Protest rodziców na placu Mickiewicza
„Żądamy referendum”, „Szkoły dla uczniów – nie dla polityków”, „Chcemy edukacji – nie indoktrynacji!” – krzyczeli w czwartek zgromadzeni na placu Adama Mickiewicza. Inicjatorami protestu byli rodzice, ale w akcję włączyło się wiele organizacji i partii politycznych.
- Pod wnioskiem o referendum w sprawie zmian w oświacie podpisało się ponad 900 tys. osób. Żądamy od władzy, by nie lekceważyła głosu obywateli. Drugi nasz postulat dotyczy cofnięcie reformy. To można jeszcze zrobić – mówił Robert Ciesielski z Poznańskiego Forum Rodziców i Rad Rodziców.
W podobnym tonie wypowiadali się inni rodzice.
- My, nauczyciele i dzieci zostaliśmy w tej reformie pominięci. Ci ostatni będą jej ofiarami - mówiła Małgorzata Heydel Pobojewska. Mama z Poznania zwróciła się bezpośrednio do minister edukacji, Anny Zalewskiej. - Od miesięcy piszemy do Pani listy i apele. Od miesięcy rodzice protestują w wielu miastach Polski. Pani i pani urzędnicy nie dopuszczacie nas do głosu. Nie byliśmy zapraszani na konsultacje, a na komisjach sejmowych wyłączaliście nam mikrofon. Nasze listy zostawały bez odpowiedzi. W końcu w desperacji w przeciągu dwóch miesięcy zebraliśmy prawie milion podpisów pod wnioskiem o referendum. Dziś jego przeprowadzenia chce ponad 60 proc. Polaków. Żądamy referendum. To nasze konstytucyjne i obywatelskie prawo - mówiła poznanianka.
Protest rodziców na placu Mickiewicza:
Na placu Adama Mickiewicza głos zabrali też sami uczniowie. Młodzi ludzie mają rządzącym za złe, że traktują ich jak "chodzącą patologie" i mówią, że gimnazja się nie sprawdziły.
- Co innego mówią badania PISA - zauważa Maciej, gimnazjalista. - Rządzący kłamią - mówiąc, że nie będą wyrzucać nauczycieli, już to robią. Kłamią, że przeprowadzili konsultacje - najlepszą konsultacją jest referendum. Kłamią, nie chcąc spełnić obietnicy wyborczej i wrzucając wniosek referendalny do kosza. Nie możemy być obojętni - apelował chłopak.
W czasie demonstracji głos, w imieniu prezydenta miasta, zabrał też Mariusz Wiśniewski. Wiceprezydent zwrócił uwagę na koszty wprowadzanych zmian. Władze miasta szacują, że w ciągu najbliższych 2-3 lat będzie to 15-20 mln zł.
- To pieniądze mieszkańców naszego miasta, które moglibyśmy wykorzystać zupełnie inaczej - mówił Mariusz Wiśniewski. - Od początku wskazywaliśmy na negatywne skutki tak wprowadzanej reformy. Mówiono nam, że straszymy, siejemy defetyzm, robimy politykę i utrudniamy pozytywne zmiany w polskiej oświacie. Niestety, nie myliliśmy się - ale to jest niestety gorzka satysfakcja.
Zmiany w oświacie odczują też pracownicy szkół. Z informacji związków zawodowych wynika, że we wrześniu pracę straci, co najmniej, 47 nauczycieli, a 105 będzie pracować w mniejszym wymiarze godzin.
- To dane na ten moment, ale ruch służbowy nie jest jeszcze zakończony – zauważył Jacek Leśny, wiceprezes poznańskiego oddziału ZNP
Jak podkreślają rodzice, nauczyciele i władze miasta nikt nie jest przeciwny zmianom w oświacie, te są potrzebne. Chodzi o sposób przygotowania reformy - brak konsultacji, robienie wszystkiego "na kolanie". Skutkom tego wszystkiego, zdaniem samorządowców można jeszcze zapobiec.
- To jest ostatni moment na cofnięcie tych zmian. To jest możliwe, choć będzie wymagało dużej mobilizacji. Mówię to jako samorządowiec, który przygląda się temu wszystkiemu z bliska, a nie z Alei Szucha - mówił Mariusz Wiśniewski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?