Żądanie odszkodowania za upolowanie słonicy, a nie słonia, pozew o dachówkę, która źle odbijała światło słoneczne, a teraz - o hałaśliwą grę w tenisa. Te historie wydarzyły się naprawdę, a rozprawy toczyły przed poznańskim sądem. W połowie października na wokandę wróci ta ostatnia.
Pozew wytoczyła mieszkanka ulicy Nadbrzeżnej w Śremie. Przed sądem I instancji kobieta domagała się od swojego sąsiada, by ten przestał na swojej posesji grać w tenisa. Dlaczego? Według powódki, pozwany hałasuje, czym m.in. źle wpływa na jej samopoczucie. Oprócz zakazu gry żądała m.in. postawienia ekranu akustycznego, 26 tys. zł odszkodowania , a także przeprosin, które miały ukazać się w „Tygodniku Śremskim” (określiła nawet rodzaj i rozmiar czcionki).
Sąsiad bronił się, mówiąc, że działa zgodnie z prawem i nie zakłóca spokojnego życia sąsiadki. Wcześniej zbudował też dwa panele z blachy, które miały pełnić funkcję dźwiękochłonną. Przekonywał też sąd, że swoją działalnością promuje w Śremie sport - bezskutecznie.
Sąsiedzi się nie dogadali. Nie pomogła też mediacja sądu. Śremianka wygrała proces w części, a mężczyzna otrzymał sądowy zakaz grania w tenisa w określonych godzinach, a gwoździem do trumny okazała się opinia biegłej z zakresu pomiarów i oceny zagrożeń spowodowanych hałasem. - Działanie kortu uniemożliwia powódce korzystanie z ogrodu i stwarza niepokój - przekonywała biegła.
Rozstrzygnięcie sądu I instancji nie usatysfakcjonowało stron. Dlatego sprawę o hałaśliwą grę w tenisa wkrótce ponownie rozstrzygnie poznański Sąd Apelacyjny.
- Sprawy, które wydają się absurdalne, zawsze będą się pojawiać z prostego powodu. Dla jednych są one ważne, dla innych nie. Trudno sobie wyobrazić, żeby wszyscy nagle zaczęli myśleć w ten sam sposób. Krótko mówiąc, takie pozwy będą się nadal zdarzać - mówi Jakub Dobrzyński, który w 2010 roku brał udział w jeszcze bardziej nietypowej sprawie.
Wówczas przed poznańskim sądem toczyła się sprawa o 37 tys. zł odszkodowania za nieudane polowanie w Afryce. Od organizatora wyprawy pieniędzy domagał się niezadowolony myśliwy, który zamiast słonia upolował... słonicę. - To była jedna z dziwniejszych spraw, z jakimi miałem do czynienia - przyznaje po latach mec. Dobrzyński, który reprezentował pozwanego.
Co najbardziej komiczne? Właściciel biura polowań po pierwszej nieudanej wyprawie, zorganizował dla myśliwego dwie kolejne. Na ostatniej udało mu się w końcu upolować słonia, a mimo to postanowił odzyskać w sądzie koszty poprzednich wyjazdów. Zakończenie sprawy nie było dla niego pomyślne. Sąd oddalił powództwo, uznając, że myśliwy nie ma racji.
Inny nietypowy proces - o którym pisaliśmy w lipcu 2014 roku - dotyczył… glazurowych dachówek. Magdalena Bocheńska z Dębogóry została wówczas pozwana przez sąsiadów. Powód? Oślepiały ich promienie słoneczne, które padały na jej dach. Zanim kobieta stanęła przed sądem, odwiedzili ją inspektorzy z nadzoru budowlanego. Ci nie mieli żadnych zastrzeżeń do dachówki: legalna, zgodna z normą europejską i położona pod odpowiednim kątem. - Ona jedynie odbija naturalnie padające na nią światło słoneczne - stwierdzili wówczas inspektorzy w WINB.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?