Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznań: Pierwsze zarzuty piractwa dla studentów

SAGA
Zarzuty o piractwo usłyszało już kilkunastu studentów.
Zarzuty o piractwo usłyszało już kilkunastu studentów. Archiwum
Po niemal dwóch latach od zarekwirowania komputerów w domu studenckim Politechniki Poznańskiej policja zaczęła stawiać pierwsze zarzuty dotyczące rozpowszechniania nielegalnych programów.

- Zarzuty usłyszało już kilkanaście osób - mówi Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. - Stale napływają do nas nowe opinie od właścicieli praw autorskich. Wraz z ich otrzymywaniem, wzywamy kolejne osoby. Do końca roku chcielibyśmy się uporać z tą sprawą - dodaje.

Czytaj także:
Piractwo: Brak postępu w sprawie studentów
Poznań: Zarzuty dla studentów po wakacjach

A była to bardzo głośna w Poznaniu sprawa. W grudniu 2009 roku do akademika na Ratajach wkroczyli policjanci i prokurator. Mieli gotowe listy studentów, którzy ściągali nielegalne pliki. Nieoficjalnie mówiono także o tym, że wiedzieli dokładnie kto, jakie pliki miał skopiowane. Zabezpieczyli w sumie 37 komputerów i... postępowanie utknęło w martwym punkcie.

Poszło o pieniądze, bo mundurowi właśnie zaczęli ciąć koszty funkcjonowania. Policja szukała więc biegłych, którzy szybko, a jednocześnie tanio mogliby zbadać dyski. To się nie udało, więc trzeba było szukać innego rozwiązania. Czas mijał, w internecie nie brakowało komentarzy.

- Jeśli się komuś coś zarzuca, to należy to udowodnić, a nie zabierać komputery, zawartość dysków i trzymać to w nieskończoność. Sprzęt traci wartość, dokumenty tracą swoje znaczenie (na przykład materiały na studia). Za takie działanie powinno być zasądzane odszkodowanie, ale tu znowu koło się zamyka, bo policja zamiast na biegłych kasę wyda na odszkodowanie - czytamy słowa internautów.

- Najgorsze jest to, że jak się do nich dzwoni i pyta, co z naszymi kompami, to jeszcze się burzą, że ciągle im głowę zawracamy... Ja już straciłem nadzieję, że odzyskamy ten sprzęt - komentował student po naszych publikacjach o kłopotach z biegłymi. Pisał: - Z tym biegłym to naprawdę była parodia. Przez pół roku pytaliśmy się o niego, to w końcu powiedzieli, że biegły został wybrany. Miesiąc później powiedzieli, że faktycznie został wybrany, ale jeszcze muszą go przeszkolić, bo tak naprawdę to biegły biegłym nie jest... - w policji faktycznie jest funkcjonariusz, który stara się o tytuł eksperta, ale jeszcze w tej sprawie jego umiejętności nie można było wykorzystać.

Ostatecznie zapadła decyzja, by funkcjonariusze sprawdzali zawartość dysków, prosili właścicieli komputerów o licencje. Gdy ich nie było - kontaktowali się z właścicielami praw do programów i prosili o oszacowanie strat. Odpowiedzi na te pisma nadal spływają do komendy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski