Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznań: Mieszkańcy Strzelińskiej nie chcą za płotem bloków

Agnieszka Świderska
Blok obok domku  jednorodzinnego to niekoniecznie jest "dobre sąsiedztwo"
Blok obok domku jednorodzinnego to niekoniecznie jest "dobre sąsiedztwo" Paweł Miecznik
Czy deweloper, który postawił dwa bloki przy ulicy Strzelińskiej i jest w trakcie budowy trzeciego przy tej samej ulicy, będzie musiał je rozebrać? To byłaby ostateczność, ale przewiduje ją prawo dla budynków, które postawiono na złych decyzjach urzędników. Rozstrzygający będzie wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego, do którego deweloper wniósł skargę kasacyjną

W marcu Wojewódzki Sąd Administracyjny w Poznaniu oddalił jego skargę na decyzję Samorządowego Kolegium Odwoławczego unieważniającą decyzję o warunkach zabudowy dla działki, na której zdążył już postawić dwa bloki. Jeszcze nie wiadomo, czym zakończy się postępowanie o unieważnienie pozwolenia na budowę. Na razie jest zawieszone do czasu, aż NSA wyda werdykt w sprawie warunków zabudowy.

Do tego czasu urzędnicy z wydziału urbanistyki i architektury poznańskiego magistratu mogą spać spokojnie. I tylko oni. Adeli Zielińskiej, Krzysztofowi Nijakowskiemu i innym mieszkańcom Strzelińskiej ta sprawa już dawno spędziła sen z powiek. Zamiast gwarantowanego im przez prawo "dobrego sąsiedztwa" domków jednorodzinnych, takich, w jakich sami mieszkają, mają sąsiedztwo dwóch, a już niedługo trzech bloków.

A wszystko ma swój początek w 2004 r., kiedy to weszły w życie nowe przepisy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym i ponad 90 procent obszaru miasta zostało bez miejscowych planów. Jedną z białych plam była ulica Strzelińska na Junikowie, która w starym planie była przeznaczona pod budownictwo jednorodzinne. Dlatego Zielińscy kupili tam działkę i wybudowali dom. Nie byli zresztą jedyni, i nie tylko oni czują się oszukani.

- Teraz mam za oknem budowę 8-rodzinnego bloku i nie rozumiem, jak ktoś mógł na to pozwolić - mówi Adela Zielińska.

- Jeżeli ktoś ponosi za to winę, to urzędnicy, którzy wydawali mi decyzje, a nie ja - mówi deweloper Robert Wenclewski. - Tyle że, jak się okazuje, nie ma u nas czegoś takiego jak prawomocne decyzje.

Trudno nie przyznać mu racji. Nie złamał bowiem prawa kupując działki ani starając się o decyzje, które pozwalały mu budować. Tyle że tę kluczową - o warunkach zabudowy, która dawała mu zielone światło na budowę dwóch pierwszych bloków, zmiażdżyła najpierw Prokuratura Apelacyjna, po niej kolegium, a na końcu sąd. Tym najsłabszym punktem okazała się analiza urbanistyczna, którą przeprowadza się tam, gdzie nie ma miejscowego planu. Co konkretnie podlega w niej analizie? Przede wszystkim zabudowa terenu sąsiadującego z działką, na której ma stanąć budynek.

- Przeprowadzono ją z rażącym naruszeniem prawa - mówi prokurator Jolanta Werle-Binas z Prokuratury Apelacyjnej. - Nie zawierała żadnego uzasadnienia dla możliwości budowy budynków wielorodzinnych w terenie zabudowy jednorodzinnej. Ustalone na jej podstawie warunki zabudowy musiały być wadliwe.

Chodzi tu głównie o zasadę "dobrego sąsiedztwa": domki jednorodzinne stawia się obok domków jednorodzinnych, bloki obok bloków. Tylko w ten sposób można zachować jakiś ład architektoniczny. W przypadku Strzelińskiej łatwo było go zburzyć, bo przy dwóch stojących blokach deweloper mógł się już powołać na zasadę "dobrego sąsiedztwa" chcąc postawić trzeci. Tyle że sąsiedzi, którym blok za płotem nie tylko psuł widok z okna, ale przede wszystkim komfort życia w jednorodzinnym domku, nie zamierzali mu niczego ułatwiać. Dołączyła do nich również prokuratura, która już projekcie budowlanym dopatrzyła się poważnych uchybień. Skutkiem tego było cofnięcie pozwolenia na budowę i wstrzymanie na półtora roku inwestycji. Ruszyła na nowo dopiero z początkiem marca.

Przyszły los nowego bloku również w części jest uzależniony od wyroku NSA i jego skutków.

- Gdyby unieważniono wszystkie decyzje, a powtórna analiza urbanistyczna wykazała, że niedopuszczalne jest na tym terenie budownictwo wielorodzinne, będzie to miało przełożenie również na ten budynek - mówi Jerzy Plejer z Powiatowego Inspektoratu Budowlanego.

To właśnie do PIB będzie należała ewentualna decyzja nakazująca rozbiórkę. - Przyznaję, że byłby to precedens - mówi Jerzy Plejer. - Nie można go jednak wykluczyć w sytuacji rażącego złamania prawa.

Wtedy deweloper mógłby zażądać od miasta odszkodowania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski