiwum "życia w mieście". Z profesorem rozmawia Marek Zaradniak

Poznań jak wiele polskich miast w 1945 roku był zniszczony. W ilu procentach?
prof Krzysztof Stryjkowski: Na pewno były porównywalne z Warszawą. Poznań należał do najbardziej zniszczonych miast w Polsce. Podobnie jak Wrocław i Gdańsk. Trudno ustalić dokładnie ich kolejność. Oczywiście najbardziej zniszczone było Stare Miasto i tereny obok Cytadeli. Tam toczyły się najcięższe walki.

ZOBACZ:
JAK ODBUDOWYWANO POZNAŃ - PORÓWNANIE ZDJĘĆ

Poznań planowano odbudować, ale w ramach tej odbudowy i tak zwanego odniemczania planowano zburzyć co znaczniejsze budynki poniemieckie, w tym Zamek Cesarski, czyli dzisiejszy CK Zamek. Na szczęście ten budynek się uratował. Co miało stanąć na jego miejscu?
prof Krzysztof Stryjkowski:Pojawiały się nawet propozycje, aby zacząć zbierać materiały wybuchowe, by wysadzić go w powietrze. W momencie gdy do decydentów dotarło, że Zamku zburzyć nie można choćby ze względu na koszty, do najpopularniejszych należały dwie koncepcje jego przeznaczenia. Najpierw planowano przerobić go na nowy ratusz. Miałoby to podnieść prestiż miasta i ukazać, że Poznań zmienia swój charakter. Po wtóre zaczęto też przebąkiwać, aby Zamek wykorzystać dla potrzeb Uniwersytetu i część pomieszczeń przerobić na sale wykładowe. Ostatecznie Edward Osóbka-Morawski przekazał Zamek Uniwersytetowi.

I to uratowało Zamek. Przecież przez pewien czas mieścił się tam Uniwersytet Poznański. Co jeszcze miało być zburzone?
prof Krzysztof Stryjkowski:Były też propozycje rozbiórki gmachu Muzeum Wielkopolskiego. Zburzono Nowy Ratusz. W jego miejscu stanęła Waga i stało się to po roku 1945. Z ciekawszych koncepcji związanych z odbudową wymieńmy jeszcze pomysł wyburzenia części zabudowy śródmieścia, połączenia placów Wolności i dzisiejszego Mickiewicza. Dzięki temu zamierzano stworzyć forum, które miało nawiązywać do planów miast z czasów rzymskich.

Kto stał za takimi pomysłami?
prof Krzysztof Stryjkowski:Przede wszystkim architekci Piotr Zaremba i Stanisław Kirkin. Wspomagali ich na przykład Roger Sławski i pracownicy Wydziału Urbanistyki i Architektury ówczesnego Zarządu Miasta Poznania. Sięgali oni zresztą też do planów przygotowanych jeszcze podczas II wojny światowej przez późniejszego prezydenta Szczecina Piotra Zarembę. Pod koniec roku nad planami odbudowy miasta pracowała też komisja rzeczoznawców z udziałem prof. Jana Zachwatowicza.

Dziś rośnie nam Zamek Przemysła, a wtedy planowano, że na Górze Przemysła powstanie Pomnik Wolności. Prawda?
prof Krzysztof Stryjkowski:Tak. Pomnik Wolności i siedziba prezydenta Rzeczypospolitej. Zupełnie inaczej wyglądać miał plac Wielkopolski. To właśnie w jego kierunku miały prowadzić szerokie schody z Zamku Przemysła. To też miało przyczynić się do zmiany charakteru tego miejsca.

ZOBACZ TEŻ:
WYBURZYLI PÓŁ MIASTA - POWSTAŁ OKRĄGLAK I ALFA

Jak jeszcze przebiegał proces odniemczania Poznania. Część Niemców sama wyjeżdżała, część trafiła do specjalnych obozów. A poza tym?
prof Krzysztof Stryjkowski:Niemców jak i tych, którzy podpisali niemiecką listę narodowościową podczas okupacji pozostało nieco ponad 4800. Zamierzano wykorzystać ich w procesie odbudowy, tworząc grupy i kolumny robocze, które codziennie pod strażą miały się udawać do robót rozbiórkowych czy prac remontowych. Zakładano, że będzie w nich uczestniczyć przynajmniej 3000 ludzi. Dodatkowo wprowadzono przepis obligujący Niemców do pracy. Mieli to być ludzie w wieku od 12 do 60 lat. Poza tym istniała znaczna liczba ludzi, którzy dostali się do niewoli. Nie był to jednak problem władz miejskich, gdyż osoby te podlegały jurysdykcji radzieckich władz wojskowych. Zorganizowano dla nich kilka obozów. Najbardziej znany był na Dębcu. Drugi przy Bułgarskiej zwany "Obozem policyjnym" z tego względu, że wcześniej miała tam siedzibę jednostka pomocnicza policji. Duży obóz, przede wszystkim dla niemieckiej ludności cywilnej, zorganizowano na terenie "Wioski Wystawowej" przy ul. Grunwaldzkiej.

A jak się odradzało życie w mieście? Jak startowały uczelnie?
prof Krzysztof Stryjkowski:Bardzo wcześnie, bo już w marcu z ministerstwa oświaty z Warszawy przyjechała ekipa mająca zająć się uruchomieniem Uniwersytetu Poznańskiego. Szybko pojawił się ostatni przedwojenny rektor profesor Stefan Dąbrowski. A jeżeli chodzi o reaktywację szkolnictwa podstawowego i średniego, inicjatywą wykazywali się przedwojenni nauczyciele żyjący w Poznaniu lub powracający do niego z wygnania. Nie było to łatwe, gdyż budynki szkolne ze względu na swą kubaturę znakomicie nadawały się na cele szpitalnictwa wojskowego.

Jeszcze nim ruszyły szkoły i uczelnie, zaczął ukazywać się Głos Wielkopolski. Było to 16 lutego 1945 roku. Stał się on dla pana ważnym źródłem informacji przy pisaniu tej książki.
prof Krzysztof Stryjkowski:Czerpałem obficie z Głosu, bo jego ówczesną redakcję uznać można za "zbiorowego kronikarza" życia w mieście. I dobrze, że takie źródło mamy, bo dziś o relacje bezpośrednich świadków tamtych dni coraz trudniej, a ludzie często wielu rzeczy nie pamiętają i zaczynają budować swoje wspomnienia w oparciu o relacje cudze, czasami przyjmują je wręcz za własne. Zdarza się, że budują je na podstawie różnego rodzaju publikacji, które pojawiły się po czasie bardzo odległym od wydarzeń.

A jak się żyło ludziom? W swej książce pisze pan, że wśród porządnych poznaniaków było też wielu szabrowników...
prof Krzysztof Stryjkowski:Wojna wyzwala różne instynkty, a podstawowym nie tylko w czasie wojny jest instynkt przetrwania. Sytuacja była trudna i mówiąc szczerze nie dziwię się tym ludziom, że do takich aktów dochodziło. Szczególnie podczas walk o miasto i w pierwszym okresie po wojnie. W momencie, gdy przestało funkcjonować zaopatrzenie w żywność i inne artykuły niezbędne do życia było to naturalne zachowanie. Dochodziło wtedy często do włamań do obiektów handlowych i mieszkań opuszczonych przez Niemców. Podobnie traktowane były mieszkania i mienie polskich mieszkańców. Natomiast z prawdziwym szabrem moim zdaniem mieliśmy do czynienia gdy zakończyły się walki o Poznań. Po wojnie umożliwiło go też objęcie przez Polskę ziem zachodnich i północnych.

Na początku powiedzieliśmy, że Poznań był jednym z najbardziej zniszczonych miast w Polsce. Czym różniła się powojenna sytuacja Poznania od sytuacji w innych miastach.
prof Krzysztof Stryjkowski:Poznań był jedynym miastem tak zniszczonym spośród tych, które wcielono do Rzeszy. Te zniszczenia, choć bym się przy tym nie upierał, są też pochodną traktowania Poznania jako miasta niemieckiego. Wielu Rosjan mogło nie mieć świadomości, że to jest polskie miasto. Poza tym do zniszczeń przyczyniła się zaciekła obrona niemiecka i długotrwałe walki miejskie. To przede wszystkim decydowało o rozmiarze zniszczeń. Charakterystyczne było też, że w 1945 r. Poznań (w przeciwieństwie do innych miast) odbudowywał się przede wszystkim w oparciu o własne środki.

WIDZIAŁEŚ COŚ CIEKAWEGO? ZNASZ INTERESUJĄCĄ HISTORIĘ? MASZ ORYGINALNE ZDJĘCIA?
NAPISZ DO NAS NA ADRES [email protected]!

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Poznań miał być inny niż dziś. Jaki? - opowiada prof. Krzysztof Stryjkowski - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski