Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznań: Miasto przegrało walkę o kamienicę przy Starym Rynku. Co z lokatorami?

Beata Marcińczyk
Lokatorzy obawiają się decyzji właścicieli budynku.
Lokatorzy obawiają się decyzji właścicieli budynku. Paweł Miecznik
Kamienica przy Starym Rynku 55 przejdzie w prywatne ręce. Lokatorzy nie wiedzą, jaki los ich czeka.

To już koniec walki o kamienice położone na jednej z działek przy Starym Rynku - Stary Rynek 55 i Kozia 27. Sąd w Warszawie oddalił skargę kasacyjną złożoną przez miasto.

- Możliwości prawne miasta wyczerpały się - przyznaje Rafał Łopka, rzecznik prezydenta.

Gdy w ubiegłym roku w kamienicy pojawił się mężczyzna podający się za właściciela, mieszkańcy poczuli się jakby spadł na nich grom z jasnego nieba. Niektórzy mieszkają w tym domu od sześćdziesięciu lat. Niektórzy pomagali przy jego budowie.

- Kamienica była budowana przez nasze zakłady pracy. Potrącano nam premie, "trzynastki" na poczet tych mieszkań. Zawsze byliśmy "komunalni". Aż pojawił się pan, który przedstawił się jako pełnomocnik głównego współwłaściciela i powiedział, że mamy płacić czynsz nie do Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych tylko na nowy numer bankowy - mówili lokatorzy w ubiegłym roku.

Nie czekali jednak biernie na rozwój wypadków. Przeszukali dostępne archiwa, uzupełniali dokumenty budynku, byli u Tomasza Lewandowskiego, przewodniczącego komisji gospodarki komunalnej i polityki mieszkaniowej Rady Miasta Poznania oraz u prezydenta Mirosława Kruszyńskiego. Nie mogli uwierzyć, jak to jest możliwe, że "ich" budynek trafia w prywatne ręce.

- Dwoje lokatorów z kamienicy przy Koziej wykupiło od miasta mieszkania. W 2000 roku, kiedy doszły do nas słuchy, że toczą się jakieś sprawy zwrotowe, mój syn otrzymał pozwolenie na adaptację strychu na mieszkanie - opowiadała pani Grażyna. - Te i inne wydarzenia utwierdzały nas w przekonaniu, że mieszkamy w budynku o uregulowanym stanie prawnym, miejskim.

Wszyscy, do których lokatorzy trafili obiecali "walczyć" o budynek do końca. I ten koniec właśnie nastąpił.

Mieszkańcy boją się, co dalej z nimi będzie, zwłaszcza, że w kamienicach odzyskanych przez spadkobierców dawnych właścicieli dzieją się różne rzeczy.

- Jestem człowiekiem honoru, żadnych bandyckich metod nie będzie! Mam zamiar spotkać się wkrótce z mieszkańcami - mówi Henryk Szlachetka, właściciel połowy udziałów w nieruchomości. - Na razie napisałem do wydziału gospodarni nieruchomościami wniosek o wydanie kamienicy. Im dłużej jest w rękach miasta, tym większe szkody wynikają z tego dla niego i dla właścicieli.

Nasz rozmówca jako przykład podaje to, że budynek przez lata uległ degradacji. Konieczne są remonty - choćby instalacji. Miasto nie inwestowało zdając sobie sprawę, że toczące się postępowanie zwrotowe może zakończyć się niekorzystnym dla niego wyrokiem.

- Kobieta, od której kupiłem udziały walczyła o spadek po dziadku przez 17 lat. A miasto w tym czasie sprzedało dwa mieszkania w tej nieruchomości - dodaje H. Szlachetka. - Z jednej strony działało jak właściciel, a z drugiej nic w budynku nie robiło oprócz napraw awaryjnych typu wymiana dziurawej rynny.

Co do mieszkańców, muszą przygotować się na poważną rozmowę. Na pewno nie będą już płacić czynszu w wys. 7 zł za metr kwadratowy.

- Mam zamiar urynkowić stawkę czynszową. Dysponuję wyceną zrobioną przez biegłego - dodaje H. Szlachetka. - Przy okazji robienia tej wyceny okazało się, że w dwóch mieszkaniach zamiast lokatorów komunalnych mieszkają studenci!

Pieniądze z czynszów mają być przeznaczone między innymi na remonty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski