Trzy tygodnie temu Jackson ostrożnie, na kilka metrów, wyjechał z hangaru, co było też sprawdzianem podwozia i jakości gąsienic. Po tym dobrym początku nastąpiły dalsze zmagania muzealnego zespołu renowatorów nad jego mechanizmami i silnikiem. Łatwo nie było – w sumie trzeba było m.in. odtworzyć zmurszałe przewody, wypompować wodę i wysuszyć układ paliwowy, ostatecznie zainstalować pompę podającą paliwo, wyczyścić i dokładnie sprawdzić hamulce, wózki podwozia, koła i gąsienice.
Teraz nastąpiła trudniejsza próba sprawności, w czasie której pojazd prowadzony przez Witolda Marcińczyka, szefa zespołu renowatorów, przejechał między budynkami muzeum, zakręcił i na wstecznym biegu zaparkował. Wieża z długolufową armatą kalibru 90 mm obróciła się o 180 stopni, a obecni przy uruchomieniu pracownicy muzeum nie kryli zadowolenia.
- Bardzo się cieszę, że naprawa M36 została uwieńczona przywróceniem mu sprawności, że pojazd, który obrastały drzewka i który niszczał przez lata w deszczu i w śniegu, już może jechać o własnych siłach – mówi ppłk Tomasz Ogrodniczuk, kustosz Muzeum Broni Pancernej w Poznaniu. - Chcielibyśmy przywrócić mu oryginalny wygląd, jaki miał w czasie wojny, na przykład w czasie operacji w Ardenach, więc jeszcze sporo przy nim jest do zrobienia. Już zdjęliśmy elementy dospawane po wojnie w Jugosławii, m.in. reflektory i wielkie kosze je zabezpieczające. Musimy dokupić lampy, dokładnie takie jakie były w tych wozach i jedną oryginalną już zamówiliśmy w Stanach Zjednoczonych. Jackson będzie wyczyszczony, piaskowany, malowany, docelowo chcielibyśmy też zawiesić na nim hełmy, czy plecaki, tak jak to robiły załogi tych wozów w czasie wojny.
Muzealnicy muszą też wyremontować wnętrze niszczyciela, odtworzyć fotele załogi, czy brakujące elementy mechanizmów. Brakuje tu np. korby obrotowej w mechanizmie podnoszenia lufy działa – trzeba będzie albo ją pozyskać, albo po prostu dorobić na wzór oryginalnej.
W warsztacie miejsce po Jacksonie nie stało długo puste – już wjechał na nie niemiecki niszczyciel czołgów Hetzer, w którym renowatorzy będą teraz pracować nad silnikiem i nad układem wydechowym.
Poznański Jackson został w końcu roku pozyskany ze Słoweńskiego Muzeum Wojskowego w Pivce, przywieźli go pracownicy Muzeum Broni Pancernej. Polska przekazała za niego Słowenii śmigłowiec Mi-8.
M-36 był następcą niszczycieli M10 Wolverine (które były m.in. na wyposażeniu polskich jednostek), otrzymał grubszy pancerz z przodu i znakomitą armatę przeciwpancerną kalibru 90 mm, która bez problemów niszczyła niemieckie czołgi Tygrys i Pantera. Zanotowano nawet skuteczne trafienia z odległości 4 kilometrów! Po wojnie M36 były dostarczone do Jugosławii, gdzie je modyfikowano (zmieniano np. silniki, wstawiając rosyjskie od czołgów T-55). Bojowo te wozy były używane jeszcze w latach dziewięćdziesiątych w czasie konfliktu bałkańskiego.
Zobacz film z uruchomienia niszczyciela czołgów M36:
Sprawdź też:
- 15 kultowych miejsc w Poznaniu, których już nie ma. Pamiętasz je wszystkie?
- Głośne zabójstwa i niewyjaśnione zbrodnie. Poznań nadal kryje wiele zagadek
- 50 zdjęć Poznania z lat 90. Wielu z tych miejsc nie poznasz!
- Tak wygląda schron pod zamkiem zbudowany dla Hitlera
- Ściśle tajny obiekt w Biedrusku wyburzony. Co kryła budowla?
- Największa tajemnica Poznańskiego Szybkiego Tramwaju
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?