Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznań: Policjanci odzyskali 102 seaty skradzione w Hiszpanii

SAGA
Takie między innymi seaty kradli i sprowadzali do Polski podejrzani.
Takie między innymi seaty kradli i sprowadzali do Polski podejrzani.
Jeździli po całym kraju i zabierali ludziom seaty. Kto? Poznańscy policjanci, którzy rozbili szajkę złodziei kradnących auta w Hiszpanii i legalizujących je w Polsce. Nieświadomym, że kupili kradzione auta posiadaczom odebrali 102 samochody.

- W Hiszpanii jeździ tyle seatów, ile kiedyś w Polsce maluchów - śmieją się policjanci z wydziału do walki z przestępczością samochodową Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu. - Sprawcy mogli wybierać w rocznikach, przebierać w kolorach.

W zeszłym roku policja złapała w Poznaniu mężczyznę, który chciał zalegalizować BMW skradzione w Czechach. Funkcjonariusze zaczęli bliżej przyglądać się jego poczynaniom. Z każdym tygodniem sprawa okazywała się coraz potężniejsza. Poinformowano o niej Prokuraturę Okręgową w Poznaniu. Wszczęto śledztwo.

Wykształcenie podstawowe, ale bardzo inteligentny, z dobrą znajomością kilku języków obcych - tak policjanci opisują mężczyznę, który zorganizował szajkę złodziei. - Gdy rozmawiał z nami był bardzo opanowany - wspominają i opowiadają, jak odbywał się proceder.

Grupa organizowała wyjazdy z Poznania do Hiszpanii. Podróż odbywała się autokarami, czasem samolotem. Podejrzani byli na miejscu od tygodnia do miesiąca. Jedni kradli samochody, kolejni dowody rejestracyjne od innych aut. Musiały pasować do tych kradzionych, brano więc pod uwagę m.in. kolor pojazdu. W Polsce auta były przerabiane - numery przebijano na wzór tych z dokumentów, później rejestrowano.

Piotr Antos, szef poznańskiej "samochodówki": - Jednego z podejrzanych złapaliśmy na gorącym uczynku przerabiania numerów. Został aresztowany, tak samo zresztą, jak główny organizator procederu.

A w grupie działał też kuzyn organizatora - zajmował się przede wszystkim rozprowadzaniem aut. Zamieszczał w Internecie ogłoszenia o sprzedaży. Potencjalnych klientów zapraszał do własnego domu.

- Siedział z gościem w pokoju, popijali kawę. Grał telewizor, po mieszkaniu kręciła się żona, biegały dzieci. Żaden z kupujących nie przypuszczał nawet, że w takich okolicznościach może zostać oszukany - słyszymy relację policjantów.

Część aut była kupowana przez pośredników, którzy sprzedawali je dalej. Policjanci docierali do nich, ustalali dane kupców "dubletów". - Hiszpanie, którym skradziono dokumenty wyrabiali duplikaty i nadal jeździli swoimi autami. W Polsce były "dublety", na pozór identyczne auta, ale z przerobionymi numerami - tłumaczą policjanci.

Aby odzyskać cudzą własność jeździli po całym kraju. Odwiedzili m.in. sportowca z pierwszych stron gazet. W sumie odebrali 102 seaty. Teraz kończą postępowanie w tej sprawie.

Część osób, która kupiła kradzione auta pozywa na drodze cywilnej sprzedawców. Są jednak i tacy, którym grozi postępowanie za fałszowanie dokumentów: podpisywali umowy, w których jako miejsce transakcji podawano hiszpańskie miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski