Poznań: Pędził na ul. Hlonda, spowodował wypadek, w którym zginęła 21-letnia Asia. Teraz chce kary w zawieszeniu

Czytaj dalej
Fot. Archiwum prywatne/Norbert Kowalski
Norbert Kowalski

Poznań: Pędził na ul. Hlonda, spowodował wypadek, w którym zginęła 21-letnia Asia. Teraz chce kary w zawieszeniu

Norbert Kowalski

Rok temu 24-letni Bartosz M. spowodował śmiertelny wypadek samochodowy, w którym zginęła jego koleżanka Joanna. Chociaż został skazany na rok bezwzględnego więzienia, zarówno on, jak i prokuratura, domagają się kary w zawieszeniu. Na to nie chce pozwolić rodzina zmarłej.

Noc z 15 na 16 kwietnia 2017 roku. 21-letnia Joanna Krzyżostaniak wieczorem w Wielką Sobotę pojechała ze znajomymi do Skorzęcina. Wracali już w nocy. Za kierownicą siedział Bartosz M., zaś w samochodzie łącznie były cztery osoby. Jechali, żeby odwieźć Asię do domu. Na ul. Hlonda Bartosz M. nie zwracał uwagi na ograniczenia prędkości. Chociaż był trzeźwy w pewnym momencie wpadł w poślizg i stracił panowanie nad samochodem. Auto z impetem uderzyło tylnymi lewymi drzwiami o betonowy słup przy wiadukcie kolejowym. Tam siedziała Asia.

Czytaj też: Więzienie za wypadek na Wierzbięcicach. Jest prawomocny wyrok

To właśnie ona została najciężej ranna. Troje pozostałych mężczyzn odniosło niegroźne obrażenia. Od początku trwała za to walka o życie Asi, która była dwukrotnie reanimowana. Niestety, bezskutecznie. Zmarła nad ranem w niedzielę wielkanocną.

– Nie zdążyliśmy jeszcze usiąść do wielkanocnego stołu, kiedy zapukała do nas policja i powiedziała o śmierci siostry. Ten wypadek był 10 minut od naszego domu

– wspomina ze łzami w oczach Karolina Krzyżostaniak, starsza siostra Asi.

Sprawą Bartosza M. zajęła się prokuratura. W czerwcu tego roku mężczyzna został skazany na rok więzienia, czteroletni zakaz prowadzenia pojazdów oraz obowiązek zapłaty na rzecz rodziców i rodzeństwa Asi po 3000 zł każdemu.

Od wyroku odwołał się obrońca Bartosza M. oraz prokuratura, którzy uważają, że kara bezwzględnego więzienia jest niewspółmierna do stopnia winy i domagają się kary w zawieszeniu. W piątek w poznańskim Sądzie Okręgowym odbyła się pierwsza rozprawa apelacyjna.

– Oskarżony się przyznał, przeprosił i wyraził żal. Ma świadomość, co się stało i żyje z nią na co dzień – mówił obrońca Bartosza M.

Sprawdź też: Poznań: Zabił dwie osoby na Sołaczu. Wraca za kratki

Z możliwością złagodzenia kary stanowczo nie zgadza się rodzina zmarłej Joanny, która uważa, że wyrok powinien być surowszy. Tak jednak na pewno się nie stanie. W związku z faktem, że rodzina nie złożyła odwołania, sąd może jedynie podtrzymać dotychczasowy wyrok lub go złagodzić.

– Niestety, po wyroku nikt nam nie powiedział, że możemy złożyć odwołanie. Inaczej pewnie byśmy to zrobili, bo kara powinna być wyższa

– opowiada Piotr Krzyżostaniak, ojciec Asi.

Z kolei adwokat Elżbieta Wasiewicz, pełnomocnik rodziny Asi, zwracała uwagę w sądzie, że kierowca zawsze bierze odpowiedzialność za swoich pasażerów.

– Nawet za to, czy zapną pasy bezpieczeństwa, a co dopiero za śmierć młodej, zdrowej dziewczyny. Chociaż wypadek był nieumyślny, to sprawca musi ponieść odpowiedzialność – mówiła mecenas Wasiewicz i dodawała: – Bezpośrednio po zdarzeniu Bartosz M. udał się na wakacje, zamieszczał swoje przeżycia na portalu społecznościowym i cieszył się ze znajomymi. Jego znajomi otrzymali sygnał, że nic się nie stało. Dziewczyna straciła życie, a on przebywał na wakacjach. Kara bezwzględnego więzienia nie jest zbyt surowa, a społeczeństwo będzie ją odbierało jako sprawiedliwą.

Głos w sądzie, ze łzami w oczach, zabrali także rodzice i siostra Ewy.

– Nie rozmawiamy o byle jakiej osobie, ale o młodej, energicznej dziewczynie, która na zawsze straciła życie. To nie było złamanie ręki, ale zabranie jej życia

– mówiła Karolina Krzyżostaniak.

Z kolei jej ojciec dodawał: – Nie ważne, jaka była tego dnia pogoda. Bartosz M. w ogóle nie zachował wtedy ostrożności na drodze. Trzeba za swoje czyny odpowiadać. A obrońca ułożył o nim ładną bajkę, że to fajny człowiek i żałuje za swoją krzywdę. Jeszcze chwila i uznałbym go za anioła. A tu chodzi o sprawiedliwy wyrok. Nasza rodzina do dziś musi brać leki i korzystać z pomocy lekarzy. My też straciliśmy życie.

Sam Bartosz M. był obecny w sądzie. Nie chciał jednak zabierać głosu. Wyrok zostanie ogłoszony 7 grudnia.

Norbert Kowalski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.