Mimo wielu sądowych spraw oraz interwencji Państwowej Inspekcji Pracy nic nie wskazuje, aby w najbliższym czasie na ich kontach pojawiły się pieniądze. Załoga ZNTK czuje się opuszczona i oszukana nie tylko przez władze firmy, ale i państwo. Przy pierwszomajowym święcie pracy sprawdzamy jak radzą sobie robotnicy w tej trudnej sytuacji.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Poznań: Solidarność będzie protestować w sprawie ZNTK
Poznań: Pracownicy ZNTK walczą o wypłaty
Poznań: Zakaz prowadzenia działalności dla władz ZNTK?
- Jak wygląda mój dzień? Cały czas podskakuję na głos dzwonka do drzwi albo nawet telefonu. Nie odbieram, bo się boję. Mam zaległości w płatnościach, a pracodawca na to nie reaguje - przedstawia codzienne sprawy ludzi związanych z ZNTK Renata Ludek.
- Wypadałoby nam po prostu iść na ulicę i żebrać. Ci, co mają współmałżonków , to może im się trochę lepiej żyje. Ja akurat jestem sama. Miałam już odcięty gaz, prąd, wpadłam w depresję. Nie myślałam, że czegoś takiego doczekam się w życiu - dodaje.
Renata Ludek w fabryce przy ulicy Roboczej przepracowała prawie czterdzieści lat. Większość w spokoju. Kłopoty pojawiły się stosunkowo niedawno, jak na historię ponad 130 letniej fabryki. Teraz w zakładzie praktycznie nic się nie dzieje. Hale pełne kiedyś wagonów i lokomotyw kolejowych świecą pustkami tak samo jak portfele pracowników spółki. Większość z nich już dawno pozbyła się z domu co cenniejszych przedmiotów. Żyją z dnia na dzień dzięki pomocy rodzin i znajomych.
- Spotkałem kolegę z pokolenia naszych nauczycieli, który w latach 80-tych odchodził na emeryturę. Mówiąc mu jak wszystko wygląda widziałem w jego oczach łzy - wspomina Czesław Sznura. ZNTK poświęcił 45 lat swojego życia. Niedawno zwolnił się, z artykułu 55 kodeksu pracy, czyli winy pracodawcy, bo miał już dość tej żenującej dla niego sytuacji.
- Koledzy nie mają na opłacenie mieszkania, mediów. To jest makabra - dodaje.
Pracownicy wspominają, że wypłaty były przywożone w reklamówkach. Czuli się upodleni, bo dostawali na przykład po 100 zł, ale każdy się cieszył, że są jakiekolwiek pieniądze.
Ci co zostali w ZNTK w większości czekają na osiągnięcie wieku emerytalnego. Brakuje im po kilka miesięcy. Wiedzą, że odchodząc z własnej woli i tak nie mają co liczyć na świadczenia od państwa. Ich sytuacji jest patowa.
- Chodzi człowiek po ulicach i się błąka. Rozmyśla się. Głupie myśli przychodzą - mówi o swoich dniach Zdzisław Łączkowski.
Pracował przez ponad 39 lat w odlewni. Zalewał formy metalem. Ciężki fach. W ZNTK pracowało też kilku członków jego rodziny, między innymi jego ojciec i szwagier. Takich zakładowych rodzin było bardzo wiele. Teraz są to rodzinne tragedie.
- Ten z pełnym brzuchem nigdy nie zrozumie tego z pustym. To trzeba niestety przeżyć samemu - dodaje Zdzisław Łączkowski. Od niedawna jest już lepiej, bo udało się mu złapać posadę konserwatora w szkole.
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?