Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznań nie może sobie poradzić z plagą dzikich wysypisk

Marta Danielewicz
Dzikie wysypiska powstają przede wszystkim na obrzeżach miasta oraz w lasach komunalnych
Dzikie wysypiska powstają przede wszystkim na obrzeżach miasta oraz w lasach komunalnych archiwum
Uważaj, kto odbiera twoje śmieci wielkogabarytowe. Nieuczciwe firmy oferują niskie ceny a potem... podrzucają odpady do lasów i na obrzeża miasta.

Poznań wciąż jeszcze nie poradził sobie z plagą dzikich wysypisk. Tylko w 2015 roku strażnicy miejscy zabezpieczyli 720 dużych, nielegalnych składowisk odpadów na terenie stolicy Wielkopolski. I chociaż w porównaniu do lat poprzednich jest lepiej - w 2013 ta liczba sięgała nawet kilku tysięcy! - to i tak jeszcze daleko nam do ideału.

- Prawdą jest, że ustawa śmieciowa nie do końca rozwiązała problem odpadów wielkogabarytowych. Ich wywóz dwa razy do roku to stanowczo za mało - przyznaje Krzysztof Mączkowski, członek zarządu Związku Międzygminnego GOAP.

Strażnicy miejscy przyznają, że w miejsce tych likwidowanych powstają kolejne wysypiska. Są też takie, gdzie notorycznie ludzie podrzucają śmieci. Problemem jest też złapanie sprawcy.

- Niestety, bardzo rzadko jest tak, że uda się kogoś chwycić za rękę i złapać na gorącym uczynku - mówi Jan Zięta, strażnik leśny w nadleśnictwie Babki.

Nieuczciwe firmy

O jakich odpadach mowa? To przede wszystkim odpady wielkogabarytowe, zużyta chemia, odpady budowlane. Tych, jak mówią strażnicy, jest najwięcej i to głównie na obrzeżach miasta i w lasach. Są takie wysypiska, które powstają tygodniami, ale też takie, które wyrastają jak grzyby po deszczu.
- To nie jest tak, że tylko osoby prywatne podrzucają jakieś worki ze śmieciami na pustych parcelach, lub na obrzeżach miasta, w rowach czy lasach. Robią to też małe firmy budowlane, oferujące usługi poremontowe, proponujące sprzątnięcie odpadów pobudowlanych - zauważa Waldemar Matuszewski, komendant straży miejskiej w Poznaniu.

Na samym tylko Grunwaldzie odkrytych zostało w zeszłym roku 218 dzikich wysypisk, na Wildzie 128, a na Jeżycach 141.

- Najwięcej śmieci wyrzucanych jest w lasach komunalnych, na terenie Moraska. W kilku przypadkach na Starym Mieście, w opuszczonych budynkach dzicy lokatorzy zostawili po sobie śmieci, które później przerodziły się w ogromne wysypiska - dodaje Matuszewski.

W nadleśnictwie Babki dodatkowym problemem są też ogródki działkowe. - Pół biedy jeśli z takich ogródków wyrzucane są odpady zielone do lasów. Gorzej z odpadami pobudowla-nymi. Pozbywają się ich firmy budowlane. Nadleśnictwo ponosi koszt nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych likwidacji takich wysypisk - tłumaczy Jan Zięta. Najczęściej firmy nie wjeżdżają do lasów, śmieci zostawiają w rowach i przy szlabanach.

Fotopułapki i czaty

Firmom pozwolenie na odbiór odpadów i śmieci wielkogabarytowych wydaje GOAP. - Możemy kontrolować takie firmy, w jaki sposób pozbywają się odpadów. Jeśli porzucają je w lasach to pozwolenie jest im natychmiast odbierane. Jeśli w ogóle nie mają pozwolenia, to wtedy nakładana jest na nie kara - tłumaczy Krzysztof Mączkowski, członek zarządu Związku Międzygminnego GOAP.
W 2015 roku po interwencji strażników zniknęło 357 dzikich wysypisk. Jednak wykrycie sprawców jest trudne.

- Bardzo często dowiadujemy się o dzikich wysypiskach od mieszkańców. By jednak komuś wlepić mandat trzeba mu udowodnić, że śmieci są jego. Czasami specjalnie nie likwidujemy małych wysypisk. Montujemy za to tzw. fotopułapki. Potem mamy niezbity dowód - tłumaczy komendant Matuszewski. Jednak wykrytych sprawców wciąż jest niewielu. W zeszłym roku mandatem ukarano 40 osób, a siedem pouczono.

System szwankuje?

Jak wynika z zeszłorocznego raportu Naczelnej Izby Kontroli, niecałe trzy lata po wprowadzeniu tzw. ustawy śmieciowej, wciąż nie rozwiązano problemu dzikich wysypisk.

- Mimo wszystko jest lepiej niż jeszcze kilka lat temu - zapewnia Mączkowski. - Istnieją Punkty Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych, gdzie można za darmo oddawać odpady problemowe - zużyte opakowania po chemii, odpady pobu-dowlane. Raz do roku działa też gratowóz.

To jednak za mało, a wprowadzone rozwiązania nie odniosły zamierzonego efektu. Mieszkańcy Poznania narzekają, że nie mają jak pozbyć się śmieci wielkogabarytowych. - Zdaję sobie sprawę, że poprzednie rozstrzygnięcia przetargowe nie były dobre. Raz do roku wywóz takich śmieci to zdecydowanie za mało. Planujemy to zmienić i zwiększyć częstotliwość ich wywozu w 2018 roku - tłumaczy Krzysztof Mączkowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski