Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznań: Nie odda działki, bo dbał, jak mógł

Beata Marcińczyk
Pan Józef twierdzi, że urzędnicy bezdusznie podjęli decyzję. Czeka na pomoc wiceprezydenta
Pan Józef twierdzi, że urzędnicy bezdusznie podjęli decyzję. Czeka na pomoc wiceprezydenta S. Seidler
Pan Józef szuka pomocy w mediach. Twierdzi, że miasto bezprawnie wypowiada mu umowę dzierżawy działki przy ulicy Lechickiej. Urzędnicy podchodzą do sprawy jasno i twardo - miała na działce być zieleń, a jest bałagan.

Józef S. korzystał z ogrodu już wcześniej, dzięki uprzejmości wcześniejszego dzierżawcy. Zżył się z tym miejscem. Gdy pojawiła się możliwość dzierżawy terenu - wystąpił o nią. Zdawał sobie sprawę, że działka jest zanieczyszczona. Pełno tu było gruzu, zakopanych resztek po farbach, chemikaliach - "spadek" po poprzedniku - przedsiębiorcy.

- Nawet nie chcę mówić, co tu w ziemi leżało. Ile ja się tego nawywoziłem. A deski?! Teraz już są poukładane, osłonięte od deszczu - mówi pan Józef, oprowadzając nas po działce i pokazując co "ciekawsze" wśród chaszczy miejsca. - O tu, proszę za mną, jeszcze gruz leży. Bo wszystkiego nie dałem rady sam wywieźć - usprawiedliwia się. Potem wskazuje na płot, cały w łatach.

- Ten płot to wszystko ja sam zrobiłem. A tu bezdomni mi dziury robią i włażą - relacjonuje. Z dumą wskazuje na niby- szopkę z deskami. Taki porządek zrobił sam. Dalej nie idziemy. Odmawiamy, mimo ponawianych zaproszeń. Przy ścieżce wiodącej do kolejnych "szopek", co kilka metrów uwiązane są psy. Niby grzeczne, ale jednak ujadają. Gdzieś tu żyją też koty.

- Mam dwadzieścia psów i trzydzieści kotów - mówi pan Józef. - Pod płot ludzie przynoszą, przywiązują do bramy. Muszę im dać schronienie. Na pytanie, czy zwierzaki są szczepione, nie uzyskuję prostej odpowiedzi. - Przyjeżdża tu weterynarz. Jeden kot, chyba ma robaki. Mam mu dać lekarstwo - mówi.

Dlaczego zaniedbał dzierżawioną 10 lat działkę? - Robiłem tyle, ile mogłem. Przez siedem lat musiałem opiekować się chorą matką. A sam wszystkiego zrobić nie dam rady - tłumaczy. Twierdzi, że urzędnicy nie dają mu szansy.

- Głównym powodem wypowiedzenia umowy dzierżawy było niedotrzymanie jej warunków. Działka była dzierżawiona pod przeznaczenie: zieleń, i takie też stawki były naliczane za jej dzierżawę. Na działce natomiast znajdowały się i znajdują do teraz szopy, szafy, złom itp. Pomimo wcześniejszego pisemnego upomnienia do usunięcia szop, posprzątany został jedynie złom. Po otrzymaniu upomnienia dzierżawca nie zgłaszał też żadnych obiektywnych przyczyn zagracenia i nieposprzątania działki - tłumaczy Rafał Łopka z Biura Prasowego Urzędu Miasta.

Pan Józef otrzymał pismo obligujące go do opuszczenia działki do 17 sierpnia. Czeka jednak na wizytę wiceprezydenta, który obiecał , że go bez pomocy nie zostawi. Którego? Nie udało nam się dowiedzieć.

Sprawa wydaje się prosta - miał mieć zieleń - ma chaszcze - działkę mu zabiorą. Dlaczego jednak przez lata nikt się tym terenem (przy ul. Lechickiej, vis a vis Plazy) nie interesował? A być może pomocy potrzebuje sam człowiek? Skoro komisja działkę oglądała, to chyba widziała i psy, i koty.

- Były interwencje pod tym adresem. Niestety, jeśli zwierzęta są zadbane, nie można ich ot tak zabrać właścicielowi. Z tym, że na prowadzenie takiej hodowli trzeba mieć pozwolenie - tłumaczy Przemysław Piwecki ze straży miejskiej i obiecuje zainteresować się sprawą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski