Przez trzy dni przewinęły się tłumy, a na stoiskach pojawiły się produkty nie tylko w Wielkopolski, ale także np. z Mazur. Przy niektórych stoiskach tak pachniało, że trudno się było od tego oderwać: wspaniałe chleby w stylu litewskim lekko słodkie, z dodatkiem kminku, które zachowują świeżość nawet do trzech tygodni, do tego ser śmietankowy, który robiony jest z mleka prosto od krowy i śmietana, z której nikt nie odciąga tłuszczu. Okazuje się, że coraz więcej poznaniaków poszukuje produktów z małych gospodarstw rolnych i przetwórni. Wolą nawet zapłacić więcej, a nawet jechać przez pół miasta w sobotni wczesny poranek, by tylko kupić produkty prosto od rolników.
CZYTAJ TEŻ:
WIELKOPOLSKA: DLACZEGO W PYRLANDII BRAKUJE PYR BEZ CHEMII?
- Jeszcze do niedawna praktycznie nie mogliśmy handlować swoimi wyrobami - mówi Kazimierz Grodecki, właściciel gospodarstwa rolnego na Kujawach. - Dopiero teraz mamy takie możliwość. I okazuje się, że nasze sery i wędliny cieszą się uznaniem nawet zagranicami kraju.
W stolicy Wielkopolski, coraz więcej jest kiermaszy, na których można dostać produkty regionalne od małych producentów: już nie tylko Zielony Bazar w każdą sobotę na Rynku Bernardyńskim, Eko- weekend w Galerii Malta, Jarmark Staropolski w M1 , ale też coraz więcej stoisk na Rynku Jeżyckim.
- Ser kupiony tutaj, choć może droższy od tego z marketów, ale ma prawdziwy smak - mówi Katarzyna Podgórska, która stała się fanką eko-żywności. - Twaróg jest naprawdę śmietankowy, nie kruszy się, masło nawet wyjęte z lodówki pięknie rozsmarowuje się na chlebie. Owszem jest droższe, bo kosztuje nawet i 9 złotych za kostkę, ale też jest znacznie wydajniejsze i jak obliczyłam to są co najmniej dwie kostki tego zwykłego.
Poznaniacy kupują na takich imprezach przede wszystkim wędliny, sery zagrodowe, a także przetwory. Kto z nas wie , co to jest dereń, czy tarnina, a przy takiej okazji można nie tylko się tego dowiedzieć, ale też spróbować i kupić.
- Dla mnie jest to odkrywanie tego, co w naszej miejskiej, szybkiej i paczkowej kuchni zostało zapomniane - twierdzi Maciej Jarosz, ojciec trojga dzieci, którym postanowił pokazać prawdziwe polskie smaki. - Co tydzień chodzę na Rynek Jeżycki, żeby kupić nie tylko warzywa i owoce, ale też na rolniczych stoiskach: śmietanę, mleko, twarogi, a nawet ser smażony z kminkiem. To taki rytuał, kiedy można jeszcze z panią, która go topiła porozmawiać. Chcę, żeby może dzieci wiedziały, jak rzeczywiście smakują, a nie znały jedynie fast foody i chipsy.
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
