Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznań - miasto galerii handlowych

Karolina Koziolek
Poznań -  miasto galerii handlowych
Poznań - miasto galerii handlowych archiwum
Poznań jest miastem o największym nasyceniu powierzchni handlowej na jednego mieszkańca w Polsce. W aglomeracji poznańskiej działa 19 centrów handlowych, a przed nami otwarcie największego centrum budowanego przy rondzie Rataje. Po jego otwarciu korona Poznaniowi z głowy długo nie spadnie...

Pierwsze duże centrum handlowe otwarte w stolicy Wielkopolski to M1 na Franowie. To był 11 listopada 1998 r. W chwili otwarcia było największym centrum handlowym w Poznaniu. W pobliżu działało już wprawdzie CH Franowo ze sklepem Jumbo (obecnie Carrefour), a Swarzędz od 1994 r. miał swoje ETC, była też Panorama na Górczynie, ale M1 było od nich niemal trzy razy większe. Było to pierwsze centrum tzw. drugiej generacji, czyli coś więcej niż hipermarket i kilka sklepików. Centrum drugiej generacji skupia pod swoim dachem nie jeden, a kilka sklepów wielkopowierzchniowych, a także część restauracyjną. Do tej generacji w Poznaniu zalicza się także King Cross (2005) oraz Plaza (2005).

- Początki M1 to był szał. To było centrum kreacji, animacji społecznych - opowiada Sebastian Kaźmierowski, zastępca dyrektora centrum M1.

Przyjeżdżali tu znani aktorzy. Były wszystkie gwiazdy tamtych lat: kabaret OTTO, Zygmunt Kałużyński, Tomasz Raczek, śpiewały Maryla Rodowicz i Kora. Odbywały się spektakle festiwalu Malta. Zdjęcia ze spektaklu do tej pory wiszą na korytarzu wiodącym do gabinetu dyrektora, przypominając o złotych czasach. - Na początku naszej działalności na takie wydarzenia szły duże sumy. Wtedy to my dyktowaliśmy warunki, wysokości czynszów dla najemców. Dzięki temu działaliśmy jak quasi-ośrodek kultury, zapewnialiśmy poznaniakom bezpłatną rozrywkę - opowiada Kaźmierowski.

Na lokale handlowe w M1 obowiązywały zapisy, tylu było potencjalnych najemców. W chwili otwarcia wielu było wśród nich lokalnych przedsiębiorców. Wielkie sieci były tylko częścią najemców, choć to właśnie one stopniowo zaczęły wypierać z galerii drobnych przedsiębiorców. Nierzadko małe sklepy zresztą przekształcały się w sklepy sieciowe. To w M1 swój biznes zaczynała sieć Carry. Wynajmowali stoisko w jednej z alejek. Kiedy robili przecenę koszulek, ustawiała się tam kolejka.

Tak samo biznes zaczynał Diverse - choć akurat nie w Poznaniu - od sprzedaży okularów przeciwsłonecznych na tymczasowym stoisku w centrum handlowym w Gdańsku, skąd pochodzi firma. Podobnie było w przypadku marki CCC. Wcześniej w polskich centrach były tylko zachodnie, jednak rozwój galerii handlowych pozwolił także na rozwój polskich sieci. Największa to LPP, do której należą Reserved, Cropp, House czy Mohito. Rozwój tych marek był możliwy właśnie dzięki centrom handlowym.

- Dziś nasz kawałek tortu jest dużo mniejszy - mówi Kaźmierowski. - Centrów w Poznaniu jest bardzo wiele, każdy chce uszczknąć coś dla siebie. Rynek się pogorszył - mówi.

Przyznaje, że M1 stało się centrum lokalnym. Nie przyciąga już mieszkańców z całego miasta, a w większości z okolicznych dzielnic, głównie Rataj, oraz ze wschodniej części powiatu.

Jednym z przykładów na to może być sytuacja hipermarketu Real, który znacznie zmniejszył swoją powierzchnię, a kiedyś panował w nim ścisk. Część klientów odpłynie też wraz z otwarciem nowego centrum przy rondzie Rataje. - Nie mamy wielkich obaw, poznaniacy darzą nas sentymentem, choć wiadomo, on sam nie wystarczy - mówi Kaźmierowski i wylicza inne plusy M1: dobra lokalizacja w pobliżu sklepu IKEA i zróżnicowana oferta handlowa i marketingowa.

Do centrów, które poznaniacy lubią, należy Malta. Choć sama budowa budziła spore kontrowersje, bo oto „świątynia handlu” miała wyrosnąć wprost przy jeziorze i terenie rekreacyjnym, mającym odciągnąć poznaniaków na chwilę od konsumpcji. Oburzali się specjaliści od przestrzeni, twierdząc, że handlowy moloch zaburzy osie widokowe nad poznańskim jeziorem. Ale teraz, po sześciu latach funkcjonowania Malty, wiele osób przyznaje, że ten mariaż okazał się udany. Szefostwo Malty zapewnia z kolei, że chce jeszcze silniej wykorzystać rekreacyjny charakter terenów nadmaltańskich i postawić na sport. Jak chce to zrobić, nie zdradza. Na razie chwali się najdłuższym w Polsce „oknem kulinarnym”. Rzeczywiście, na drugim piętrze centrum można zjeść obiad, podziwiać panoramę miasta z jeziorem na pierwszym i katedrą na drugim planie. To atut. - Spacer nad Maltą i obiad w galerii, Tak od początku traktowane było nasze centrum - mówi Tomasz Wojsz, szef Malty.

W każdej dyskusji o Malcie w kolejnym zdaniu pada nazwa Posnania. To moloch, który powstaje 300 m dalej, przy rondzie Rataje. Jeszcze zanim powstał, już został znienawidzony przez część mieszkańców, podobnie zresztą jak Poznań City Center, czyli galeria połączona z dworcem PKP. Wielu mieszkańców chwali się, że „ich noga tam jeszcze nie postała”. Co wcale takie oczywiste nie jest, zważywszy na to, że PCC 25 października obchodziło drugie urodziny. W inteligenckich kręgach podobnie teraz mówi się o Posnanii, tak samo pojawiają się głosy o bojkocie tego centrum. Głównie dlatego, że Posnania będzie 20. centrum handlowym w aglomeracji i to centrum największym. Jego powierzchnia jest prawie dwa razy taka jak Malty czy PCC. Filip Springer, znany reportażysta, w jednym ze swoich felietonów krytykował politykę marketingową budowanego centrum. Galeria stworzyła profil na Facebooku pt. Ludzie Posnania, nawiązując wprost do bardzo popularnego profilu „Humans of New York” mającego pokazać różnorodność i potencjał Nowego Jorku. - W czasie gdy jej mury [Posnanii] z mozołem pną się w górę, odpowiednie czynniki zaczęły już dbać o dobry wizerunek nowego sklepowego molocha - pisze Springer w swoim felietonie dla „Gazety Wyborczej”.

Profil „Ludzie Posnania” przedstawia uśmiechniętych młodych poznaniaków opowiadających, za co lubią swoje miasto. Na pierwszy rzut oka nie chodzi o nic komercyjnego. Springer zarzuca jednak twórcom tej kampanii hipokryzję. Przekonuje, że handlowy moloch będzie kolejnym gwoździem do trumny dla upadającej przestrzeni publicznej w centrum miasta. To, za co przedstawiani na profilu mieszkańcy, tak lubią Poznań, za chwilę przestanie istnieć. - To, co dzieje się dziś w stolicy Wielkopolski, jest o oczko wyżej na skali PR-owskiej blagi. Oto bowiem przyszłe ofiary reklamują swojego oprawcę - pisze Springer.

Jest jeszcze jeden aspekt tej inwestycji: wielu zastanawia się co dalej ze stojącą tuż obok Maltą. Upadnie? Zostanie zmieniona na biurowiec? Hotel? Centrum sportowe? Wszak dyrektor ds. komercjalizacji w firmie Apsys, która buduje Posnanię, przyznał oficjalnie w rozmowie z „Głosem Wielkopolskim”, że Posnania przejmuje od Malty największe sieciowe sklepy wraz z pracownikami, w tym Zarę, Stradivariusa, Reserved, Bershkę.

- Dementuję, wszystkie umowy zarówno z grupą Inditex jak i LPP nadal obowiązują - odpowiada na to Tomasz Wojsz, dyrektor Malty i udowadnia, że wojna podjazdowa między tymi dwoma centrami trwa. - Po otwarciu sąsiedniego centrum będziemy kontynuować przyjętą strategię - mówi i przytacza dane ze świeżego raportu, zgodnie z którym galeria Malta jest ulubionym centrum handlowym poznaniaków. - Konsekwentnie od trzech lat odwiedza nas coraz więcej osób. W tym roku odnotowaliśmy najlepsze wyniki w 6-letniej historii galerii - mówi.

Twierdzi, że otwarcia sąsiedniej galerii się nie obawia. - Budowa Galerii Posnania w bliskim otoczeniu Galerii Malta jest decyzją budzącą kontrowersje. Nowe centrum wpłynie na wzrost konkurencji pomiędzy wszystkimi poznańskimi galeriami - mówi i dodaje, że Posnanii będzie trudno otworzyć centrum z kompletem najemców.

20 galerii w aglomeracji
Od czasu otwarcia Malty w aglomeracji poznańskiej przybyły cztery inne galerie: Malwowa w Skórzewie, Galeria MM przy św. Marcinie, otwarta w ubiegłym roku Galeria Dębiec oraz wspominane już Poznań City Center przy dworcu PKP. PCC od początku nie ma dobrej prasy. Nie dość, że w związku z proporcjami inwestycji, funkcjonujący wraz z centrum handlowym dworzec Poznań Główny, został okrzyknięty przybudówką do galerii handlowej i także przez to znienawidzony, to jeszcze tuż po otwarciu tej galerii spadło tam prawie 1 tys. mkw. podwieszanego sufitu. Na szczęście nikomu nic się nie stało, bo do wypadku doszło w nocy, ale galeria była przez to zamknięta.

W przyszłym roku otwarta zostanie Posnania (wcześniej Łacina) o powierzchni całkowitej 260 tys. mkw. Dla porównania, obie części Starego Browaru mają 130 tys. mkw. Posnania pomieści 260 sklepów i 40 restauracji. Teren całej inwestycji to 9 ha. Póki co, na hasło Posnania większość poznaniaków puka się w czoło.

Co innego Stary Browar. To centrum szczególne, które pokazuje się przyjezdnym, pełni rolę miastotwórczą. To jego istnienie ożywiło ul. Półwiejską i jej okolice. Z resztą sam teren, na którym centrum wyrosło, wcześniej był zdewastowaną parcelą z ruinami. Centrum jest wyjątkowe, bo realizuje autorski pomysł Grażyny Kulczyk, która od jego powstania (2003) mówi o łączeniu sztuki i biznesu. Hasło marketingowe mówi o proporcjach 50/50. Faktycznie, w Starym Browarze chodzi się wśród dzieł sztuki, odbywają się koncerty, wystawy, warsztaty dla projektantów mody. Działa całoroczna galeria sztuki, gdzie nie płacąc za bilet można podziwiać m.in. dzieła sztuki z kolekcji Grażyny Kulczyk. To najwyższa półka.

Z rozrostem galerii handlowych w Poznaniu od kilku lat mierzy się stowarzyszenie Ulepsz Poznań. Z ich inicjatywy powstał portal Fyrtel, który przedstawia lokalnych przedsiębiorców ze Starego Miasta, Jeżyc czy Wildy. Dzięki wywiadom z przedsiębiorcami można dowiedzieć się, jak założyli swój biznes i dlaczego, ale także co lubią, co sądzą na różne tematy. To sprzeciw wobec anonimowości globalnych sieci, które żyją w doskonałej symbiozie z centrami handlowymi.

- Trudno dziś znaleźć miasto bez centrów handlowych, ale Poznań ma ich zwyczajnie zbyt wiele. Od kilku lat ma to negatywny wpływ na rozwój śródmieścia - mówi Paweł Głogowski, założyciel Ulepsz Poznań i wskazuje na upadek tzw. ulic handlowych: św. Marcina, Głogowskiej, Dąbrowskiego.

Głogowski w ubiegłym roku policzył, ile jest sklepów we wszystkich centrach handlowych w Poznaniu. - Wyszło kilka tysięcy. Gdyby je przenieść na poznańskie ulice, mielibyśmy centrum tętniące życiem - mówi.

Jako winnych za nadmierny rozwój centrów handlowych, wskazuje poprzednie władze Poznania, które w pogoni za inwestycjami, zapomniały o zasadach funkcjonowania miast: duży handel zabija drobny handel, co odbija się na jakości przestrzeni publicznej. Bez sklepów w centrum, ludzie do niego nie przyjdą, spada jego znaczenie i pociąga za sobą upadek.

Przeciwieństwem „złych galerii” są Stary Browar i Kupiec Poznański, który częściowo uporządkował przestrzeń w tamtym rejonie. Dobre centra to takie, które nie zasysają ludzi do swojej metalowej puszki, a przestrzeń wokół nich to nie jedynie parking i czarna dziura, to centra otwarte na ulicę. Do niektórych sklepów można wejść prosto z poziomu chodnika, bez konieczności wchodzenia w sztuczne ulice galerii. Poniekąd taką galerią jest też Galeria MM (2013).

Polska nie na pierwszym miejscu
Poznań w tej chwili jest na pierwszym miejscu nasycenia powierzchnią najmu w przeliczeniu na mieszkańca (nie powierzchnia całkowita, bo ta byłaby dużo większa). W Poznaniu to prawie 800 mkw. na tysiąc mieszkańców, czyli prawie metr kwadratowy na jednego. Gdyby doliczyć do tego powierzchnię korytarzy, parkingów - mogłoby się okazać, że do dyspozycji przeciętnego poznaniaka w galerii handlowej jest mała kawalerka... Tylko nieznacznie ustępuje nam Wrocław. Na trzecim miejscu jest Trójmiasto, na czwartym Łódź, dalej Kraków, Katowice i Szczecin.

Jednak Polska wcale nie przoduje w tym względzie w Europie. Na pierwszym miejscu znajduje się Norwegia, dalej Luxemburg i Estonia. Polska jest dopiero na 19. miejscu. Wyprzedzają nas Holandia, Litwa i Łotwa, a także Francja i Wielka Brytania. Mniej powierzchni handlowej niż Polska mają za to Niemcy, Czechy, Włochy czy Słowacja (badania Cushman&Wakefield).

Centra dzielą się na różne generacje. Badacze doliczyli się na razie pięciu. Pierwsza generacja to hipermarket i kilka małych sklepów, druga generacja to wspomniane M1 czy King Cross, potem dochodzi rozrywka, czyli kina, sport, a także tzw. kultura wysoka. To wszystko znamy z polskich centrów handlowych. Czego nie znamy, to piątej generacji. - To centra, w których można mieszkać. Powstają tam hotele czy mieszkania, dodatkowo funkcjonują szkoły czy przedszkola, przychodnie, biura. Centra stają się samowystarczalne, mieszkańcy nie będą musieli opuszczać jego granic - mówi prof. Jan Mikołajczyk, badacz centrów handlowych z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Sam określa się jako zwolennika centrów handlowych.

W tej chwili w Polsce funkcjonuje 448 centrów handlowych o łącznej powierzchni najmu na poziomie 10 mln mkw. Zatrudnionych jest tam 450 tys. osób. Wśród plusów centrów handlowych prof. Mikołajczyk wylicza wygodę. Wszystko jest w jednym miejscu, dlatego nasze sprawy załatwiamy szybciej. W jednym miejscu możemy zarówno zrobić zakupy, zjeść, skorzystać z oferty rozrywkowej, umyć samochód. Przy czym nie musimy martwić się o parking ani o kaprysy pogody: latem jest chłodno, zimą ciepło i nigdy nie pada.

Prof. Mikołajczyk zapowiada też, co nas w temacie galeryjnym czeka w przyszłości: to kopiowanie miast. - Taka „architektoniczna specjalizacja” centrów może być dla nich wielką szansą. Może to być udana kopia Wenecji. Z pewnością do skopiowania jest także Paryż, Londyn czy Rzym - wylicza uczony i podaje jako przykład Granc Venice Mall w Indiach.

Wizja takiej przyszłości, przez dr Agatę Skórzyńską z Zakładu Kulturowych Studiów Miejskich z Instytutu Kulturoznawstwa UAM, jest trudna do przyjęcia. - To imitacja miasta i przestrzeni publicznej. W przestrzeni centrów handlowych nie jesteśmy mieszkańcami obywatelami, ale klientami. Jednym słowem, centrum handlowe to miejsce udające przestrzeń publiczną, ale niemające jej walorów, takich jak sprzyjanie wytwarzaniu i zacieśnianiu więzi społecznych. W galeriach patrzymy na innych jak na klientów, a nie sąsiadów - mówi dr Skórzyńska i przywołuje klasyczną koncepcję Guya Deborda, który mówił o społeczeństwie jako spektaklu - iluzji, która jest wyrazem utowarowienia, komercyjnej organizacji relacji społecznych. Pierwsze centra handlowe były dla autora jednym z przykładów spektaklu, ale także urbanistycznego rozpadu miasta. - Centra handlowe to przestrzenie do wizualnej konsumpcji - mówi Skórzyńska. - Przy czym nie spełniają głębszych potrzeb społecznych i emocjonalnych, nie integrują nas wokół spraw wspólnych.

Już w latach 60. można było spotkać się z krytyką konsumpcyjnego stylu życia. W Polsce centra handlowe, wzorem Zachodu, zaczęto nazywać świątyniami konsumpcji, miastem w mieście, imitacją prawdziwego życia, sztuczną rzeczywistością.

- Przed konsumpcją nie uciekniemy. Centra handlowe są wszędzie i czasem wygodnie jest zrobić tam zakupy - mówi jednak Skórzyńska. - Polski konsumpcjonizm zresztą nie jest tak rozbuchany jak zachodni. Inna rzecz, że galerie oferują nam zestandaryzowane formy konsumpcji, w swojej ofercie niewiele różnią się od siebie, a powstaje ich w niektórych miastach zdecydowanie za dużo. Dziś więc częściej krytyka galerii handlowych wynika nie z klasycznego oporu wobec konsumpcyjnego stylu życia, ale z przesytu, znużenia. Również z tego, że dostrzegamy ich dominację w przestrzeni miejskiej - tłumaczy.

Problemy galerii
Poznańskie galerie mają swoje problemy. Przy takim nasyceniu rynku, każdy poznaniak choć raz musiał się zastanawiać, która z galerii pierwsza upadnie. Rozwiązanie tej zagadki jest proste: pierwsza upadła Victoria Center. Ktoś ją jeszcze pamięta? Tak, to ten biurowiec przy ul. Strzeleckiej na Starym Mieście. Problem w tym, że centrum handlowe zostało fatalnie zlokalizowane, w części Starego Miasta praktycznie bez ruchu pieszego. Trzy lata temu, zbudowany w 1998 r., obiekt przeszedł remont i teraz pełni rolę biurowca. W „Głosie” pisaliśmy także o upadającym centrum handlowym Podolany. Dobrze prosperuje tam spory sklep spożywczy i mniejsze sklepy wokół niego. Część najemców, mających lokale na piętrze, skarżyła się jednak na pustostany i brak ruchu.

Podobny problem dotyczył Galerii Pestka. Sporo najemców wyniosło się stamtąd, zastąpiły je tanie sklepy sieciowe. Inwestycja od początku była kontrowersyjna, ponieważ obok funkcjonuje galeria Poznań Plaza.

Na łamach „Głosu” opisywaliśmy historię Barbary Foltyńskiej, która miała butik w Pestce. Foltyńska od 1978 roku projektuje i szyje ubrania dla kobiet. Sprzedawała je z dużym powodzeniem w całej Polsce. W 1993 roku otworzyła butik w ETC w Swarzędzu i to był strzał w dziesiątkę. Gdy pojawiała się szansa na kolejny, w Pestce, zainwestowała i otwarła kolejny sklep. To doprowadziło ją na skraj bankructwa. Z jej relacji wynika, że w galerii nie było klientów, w jej butiku było zimno, a władze Pestki nie robiły nic, by to zmienić. W końcu postanowiła się wynieść. Złożyła wypowiedzenie umowy najmu ze skutkiem natychmiastowym. Zapłaciła zaległy czynsz i przyjechała z mężem, by zabrać rzeczy. Władze galerii nasłały na nich ochronę, która zablokowała wejście do sklepu i uniemożliwiła wyniesienie sukienek. Foltyńska na miejsce wezwała policję i dopiero to rozwiązało sprawę. Ochroniarze mówili wówczas, że to nie pierwsza taka akcja, bo to kolejny najemca, który ucieka. Poznanianka wygrała potem sprawę w sądzie przeciw galerii.

Na ślad Barbary Foltyńskiej, dzięki naszym publikacjom, trafił Daniel Dziewit z Bielska Białej, inny poszkodowany przez galerie handlowe. Historia Foltyńskiej, ale także wiele innych osób, które później spotkał, stały się inspiracją do założenia Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Ochrony Najemców. Dziewit tropi absurdy galerii handlowych w całej Polsce. Jednym z największych, jego zdaniem, jest oszukiwanie potencjalnych najemców co do liczby odwiedzin w galerii. Władze centrów mają je zawyżać, po to, by w przyszłym najemcy wyrobić pogląd o wielkości ewentualnych zarobków. Dziewit stworzył „poradnik najemcy”, a właściwie wciąż go tworzy. Publikuje go w odcinkach na swoim blogu przeliczeni.blox.com. Jeździ też po całej Polsce i pomaga ludziom, którzy podobnie jak on popadli w kłopoty otwierając biznes w galeriach. Sporo tam historii z Poznania.

Jak mówi prof. Jan Mikołajczyk, pojęcie „dead malls”, znane ze Stanów Zjednoczonych, u nas wciąż nie ma racji bytu. W Polsce o erze wielkich upadków galerii handlowych nie ma mowy. - Oczywiście kiedyś centra się „przeżyją” i może to być wynik np. dynamicznego rozwoju e-commerce - twierdzi.

Sprzedaż Starego Browaru
5 listopada br. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wydał zgodę na sprzedaż Starego Browaru spółce RREEF Investment należącej do Deutsche Banku. Grażyna Kulczyk nie chce zdradzać szczegółów dotyczących sprawy. Nie wiadomo, czy do sprzedaży Starego Browaru rzeczywiście dojdzie. Cztery lata temu UOKiK wydał podobną zgodę, jednak do transakcji nie doszło. Poznaniacy obawiają się zmiany właściciela centrum handlowego, ponieważ straci on wówczas swój unikalny charakter.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski